Kronos, reż. Krzysztof Garbaczewski
12:27Wspomnienia z gombrowiczowskiego świata mieszają się ze wspomnieniami aktorów. Świat pisarza staje się ich światem. Obnażającym tajemnice. Obnażającym seksualność. Intymnym. I trudnym do zrozumienia, bo podanym w języku pisarza. Ale to nie wszystko, bo Krzysztof Garbaczewski poszedł o krok dalej i swoim widzom zaserwował mieszankę emocji i niezrozumienia zwłaszcza
/fot. Tomasz Wiech/
Z Witoldem Gombrowiczem mam ciężkie stosunki. Jakoś nie darzymy się wzajemną sympatią. Ja nie rozumiem jego, a on mnie. I tak już od dobrych kilku lat. Jego twórczość ograniczyłam do podstawy z kanonu lektur szkolnych, bo więcej nie jestem w stanie przeczytać. Zdarzyło mi się sięgnąć też do innych książek, ale zazwyczaj szybko się to kończyło. Dwie strony Kosmosu, parę stron dzienników i tyleż samo stron Pornografii i na tym koniec, bo przy dalszej lekturze przestaje rozumieć, co czytam. Zdecydowanie nie jest on moim pisarskim faworytem. Przyszło jednak i mnie dorosnąć do etapu, w którym poznanie Gombro stało się przymusem nie do przeskoczenia. Więc zapoznałam się z Kronosem (bez bicia przyznaje, że nie z całością) i zdecydowana , stanowczym krokiem wybrałam do krakowskiej opery na spektakl pod tym samym tytułem w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego. Przedstawienie najintymniejszych wspomnień z życia pisarza to niełatwa sztuka, to majstersztyk, który wymaga wyjścia na sam szczyt góry lodowej i pozostania na nim przez jakiś czas. Może właśnie, dlatego reżyser wycofuje się z takiej konwencji i zamiast o Gombrowiczu opowiada o swoich aktorach, którzy w obszernych monologach dotykają intymnych tematów. Obnażając wstydliwe i głęboko ukryte sekrety. Sylwia Boroń opowiada o miłosnych podbojach i przypadkowym seksie. Adam Cywka o ciągłych zmianach partnerek i niemocy ustatkowania się. Natomiast Adam Szczyszczaj dzieli się z widzami problemem seksoholizmu i kontaktami telefonicznymi zaczynającymi się od słowa „seks”.
Podejście Garbaczewskiego do lektury Kronosa jest dość innowacyjne. Reżyser przenosi (przynajmniej stara się przenieść) wspomnienia przeszłe do dalekiej przyszłości, umieszczając je wśród medialnych zawirowań i scenografii błyszczącej srebrnymi stożkami. Wszystko to podano w języku Gombrowicza. Opornym do przyswojenia. Wymagającym ciągłego skupienia. Niezrozumiałym przy pierwszym spotkaniu. Należałoby przynajmniej trzykrotnie obejrzeć spektakl, aby wyciągnąć wnioski z wypowiedzianych słów czy koncepcji reżysera. Zbulwersowani widzowie po blisko czterdziestu minutach opuszczali spektakl, zatrzaskując za sobą drzwi (niektórzy robili to naprawdę głośno). Oburzano się na konwencję i na to, że na scenie zamiast aktorów jest tylko duży ekran pokazujący, co bohaterowie sztuki robią ukryci gdzieś na „tyłach sceny”. Garbaczewski jakby doskonale wiedział, jaka będzie reakcja publiczności na jego spektakl, bo przygotował dla niej małą niespodziankę. Pokazanie nagrania jednego z aktorów, który bezpośrednio mówi: Co to, kurwa, jest?! Ja się pod tym podpisywał nie będę, żeby się potem musieć ludziom tłumaczyć! – było spostrzeżeniem trafnym, a ludzie słysząc to - po raz pierwszy - głośno się zaśmiali. A potem zwyczajnie wyszli bijąc aktorom na odchodne ledwo słyszalne brawa.
Ja wychodząc z Kronosa byłam równie zbulwersowana jak reszta wspomniana wyżej. Mówiłam o spektaklu w samych czarnych barwach i mojej złości nie było granic. Kiedy ochłonęłam już z emocji popatrzyłam na to zupełnie inaczej. Jestem nawet w stanie stwierdzić, że to co zobaczyłam najgorsze nie było. Przecież to Gombrowicz, więc czego można było się spodziewać? Na pewno nie słodkiej opowiastki rodem z kiepskiego romansu. To przecież ten pisarz, który od pokoleń wzbudza kontrowersje. Każdy z nas ma jego własną wizję, albo się go kocha, albo nienawidzi – uczuć pomiędzy nie ma. Na mnie od zawsze działał negatywnie, a spektakl tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu. Na miłośników Gombro zadziałał wręcz odwrotnie. W końcu, to przecież Kronos najbardziej mętne wspomnienia pisarza, najbardziej intymne i najbardziej kontrowersyjne, więc jakich innych wrażeń oczekiwać od spektaklu jak nie tych samych?
/fot. Tomasz Wiech/ |
*Spektakl prezentowany podczas 7. Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Boska Komedia
Kronos
teatr: Teatr Polski we Wrocławiu
autor: Witold Gombrowicz
adaptacja: Krzysztof Garbaczewski
reżyseria: Krzysztof Garbaczewski
scenografia: Aleksandra Wasilkowska
kostiumy: Svenja Gassen
muzyka: Julia Marcell
światło i odbicia: Jacqueline Sobiszewski
wideo: Robert Mleczko
obsada: Sylwia Boroń, Agnieszka Kwietniewska, Halina Rasiakówna, Ewa Skibińska, Janka Woźnicka, Marta Zięba, Adam Cywka. Andrzej Kłak, Cezary Łukaszewicz, Marcin Pempuś, Paweł Smagała, Wojciech Ziemiański
Kronos
teatr: Teatr Polski we Wrocławiu
autor: Witold Gombrowicz
adaptacja: Krzysztof Garbaczewski
reżyseria: Krzysztof Garbaczewski
scenografia: Aleksandra Wasilkowska
kostiumy: Svenja Gassen
muzyka: Julia Marcell
światło i odbicia: Jacqueline Sobiszewski
wideo: Robert Mleczko
obsada: Sylwia Boroń, Agnieszka Kwietniewska, Halina Rasiakówna, Ewa Skibińska, Janka Woźnicka, Marta Zięba, Adam Cywka. Andrzej Kłak, Cezary Łukaszewicz, Marcin Pempuś, Paweł Smagała, Wojciech Ziemiański
0 komentarze