Tato, reż. Małgorzata Bogajewska

08:40

Tłumnie w wielkim ferworze emocji opuszczano widownię. Wznoszono podziw dla sztuki napisanej przez Artura Pałygę i uznanie za doskonałe zabiegi reżyserskie dla Małgorzaty Bogajewskiej. Sama, byłabym nawet skłonna podpisać się pod tym, bo poruszany temat był godny uwagi, a znajdujące się w nim elementy żartu i humoru, po prostu, dobre. Ale czy do końca oczekiwania zostały spełnione, a obietnice zobaczenia czegoś dobrego dotrzymane

/fot. Piotr Kubic/

Artur Pałyga opierając się na własnych i zapożyczonych historiach napisał dramat o ojcu, którego cechy skupiają się wokół władzy i dominacji. Przedstawił obraz mężczyzny despotycznego, który nie jest w stanie szanować drugiego człowieka, a już na pewno nie własną rodzinę. To wielki mentor i król, który uważa się za najlepszego, najmądrzejszego i najwspanialszego człowieka, co dodatkowo podkreślają jego zachowania i trywialne kwestie. W pojęciu autora tekstu nie istnieje idealny model rodziny. Tak, jak nie istnieje idealny wzór matki i ojca. Każdy z nas, ma inne doświadczenia, wokół których buduje swój rodzinny świat. Powszechnie wiadomo, że rozmowy o własnych rodzicach nie zawsze przynoszą radość, ale potrafią zadać również okropny ból. Dlatego też, na te tematy się nie rozmawia, bo nie wchodzi się z butami do najbardziej intymnych zakątków czyjegoś życia. Artur Pałyga mimo wszystko spróbował, a spektakl Tato w reżyserii Małgorzaty Bogajewskiej, jaki powstał na bazie jego tekstu pokazał, że takie tematy warto poruszać. Dał jasno do zrozumienia, że patrzenie z boku na życie codzienne jakiejś obcej rodziny to najlepszy zabieg terapeutyczny, który oczyszcza i staje się własnym rozrachunkiem ze swoimi doświadczeniami.

Oczami narratora będącego jednocześnie głównym bohaterem spektaklu obserwujemy relacje, jakie tworzą się między ojcem, a synem. Podpatrujemy tą wieczną walkę o względy rodzica, który zamiast dawać miłość, wolał karcić i poniżać. Każde odstępstwo od ustalonych przez ojca reguł było wykroczeniem, za które gotów był wymierzyć surową karę. Nawet małżeństwo nosiło piętno jego despotyczności. Spektakl stopniowo obnażał i demaskował życie dwojga ludzi na oczach całej publiczności. Widzieliśmy żonę (Ewelina Starejki) na usługach męża (Marcel Wiercichowski), która poza ukłonami i wyrażaniem wdzięczności za dobroć swojego wybranka nie spełnia żadnej znaczącej roli. To typowa, mówiąc kolokwialnie, kura domowa, która nie wychodzi poza pomieszczenie zwane kuchnią. Ona zajmuje się domem i wychowanie dzieci. On natomiast, jako wojskowy, z kolegami chadza na zakrapiane wódką zabawy. Mały Franio, widząc zachowanie swojego ojca coraz bardziej zaczyna darzyć go nienawiścią. Ma dość tej patologicznej sytuacji w domu. Ciągłych krzyków i walk. Chce coś zmienić, chociażby miało się to odbyć za cenę życia. Opowieść Frania (Adam Szarek), która zaczyna się w chwili jego narodzin pozwala zrozumieć psychologiczny rys ojca i dostrzec, kim był on w oczach małego dziecka. W jego opowieści łatwo dopatrzyć się młodzieńczej fascynacji ojcem przeradzającą się w szybko dorastający wstręt wobec niego.

Sztuka Tato, porusza problemy dotykającego każdego człowieka, jest lekka i przyjemna. W moim odczuciu, była po prostu historyjką otoczoną czarnym humorem, który przyjmowało się euforiami śmiechu. Do pewnego momentu byłam nawet skłonna stwierdzić, że to naprawdę dobry spektakl. Jednak, czym bliżej było końca, tym bardziej sceny wydłużały się, gra aktorska stawał nudna, a fabuła coraz bardziej niezrozumiała. Nie wiedzieć, z jakich powodów, obraz złego ojca, nagle zmienia się i Franio zaczyna deklarować wobec niego miłość bezwzględną i bezwarunkową. Model, który udało stworzyć się od początku oglądania w ułamku sekundy burzy się i zmienia. Skręca w kierunku łagodności i próby naprawienia wszystkiego, z czym widzom przyszło się zmierzyć. Na moje zmysły zadziałało to od razu w sposób negatywny, bo z łatwością wyłapałam niespójność postaci, która początkowo deklaruje chęć zabicia własnego ojca, a następnie pada mu do kolan i po raz któryś ulega utartym schematom. Ulega, temu kreowanemu przez świat modelowi idealnej, bo świętej rodziny. Warto jednak zwrócić uwagę na świetny humor, scenografię i oprawę muzyczną, bo te trzy elementy bez wątpienia podniosły rangę spektaklu, i – śmiem twierdzić znając zakończenie – że uratowały go od zguby.

/fot. Piotr Kubic/
Tato
tekst: Autor Pałyga
reżyseria: Małgorzata Bogajewska
scenografia: Dominika Skaza
muzyka/aranżacja muzyczna: Bartłomiej Woźniak
realizacja świateł: Marek Oleniacz i Małgorzata Bogajewska
obsada: Adam Szarek, Ewelina Starejki, Marcel Wiercichowski, Wojciech Leonowicz, Przemysław Branny, Patryk Kośnicki, Tomasz Lipiński

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE