Skowyt, reż. Maciej Podstawny

15:26

Życie na granicy czasów i walka z systemem to domena współczesnego społeczeństwa. Życie „poza” jest atrakcją na nowo przywracającą do życia hipstera. Ale obecnie to już nie ta sama grupa, która miłuje wolność, tylko kawiarniana społeczność, nieruszająca się z domu bez swojego iPhona. Spektakl Macieja Podstawnego Skowyt oparty na jednym z najważniejszych dzieł beat generation stał się sprzeciwem wobec człowieka współczesnego. Wobec społeczeństwa, które całkowicie weszło w erę mcdonalizacji

/fot. Klaudyna Schubert/

W okowach buntu i zbliżającej się zagłady technologicznej pojawia się niechlujnie ubrany buntownik głośno sprzeciwiający się postępującemu konsumpcjonizmowi. Dzisiaj powiemy: hipster. Ale mało, kto wie, że subkultura ta, to nie wymysł czasów dzisiejszych, a lat czterdziestych ubiegłego wieku sięgający swoimi korzeniami do beat generation. Jej założycielami była czwórka przyjaciół: Jack Kerouac, Neal Cassady, William S. Burroughs i Allen Ginsberg, których to podobno połączyła miłość do wolności i sztuki, a także zmęczenie społecznym konsumpcjonizmem (za którego ofiary sami się uważali). Oficjalna data początku ruchu to szósty październik 1955 roku, kiedy to w Six Gallery w Nowym Jorku miał miejsce publiczny odczyt wiersza Skowyt wyżej wspomnianego Allena Ginsberga. Historie grupy bitników są burzliwe i obfitujące w różnego rodzaju kontrowersje. Nie trudno sobie wyobrazić, jak żyli skoro seks był ich instrumentem walki z systemem, a alkohol i narkotyki dostarczycielami twórczych objawień. To właśnie beat generation promujący swobodę twórczą był zapowiedzią powstałego w latach 60. ruchu hippisowskiego.

Ustawiony za bohaterami spektaklu ekran przedstawił z dokładnością każdego z założycieli amerykańskiego ruchu, a także dał reżyserowi pole do zagrania technologicznymi „wymysłami”. W spektaklu Podstawnego pomiędzy melodycznymi przejściami i wykonywanymi na żywo piosenkami widać tę dominację technologii. Społeczną fascynację nią. Społeczny upadek. Bo zamiast dbać o kontakt z drugą osobą zasiadamy wygodnie przed telewizorem oglądając „głupawe” show. Nie liczy się człowiek, tylko nowe gadżety i wypchane nimi kieszenie. Nawet sprzeciw bohaterów sztuki wobec sytuacji świata dzisiejszego kończący się samobójstwem niczego nie zmienia. A nakręcony filmik z McDonalda nabiera tylko, ciężko zauważalnego dla przeciętnego konsumenta, znaczenia metaforycznego będącego sprzeciwem wobec masowości. Swoistym kazaniem o „kotlecie”, który stał się równy Bogu. Bo jak słyszymy ze sceny: jedzmy kotlety, ale nie pozwólmy, żeby kotlet nas zjadł, pijmy napoje, ale nie pozwólmy, żeby napój wypił nas. Piosenki w wykonaniu aktorów były atutem spektaklu, tyle, że cała reszta jakoś odchodziła w zapomnienie bez specjalnych aplauzów. Role męskie zdominowały wszystko. Przykuwały uwagę i zachęcały do dalszej obserwacji. Za to w rolach kobiecych nie było nic godnego większego zainteresowania. Nie było tej atrakcyjności i wybrzmiewającego ze spektaklu amerykańskiego luzu, tylko siłowa walka o rolę.

Scenografia, która połączyła pole campingowe z plażą dała wrażenie luźnego amerykańskiego życia, jakie czerpiemy z filmów i seriali. Stała się także ciekawym przejściem do samowoli bitników, którzy ponad wszystko cenili sobie podróże z plecakiem. Skowyt skupił się przede wszystkim na przedstawieniu kultury bitników. Próbował zarysować granicę między przeszłością, a teraźniejszością, niestety, kończąc jedynie na monotonnych monologach przypominających szkolne referaty, które szybko stawały się zbyt długie i zbyt mało interesujące. Granica pomiędzy kulturą beat generation, a współczesnym hipsterem nie wybrzmiała wystarczająco. Trzeba było wytężać swoje zmysły, aby zauważyć zabiegi reżysera pokazujące zderzenie tych dwóch subkultur. Spektakl swoimi początkowymi scenami zainteresował. Ciekawiła ta postępująca akcja i muzyczna oprawa. Ale i to w pewnym momencie się urwało, a biegający po scenie bohaterowie: w narkotykowym amoku, nago lub z maskami koni, stali się niezrozumiali.

Reżyserski zamysł Macieja Podstawnego po części wybrzmiewał ze spektaklu, ale szalona i bazująca na granicy życia kultura bitników została spłycona. Mało było buntowniczej natury, irracjonalizmu czy swobody. I chociaż na potrzeby spektaklu bitnicy zostali na nowo przywróceni do życia to wciąż nie do końca zarysowani. Niezrozumiali. A ich historia, nie była opowieścią o ludziach wpadających w okowy konsumpcjonizmu, walczących wolność. Wrażenie to gdzieś w spektaklu uciekło, a zastąpiły go komediowe akcenty z elemenatmi grozy. Tylko zakończenie wybrzmiało i niosło się po sali nawet kiedy została ona już pusta.

/fot. Klaudyna Schubert/
Skowyt
reżyseria, scenariusz: Maciej Podstawny
scenografia: Kaja Migdałek
muzyka: Anna Stela, Paweł Paczesny
scenariusz i dramaturgia: Zuzanna Bojda
video i światła: Tomasz Ziółkowski
obsada: Monika Frajczyk, Katarzyna Osipuk, Anna Stela, Jan Jurkowski, Paweł Paczesny, Łukasz Stawarczyk

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE