Ćwiczenia stylistyczne, reż. Maria Żynel
10:35W różnych kombinacjach i trudno wyobrażalnych wariantach trójka mężczyzn pokazuje jak można świetnie grać i jednocześnie bawić się na scenie. Jak można jedną opowieść przedstawić na kilkadziesiąt sposobów i sprawić, żeby widz nie nudził się ani chwili. A zadanie do wykonania nie jest łatwe, bo na warsztat wzięto Ćwiczenia stylistyczne Queneau
/fot. Bartek Warzecha/
Raymond Queneau to francuski klasyk. Poeta, eseista, powieściopisarz. Uwielbiany i kochany przez swój naród do tego stopnia, że jedna ze stacji paryskiego metra została nazwana jego imieniem. Zafascynowany możliwościami języka jeszcze przed wojną zaczął tworzyć Exercices de style. Już wtedy powstało piętnaście ćwiczeń, a cała reszta dopracowana i wydana została w niedługim czasie. Ukazała się roku 1947. Francuskie ćwiczenia stylistyczne cieszyły się ogromną sławą i szybką zyskały międzynarodowy rozgłos. Mimo, że ich popularność rosła, w Polsce ćwiczenia te były nie lada wyzwaniem dla tłumaczy. Dopiero w 2005 roku za sprawą Jana Gondowicza do zbiorów literackich dołączyły Ćwiczenia stylistyczne Queneau. W zaskakująco szybkim tempie książka zyskała duży rozgłos, a niejeden krytyk rozpisywał się nad jej doskonałością. Wydawać by się mogło, że w tym zbiorze nie ma nic nadzwyczajnego, bo opowiada on na dziewięćdziesiąt dziewięć sposobów historię pewnego mężczyzny z autobusu linii „S”. Lecz wykorzystanie wszelkich możliwych figur retorycznych i stylów literackich sprawia, że nie sposób oderwać się od ćwiczeń, które nie tylko stają się refleksją nad możliwościami języka, ale poza tym są zabawnym słownym kalambury bawiącym już od pierwszych stron.
Razu pewnego, wsiadłszy w linii „S" autobus, / Ujrzałem głąba wysokiej próby, co na globus /Z kwaśnym wyrazem gęby nadział kapelucho. Trzynastozgłoskowo. Młody człowiek o niezbyt rozgarniętym wyrazie twarzy zaprezentował przy tej okazji swe poglądy goszczącemu nieopodal dżentelmenowi, po czym oddalił się, ażeby spocząć. Antyfrastycznie. W dalszstępnej temporastrefie dojstrzegam, jak dworsęłazi z jaktosiem, który klarmaczy mu: „Dodszyj sobie wspomaguzik przy prochoszczu". I wyszczekazuje gdzie. Łącznosłownie. Później jeszcze: policyjnie, sprawozdawczo, nawspacznie czy wierszem wolnym. I tak, trzech aktorów w eleganckich garniturach: Marcin Bartnikowski, Marcin Bikowski i Łukasz Lewandowski mierzy się z wyzwaniem postawionym przez Queneau. Próbują w ciekawy i zabawny sposób ubrać te kilkadziesiąt ćwiczeń i sprawić, żeby widz nie nudził się ani chwili. Ku zdumieniu wszystkich, zadanie zostaje wykonane. Wykorzystanie całego wachlarza zabiegów scenicznych, wszelakich rekwizytów, dobrej muzyki i gry świateł sprawia, że opowieść o jednym mężczyźnie z nikomu nieznanej linii autobusu zaczyna intrygować.
Od samego początku wiadomo, że bohaterem spektaklu będzie język, co sugerują już wypowiadane w różnym języku frazy rozpoczynające Ćwiczenia stylistyczne w reżyserii Marii Żynel. Kiedy jednak ogląda się sztukę to język szybko schodzi na drugi plan, a jego miejsce zastępuje trójka aktorów. To oni musieli posiąść umiejętność rozwagi w wykonywaniu ćwiczeń języka, dokładność w wypowiadaniu słów i plastyczność w mimice i gestach. Bohaterowie nie tylko dobrze wykorzystali każdą z tych trzech możliwości, ale dodając do tego własną osobowość i aktorskie zabiegi sprawili, że spektakl stał się nie tylko rozrywką, ale przyniósł również refleksję na temat często pomijanego i zapominanego języka. I nie da się obejrzeć tej sztuki inaczej niż zachwycając się nad grą aktorską, bo to właśnie dzięki niej Ćwiczenia stylistyczne odniosły sukces.
/fot. Bartek Warzecha/ |
Ćwiczenia stylistyczne
autor: Raymond Queneau
przedład: Jan Gondowicz
reżyseria: Maria Żynel
scenografia i kostiumy: Maria Żynel, Marcin Bikowski
lalki: Marcin Bikowski
muzyka: Rafał Rozmus
współpraca dramaturgiczna: Marcin Bartnikowski
konsultacja choreograficzna: Anna Godowska
obsada: Marcin Bartnikowski, Marcin Bikowski, Łukasz Lewandowski
0 komentarze