Ślub doskonały, reż. Marcin Sławiński
08:03Marzenia ślubu idealnego za sprawą jednego wieczoru zostają zrujnowane. Dobra zabawa, alkohol i niepewność własnych uczuć doprowadzają przyszłego Pana Młodego do pobudki w objęciach pięknej nieznajomej, a zbliżająca się godzina ślubu do wymyślenia najbłahszego kłamstwa. Wszystko po to, żeby „uchronić” narzeczoną. I tak rodzi się farsa, którą w zabawny sposób stara się wyreżyserować Marcin Sławiński. Ale czy spektakl Ślub doskonały rzeczywiście jest taki zabawny
Historia – dobrze znana. Rzec można jak każda inna. Albo raczej taka, do której przywykliśmy oglądając filmy czy seriale. Bo i obsada filmowo-serialowa. Paweł Małaszyński, Katarzyna Zielińska, Marta Żmuda Trzebiatowska, Andrzej Nejman, Aldona Jankowska, Magdalena Lamparska i Maciej Kujawski - śmietanka gwiazd połączona za sprawą jednej intrygi przez Marcina Sławińskiego. A jak łatwo domyślić się z tytułu spektaklu mowa będzie o ślubie i o wydarzeniach poprzedzających jego nadejście. Losy bohaterów snuć się będą wokół jednego – niewinnego – kłamstewka, które zgromadzi nad przyszłymi nowożeńcami czarne chmury i widmo rozpadu związku.
Bill (Paweł Małaszyński), Pan Młody, po swoim szalonym wieczorze kawalerskim, który spędził śpiewając Bad Romance Lady Gagi, budzi się w łóżku z nieznajomą kobietą. On nie ma pojęcia, co stało się wieczoru poprzedniego. Ona nie wyjaśniając mu nic chowa się w łazience przed nadchodzącą Panną Młodą (Katarzyna Zielińska). Strach i panika, jaka ogarnęła Billa po niepamiętnym wieczorze tylko wyciska łzy na jego twarz. Rola płaczliwego faceta, jaka przypadła w udziale Małaszyńskiemu nie pasowała do aktora w ogóle. Mało wiarygodności było w tym, co przyszło zobaczyć na scenie. Ale z pomocą w uniesieniu aktorskich (i publiczności) wymagań przychodzi Andrzej Nejman, który na scenę wnosi atmosferę luzu i wreszcie komediowego wydźwięku. Postać Toma, przyjaciela Pana Młodego i największego poszkodowanego intrygi, zdecydowanie była najlepszą w całej sztuce. To ona jakoś trzymała mnie w poczuciu, że mam do czynienia z farsą. I tylko za sprawą tej roli, mogę zgodzić się z tym, że Ślub doskonały był komedią – jak wieści zapowiedź spektaklu. Ale zaprzeczę jakoby miał przynieść dawkę dobrego humoru. Bo tuż obok komizmu zdążyłam się otrzeć o banał, kicz i jarmarczność, w najgorszym ze swoich wydań.
Na tle pierwszoplanowych postaci zarysowały się dwie sylwetki, może nie tak istotne dla sztuki, ale za to bardzo komiczne. Niestety, na scenie Aldony Jankowskiej i Macieja Kujawskiego było niewiele. Pojawili się w spektaklu, w momencie, kiedy cała intryga zmierzała już do końca, aby jeszcze podtrzymać efekt, którego kulminacja miała nastąpić w bardzo wolnym tempie. Takie nieoczekiwane dla widza wejścia trochę tę komedię wydłużyły, a nawet powiedzieć można, że o całą drugą część. Bo o ile jeszcze w części pierwszej wszystko zgrabnie trzyma się w ramach absurdalnych zbiegów okoliczności i niewyjaśnionych przypadków, to już w kolejnej części gdzieś to wszystko przepada. Standardowo pojawia się wątek miłosny, który nie dość, że niepotrzebny to jeszcze źle poprowadzony. Dobrze, że na scenie była Magdalena Lamparska, bo to właśnie jej bohaterka, jako jedyna wiedząc o wszystkich dziwnościach wieczoru kawalerskiego, co chwilę przerywała te miłosne zaloty. Aby wreszcie wyjaśnić przyczyny kłamstwa i skończyć z tymi bezsensownymi sytuacjami. Aktorka swoimi zachowaniami i ruchami dodała kokieteryjności do spektaklu, i „chwała jej za to”.
Plusów dopatruję się także w scenografii, która zaaranżowana była na bogato wystrojony pokój dla nowożeńców, z przygotowaną do połowy ścianą (reszta należała do wyobraźni publiczności), która oddzielała sypialnię od salonu, co pozwalało akcji toczyć się na dwóch płaszczyznach. Widz mógł jednocześnie podglądać bohaterów znajdujących się w różnych pokojach, nawet w sytuacji, kiedy ich postacie nie były w ogóle istotne, dla dalszego zrozumienia sztuki. Ale na końcu i tak Ślub doskonały okazał się niedoskonałą komedią tylko momentami śmieszną. Próbą stworzenia na wyświechtanych motywach dobrego spektaklu, który miał zapewnić widzom frajdę i trochę zabawy. Tak się niestety niestało, nawet za sprawą plejady gwiazd. A role grane przez Katarzynę Zielińską i Martę Żmudę Trzebiatowską, celowo przeze mnie pominięte w recenzji, tak jak przypuszczałam, nie sprawiły, że spektakl stał się lepszy, a chęć obejrzenia go większa. Skończyło się tylko na westchnięciu i marzeniu zobaczenia w końcu komedii z prawdziwego zdarzenia. Śmiesznej po prostu, od samego początku do końca.
Ślub doskonały
Teatr Kwadrat
autor: Robin Hawdon
tłumaczenie: Elżbieta Woźniak
reżyseria: Marcin Sławiński
scenografia: Wojciech Stefaniak
kostiumy: Emilia Daroń
obsada: Paweł Małaszyński, Katarzyna Zielińska, Marta Żmuda Trzebiatowska, Andrzej Nejman, Aldona Jankowska, Magdalena Lamparska, Maciej Kujawski
0 komentarze