Szalone nożyczki, reż. Tomasz Konina
09:11Salon fryzjerski, nożyczki i zabójstwo pianistki. Wszystko to łączy się w największą kryminalną farsę stuleci, która wpisała się w 1997 roku do księgi rekordów Guinnessa. O tytuł zabójcy i podróż do więzienia walczyć będą: fryzjer i jego pomocnica, żona posła i sprzedawca antyków. Kto jest winny, a kto niewinny? Kto miał motyw, a kto nie? O tym zadecydują: spostrzegawczość, trafnie zadawane pytania i podniesione ręce widzów
/fot. fb.com/teatr.kochanowskiego/
Dzień, jak co dzień. Praca w salonie fryzjerskim „The Szalone Nożyczki” wre. Klient za klientem przychodzi. Klient za klientem odchodzi. Joannie Jaśko-Sroce udało się z dokładnością, co do jednego szczegółu stworzyć scenografię, która była odzwierciedleniem prawdziwego salonu fryzjerskiego. Nawet atmosfera była jak z osiedlowego zakładu, do którego w głównej mierze przychodzi się po to, żeby porozmawiać o sąsiadach. Ploteczki prosto z dzielni przemykają zauważone po zakładzie. Antonio coś z grzebieniem w nazwisku zamiast zajmować się klientami, zajmuje się plotkami. Obiektem jego ciągłych opowieści jest Izabela Czerny, niegdyś najlepsza pianistka dziś zapomniana już artystka, która gra w domu do przysłowiowego kotleta. To od niej mężczyzna wynajmuje lokal, ale tak bardzo jej nienawidzi, że nie waha mówić się o Izabeli: stara kurwa. Postać Tonia rozczuliła mnie najbardziej. Bawiło mnie jego zachowanie, wypowiedzi i cięta riposta, jak również i to w jaki sposób demonstrował swoją orientację seksualną. Widać, że Łukasz Schmidt przygotował się do swojej roli lepiej niż zestresowani uczniowie do szkolnej kartkówki. Kiedy Tonio zabawia klientów, jego współpracownica Barbara Markowska (Grażyna Rogowska) pomaga mu w salonie i z równie wielką pasją jak on strzyże, farbuje i… plotkuje. Usposobienie ma zalotne, flirtuje z każdym i ponoć już z tym każdym wylądowała w łóżku. Nic w tym dziwnego, bo kiedy porusza się po scenie to każdy (nie tylko męski) wzrok wbija się w nią.
Wszystko toczy się w trybie pracy normalnej i nie byłoby, o czym pisać, gdyby pewnego dnia nie doszło do zabójstwa Izabeli Czerny. Podejrzani są wszyscy, którzy znajdowali się w salonie między godziną szesnastą, a szesnastą trzydzieści. Oprócz Tonia i Basi pod lupę policyjną zostali też wzięci: Helena Dąbek (Arleta Los-Pławszewska) – żona znanego posła, typowa blondyna, do tego bardzo bogata i Edward Wurzel (Bartosz Dziedzic) – sprzedawca antyków, ten który nigdy nic nie wie i nigdy nic nie robi, ale w kartotekach policyjnych gości. Opolska policja wraz z publicznością będzie dążyć do rozwikłania zagadki. Bo to właśnie widzowie wyłapując szczegóły, zadając pytania stają się policjantami i sędziami zarazem. Trochę obawiałam się interakcji z widzem, podejrzewając, że widownia nie będzie na tyle rozmowna, aby wejść w zabawę z aktorami. Szalone nożyczki zostały jednak na tyle dobrze poprowadzone, że nikt nie krępował się zadawać pytań, czy wychodzić na scenę, żeby zadzwonić pod numer zapisany na kartce jednej z aktorek i upewnić się czy mówi prawdę. Publiczność zaangażowała się na tyle silnie, że cały czas spekulowała, kto mógł zabić naprawdę. Szepty słychać było zewsząd.
Nie da się ukryć, że reżyserując tę kryminalną farsę Tomasz Konina ubogacił ją o wydarzenia lokalne, silnie związane z Opolem oraz o wydarzenia polityczne. Wtrącenie historii o dwóch kotach Angeli i Donaldzie było przednie, trafione w stu procentach i do tego bardzo zabawne. Uważam, że była to najlepsza scena w całym spektaklu nie tylko pod względem wypowiedzianych słów, ale również pod względem aktorskim. Długo jej nie zapomnę. Szalone nożyczki są pierwszym takiego typu spektaklem, który opolski teatr im. Jana Kochanowskiego zdecydował się wystawić na swoich deskach. Wielu pewnie zastanawiało się, co z tego wyjdzie, bo nie z komediami kojarzy ten teatr. Wyzwanie zostało podjęte, a sztuka wyreżyserowana. Tłumy na nią przybyły i z dobrym humorem wyszły. Oczekiwania zostały zaspokojone. Każdy, kto przyszedł do teatru tylko pobawić się w weekendowy wieczór, dobrą zabawę otrzymał. Wszystko jest tak, jak na dobrą komedię przystało, a Opole to piękne miasto.
/fot. www.facebook.com/teatr.kochanowskiego.w.opolu / |
0 komentarze