Hamlet, reż. Krzysztof Garbaczewski

08:29

Widzowie nie wsłuchają się w słowa pisane piórem Szekspira, a tekst, który znają i pamiętają przestanie mieć dla nich jakiekolwiek znaczenie. Marcin Cecko na nowo napisze Hamleta, ubierając go w swoje słowa, słowa, słowa, a Krzysztof Garbaczewski  oprawi własną wizją świata. Wreszcie ktoś z pełną odwagą przedstawi tekst wielkiego mistrza i wydobędzie z niego to, o czym inni już dawno zapomnieli. A wrażenie, jakie po sobie zostawi sztuka nieść się będzie długo

/fot. stary.pl/

Ten Hamlet to w całości dzieło Krzysztofa Garbaczewskiego. Napisane na nowo piórem Marcina Cecko. Odsunięty od szekspirowskiej tradycji i umieszczony gdzieś w czasach współczesnych. Przełamujący bariery miejsca i czasu. Bo cała akcja toczy się nie tylko na teatralnej scenie, ale także w jego korytarzach, nieznanych publiczności pomieszczeniach oraz na zewnątrz – przed budynkiem teatru. I kiedy tak ogląda się ten spektakl ma się dziwne poczucie teatru w teatrze, filmu w filmie, w którym trudno oddzielić fikcje od rzeczywistości, a realność od pozorowanej gry. To uczucie odrealnienia dodatkowo spotęgowała scenografia stworzona przez Aleksandrę Wasilkowską, która w połączeniu z wizją reżysera, poraziła pomysłowością. Była mieszanką czarnej przestrzeni przyodzianej w błyszczące i mieniące się elementy. Pośrodku wszystkiego stała „sadzawka”, która oddziaływała silnym wrażeniem śmierci, a widz znający tekst Hamleta, wiedział, że będzie to miejsca zabójstwa. Szybko jednak tafla wody staje się przestrzenią swoistej zagłady, w której to nie życie zostanie przerwane, a obsesyjny strach przed śmiercią. To tutaj po raz ostatni śmierć jak łza się w oku zakręci.

Leżąca na podłodze mapa świata zapełni się czerwoną cieszą. Demonstruje zło, któremu chce przeciwstawić się Hamlet. Samotnie. Nie na próżno staje na środku sceny wypowiadając krótki monolog o ludziach dążących do swego upadku. O ludziach, którzy łamiąc przepisy drogowe już przygotowują się do rewolucji. Nieświadomie wykonywane czyny przybliżają do upadku. To, dlatego pojawiający się na scenie Horacjo (Paweł Smagała) przybyły z innej epoki wędrowiec, ma stać się niemym opowiadaczem historii Hamleta. Tylko to już nie jest historia nieszczęścia rodzinnego, a historia świata, którą starzec powinien przekazać dalej, aby uratować lud przed upadkiem.

Nad całością scenograficznych elementów wyświetlane będą filmy. Projekcje wydarzeń przeszłych i tych które będą mieć miejsce w teatrze. Każda z projekcji bazować będzie na granicy jawy i snu. I ciężko wyczuć czy teraz Krzysztof Garbaczewski gra z nami, czy gra aktorami. Ten stworzony przez niego świat był daleko poza rzeczywistością, jednak idealnie współgrał z myślą czasów obecnych. Nowy Hamlet zaparł dech, bo oto ktoś, pewny swej interpretacji, odczytał w tekście to, co zazwyczaj jest pomijane. A całość spektaklu oparł na dążeniach do ukazania, że król jest nagi co sprawiło, że reżyser zaczął bawić się z publicznością wizją współczesnego świata. I nie było by tej wizji i tego uczucia podziwu gdyby nie talent dramaturga. Marcin Cecko połączył w swoim tekście Hamleta Szekspira, Hamlet Stanisława Wyspiańskiego i w końcu Hamleta maszynę Heinera Mullera. I tchnął w niego życie, które pozwala odnieście się i doszukiwać wielu kontekstów społecznych czy politycznych.

Ale to dzięki postaciom granym przez Martę Ojrzyńską (która w tym spektaklu była genialna, i muszę otwarcie powiedzieć, że uwielbiam ją na scenie) i Szymona Czackiego dowiadujemy się, czemu to właśnie Hamlet Garbaczewskiego i Cecko jest doskonały, a cała reszta wystawianych sztuk padała fiaskiem. Klucz tkwi nie w jednym, a w trzech Hamletach. Bo z jednej strony mamy granego przez Bartosza Bielenia, Hamleta: młodego, pełnego życia, popadającego w obłęd własnych pragnień. Próbującego za wszelką cenę pokonać męża swojej matki. To on przez cały czas stara się zagrać przedstawienie, którym udowodni zbrodniarzowi morderstwo. Ta postać jest pełna kłębiących się uczuć, z którymi bohater nie potrafi sobie poradzić. A jego miłość do rodzicielki (Królowa Gertruda – Iwona Budner), która ujawni się w spektaklu przyprawi o zakłopotanie i niedowierzanie. Hamlet wyznawać będzie miłość w wypowiadanych na boku słowach, ledwo słyszalnych przez bohaterów, za to w publiczność uderzających od samego początku. Ten wątek trwać ciągnąć się przez całość sztuki, aż znajdzie swoje ujście w zakończeniu. Kiedy na scenę wychodził młody aktor wszystko zdawało się podporządkowywać właśnie jemu. I nie pomylę się, jeśli powiem, że Bartosz Bielenia to wielkie, aktorskie odkrycie. Potrafiący wyeksponować wszystkie swoje walory i do tego przykuć uwagę. Jednym słowem, w grze doskonały.

Drugi Hamlet to postać grana przez Krzysztofa Zarzeckiego. Jest to bohater najpełniejszy, który jako jedyny zdaje się rozumieć bieg następujących po sobie zdarzeń. Pojawia się w scenach pełnych refleksji, jako postać, która najwięcej rozumie i która za wszelką cenę chce wyswobodzić się z otaczającej go rzeczywistości. To on łamie stereotypowego, szekspirowskiego Hamleta, bo nie decyduje się na popełnienie zbrodni wobec Klaudiusza (Krzysztof Zawadzki). Modlitwa zabójcy jest rozgrzeszeniem zbrodni przeciwko całej ludzkości. To już nie zbrodniarz brata przemawia, a człowiek pełen winy, który chce przeciwdziałać temu złu. Jego modlitwa jest dla Hamleta ukojeniem, bo oto dostrzega przed sobą człowieka, który za grzechy żałuje. Dlatego bohater ostatecznie wycofuje się, nie chce zabijać. Odcina się od tego, bo chce walczyć o pokój na świecie. O wolność i brak nienawiści. I ostatni z Hamletów nazwany HamletemMaszyną grany przez Romana Gancarczyka. Jego rola sprowadza się wyłącznie do narracji. Tłumaczenia widzom postawy Hamleta. Jakby słowa aktora były dopełnieniem tego, czego widz znaleźć w sztuce nie może. I to właśnie dzięki jego postaci spektakl nabiera rozpędu. Wszystko zaczyna wydawać się oczywiste, powiedziane wprost, a jednak, jakby przez mgłę, w której tylko uważni odkryją domniemaną prawdę. Wątek zmiesza się z wątkiem, różnorodność z wieloznaczność i dopiero wtedy każdy będzie mógł wyciągnąć z niego coś "dla siebie". Bo większość tego, co prezentuje sztuka oprze się na naszej wiedzy i naszym doświadczeniu.

Obłęd i szaleństwo Hamletów, odsuwa gdzieś na bok wydarzenia, jakie działy się pomiędzy tytułowym bohaterem, a Ofelią (Jaśmina Polak). Miłość do dziewczyny odnajduje w krótkich dziecięcych piosenkach i przedszkolnym wyznawaniu uczuć. A kiedy staje przed nią w dorosłej już postaci, jest zmieniony i otwarcie wypowiada znaczące dla sztuki słowa, że nigdy nikogo nie kochał i tak już pozostanie na zawsze. Postać Ofelii wydaje się być tutaj dopełnieniem opisu scenicznego Hamleta. Z jednej strony jest ucieleśnieniem współczesności z drugiej zaś tą dobrze znaną z Szekspira Ofelią, która kocha. Jej postać podobnie jak Hamlet nie umiera. W ostatniej chwili wycofuje się do życia na nowo. I chociaż śmierć toczy się po scenie w niejednej swej postaci w zderzeniu z parą bohaterów przegrywa.

Ten stworzony na nowo Hamlet był doskonały. Garbaczewski wykazał się niemałym potencjałem reżyserskim, a Cecko dramaturgicznym. Każdy z ich pomysłów znalazł ujście na scenie. Był pasującym do całej reszty ogniwem. Wreszcie widziałam spektakl, w którym każdy z elementów do siebie pasował, był potrzebny i przemyślany. Nie wiedzieć czemu po Kronosie spisałam reżysera na straty, ale teraz kiedy zobaczyłam Hamleta zaczęła żałować każdego słowa negatywnego wypowiedzianego w jego stronę. Krzysztof Garbaczewski to wirtuoz teatru nieskażony powielanymi zabiegami reżyserskimi. To po prostu człowiek z ogromnym potencjałem, który jeszcze nie raz zaskoczy czymś wyjątkowym. I wiem, że tak jak nie pomyliłam się co do Strzępki i Demirskiego tak i tutaj Hamlet Garbaczewskiego i Cecko zasłuży sobie na niejedną nagrodę. Za tekst, muzykę, scenografię, pomysł i aktorskie wykonanie. Bo to, co widziałam na scenie zachwyciło od razu. To wybitny spektakl wybitnego reżysera z doskonale napisanym tekstem.

/fot. Magda Hueckel/
Hamlet
wg Williama Shakespeare'a; przekład: Stanisław Barańczak
reżyseria: Krzysztof Garbaczewski
scenariusz: Marcin Cecko, Krzysztof Garbaczewski
dramaturgia: Marcin Cecko
scenografia: Aleksandra Wasilkowska
video, reżyseria światła: Robert Mleczko, Marek Kozakiewicz
kostiumy: Svenja Gassen, Sławomir Blaszewski
muzyka: Pedal Pushers
konsultacja choreograficzna (taniec butoh): Sylwia Hanff
obsada: Zygmunt Józefczak, Małgorzata Gałkowska, Bogdan Brzyski, Szymon Czacki, Bartosz Bielenia, Krzysztof Zarzecki, Roman Gancarczyk, Krzysztof Zawadzki, Iwona Budner, Jaśmina Polak, Paweł Kruszelnicki, Marta Ojrzyńska, Paweł Smagała

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE