Premiera w Powszechnym: Krzyczcie, Chiny!. Wywiad z reżyserem spektaklu, Pawłem Łysakiem
16:31Już niebawem na scenie Teatru Powszechnego im. Zygmunta Hubnera zobaczymy spektakl Krzyczcie, Chiny! w reżyserii Pawła Łysaka, obecnego dyrektora. Głównym celem dramatu, opartym na literaturze rosyjskiej, będzie odniesie się do stale pogłębiających rozwarstwień społecznych. Ale na tym nie koniec, bo sztuka wywoła u widza refleksję i zmusi do zastanowienia nad obecnymi mechanizmami kapitalizmu
/fot. materiały prasowe/
Agnieszka Kobroń: Wystarczy przejść ulicami Warszawy, aby usłyszeć jak często i jak dużo ludzie narzekają. A to na brak pracy, pieniędzy, a to na złą politykę. I prawdą jest, że ten lament wciąż nie ustaje. Bardzo ciekawi mnie jak pan myśli dlaczego, co jest tego powodem?
Paweł Łysak: Powodów może być wiele, to zależy zarówno od czynników społecznych czy politycznych jak i psychologicznych. Podobno sondaże mówią, że zadowolenie Polaków z życia jest wysokie, a ocena sytuacji społecznej bardzo niska.
Pan też narzeka?
Staram się nie narzekać. Ale często informacje przekazywane przez media potrafią mnie zdenerwować. Chyba za bardzo zajmują nas sprawy nieistotne, lepiej skupić się na rzeczach ważniejszych, przecież wszyscy mamy coś do zrobienia. Warto podchodzić do życia odpowiedzialnie. Poświęcić czas bliskim, przyjaciołom, ludziom z którymi współpracujemy, innym dla których możemy coś zrobić. Przecież tak wiele od nas zależy.
W najbliższym czasie w Teatrze Powszechnym zobaczymy spektakl Krzyczcie, Chiny! w pana reżyserii, który oparty jest na tekście Siergieja Tretiakowa. Po raz kolejny na scenie teatru zobaczymy literaturę rosyjską. Czy widz ma spodziewać się jakiś nawiązań do obecnej sytuacji politycznej na wschodzie?
Tekst ten powstał prawie sto lat temu, w czasach bolszewickich, porewolucyjnych, a dzięki przedstawieniu Leona Schillera stał się legendą polskiego teatru. Spektakl w jego reżyserii wystawiony w Polsce na początku lat 30 wywołał burzę, a nawet zmusił widownię do okrzyków. A wracając do pani pytania, to należy zwrócić uwagę, że tekst ten nie mówi o Rosji, ponieważ jego bohaterami są Chińczycy i wyzyskujący ich Europejczycy. Ten tekst, nazwany faktomontażem, bazując na autentycznej historii pokazuje pewien mechanizm, który się nie zmienił. To jest proces zachodzący pomiędzy biednymi, a bogatymi, oparty na wyzysku, buncie i walce. Mechanizm uniwersalny, który działa również w dzisiejszym świecie i pokazuje rozwarstwienie społeczne.
Sądzi pan, że to się kiedyś zmieni, że rozwarstwienie społeczne może się zmniejszyć?
Szczerze mówiąc, myślę, że ta tendencja się nie zmieni. Zresztą doskonale mówi o tym książka Kapitał XXI wieku Piketty’ego Thomasa. Autor z pełną dokładnością pokazuje jak bardzo to rozwarstwienie postępuje. Jak te różnice majątkowe pomiędzy najbogatszymi, a najbiedniejszymi się pogłębiają.
Zatem sztuka Krzyczcie, Chiny! podąży w stronę kapitalizmu i tendencji społecznych, które są coraz bardziej widoczne.
Tak, jest właśnie o tym i nie trzeba jej wcale uwspółcześniać ani dostosowywać do jakiejś bardzo konkretnej, jednostkowej sytuacji.
Dzięki niej możemy opowiedzieć jakąś historię, czy opowiastkę, i w sposób emocjonalny, trochę humorystyczny a trochę dotkliwy pokazać, co w niej widzimy i wspólnie z widownią zastanowić się jakie mechanizmy nami kierują.
Czyli według pana teatr jest tym idealnym miejscem na rozmowę, dyskusję?
Zdecydowanie. Teatr jest miejscem, w którym można rozmawiać w trochę inny sposób niż w mediach przez to, że stawia rzeczy w szerszym kontekście. Z drugiej strony daje możliwość wypowiedzenia się w kwestiach ważnych, ocenić dziejące się wydarzenia. W mediach wszyscy sobie przerywają, wszystko dzieje się doraźnie, a w teatr jest czas na bardziej pogłębioną analizą, na łzy i emocje, na śmiech i zabawę.
Nie obawia się pan, że publiczność zareaguje podobnie jak podczas sztuki Leona Schillera?
Wręcz przeciwnie, myślę, że to byłoby wspaniałe.
Powiedział pan, że w tym spektaklu ma pojawić się zarówno powaga jak i śmiech. W czym pan chce przemycić ten humor, przecież utwór Siergieja Tretiakowa w żaden sposób nie odwołuje się do aspektów komediowych.
W życiu i w teatrze towarzyszą nam różne sytuacje to, co jest śmieszne bywa poważne i na odwrót. Może to banał, ale często zapominamy, że tak jest.
Przez odwołania do takich odmiennych sytuacji, jest w tym spektaklu coś szczególnego, co chce pan powiedzieć widzom?
Na pewno to, że warto się buntować i że nie zawsze dobrze jest być bogatym. Zapraszam na spektakl.
0 komentarze