Pieśń nad pieśniami, reż. Maciej Wojtyszko
09:00Gdyby porzucić próby interpretowania tej pieśni byłby to po prostu poemat o miłości. Pełen słów wzniosłych dla ukochanej osoby, pochwalnych dla uczucia rodzącego się między dwojgiem ludzi i wzniosłych, bo wyrażających najwyższe pragnienia
I kiedy przed nami staje człowiek strudzony życiem. Trochę nieśmiały, a trochę smutny. Cytując słowa Pieśni nad pieśniami uczucie bólu, niespełnionych pragnień i niespełnionego uczucia przechodzi wprost do wnętrza duszy. Nagle ten sam człowiek zaczyna w naszych oczach stawać się kimś innym, niespełnionym poetą i powściągliwym egzystencjalistą, który staje przed widzem, jakby nagi, bo obdarty z uczuć najwyższych. Nieproszony o nic, zaczyna opowiadać swoje życie, mówić coś nieskładnie o bracie, który pozostawił sierotę Buzię, o rodzicach, którzy przyjęli ją pod własne skrzydła i o nim, który pokochał ją jak siostrę. Słowa: jak siostrę padają z jego ust z gorzkim grymasem, bo szybko zaczynają znaczyć coś więcej.
Sens monodramu wyreżyserowanego przez Macieja Wojtyszko bez trudu odnaleźć można w obrazach, jakie kreśli główny bohater sztuki. Nie są to dawno zapomniane wspomnienia, tylko wciąż żywe i rozdrapywane na nowo rany niespełnionej miłości. Miłości, która w oczach wielu nigdy nie może się wydarzyć. Za każdym razem, kiedy Jerzy Walczak cytuje słowa Pieśni nad pieśniami czy słowa tekstu sztuki, głos więźnie w gardle, a serce zaczyna mocniej bić. Oto stojący przed nami, już nie młody aktor, opowiadając o miłości, wzrusza. Nawet jego słabo rozświetlona twarz staje się smutną opowieść o mężczyźnie ograbionym z uczuć. A plastyczność i ogromne zaangażowanie przywołują na myśl samotność, odrzucenie i wieczną ucieczkę życia przed czymś, co można kochać.
Bohater wprost opowiada o swoich wspomnieniach z Buzią, a pod grubą warstwą tych słów ukrywa to, co myśli naprawdę. Jego Pieśń nad pieśniami czytana jest wprost do przybranej siostry. To w niej widzi swoją Oblubienicę, Sulamitkę, na którą tak długo czekał. W jego życiu, jak i na scenie, symbolem bólu staje się słabo oświetlone krzesło. Zwykły mebel, który w początkach i zakończeniu pozostaje pusty czekając na dokończenie niespełnionej historii. Krótki epizod z jego udziałem to tylko wielki moment bohatera na przypomnienie sobie wszystkich cierpień i wielkiego uczucia, jakim darzy Buzię. Jego walka z miłością nigdy nie może znaleźć spełnienia, bo nie tego oczekiwali od niego rodzice czy bliscy. Kiedy jednak ten człowiek staje przed widzem w całej swej bezbronności i zaczyna cytować tekst Pieśni nad pieśniami nad publicznością zaczyna unosić się uczucie smutku i nostalgii po ogromnej stracie.
Pieśń nad pieśniami
autor: Szolem Alejchem
reżyseria: Maciej Wojtyszko
muzyka: Jerzy Derfel
obsada: Jerzy Walczak
*spektakl prezentowany w ramach 13. Ogólnopolskiego Przeglądu Monodramu Współczesnego
0 komentarze