Wujaszek Wania, reż. Andrzej Bubień
14:33Nie podlega wątpliwości, że spektakl jaki stworzył Andrzej Bubień choć niesie ze sobą rozwiązania trudne i przerażające, zachwyca. I to nie tylko dzięki aktorskiej grze, ale również przez sam pomysł realizacji oraz umiejętne wykorzystanie potencjału dzieła Antoniego Czechowa. Wszystkie te elementy sprawiają, że sztuka Wujaszek Wania nabiera kształtów i wyrazistości, stając się przewodnikiem po utraconym życiu
/fot. materiały prasowe/
Wielość spojrzeń bohaterów. Mglistych i szarych. Pełnych niezrozumienia oraz pragnienia akceptacji. Wielość ruchów, przeplatających się. Akrobacyjnych. Próbujących wzbudzić podziw. Wielość słów znaczących, lecz niedocenionych. Płynących po scenie, ale niewywierających żadnego wpływu na dziejące się obok wydarzenia. Bo wszystkie postacie tylko snują się w tym natłoku myśli i prawd, a wniosek, choć od samego początku nasuwa się sam, nikt poza widzem nie umie odgadnąć jego sensu. Ani nawet nie próbuje uratować się przed zatraceniem i własną porażką. Akcja sztuki wyreżyserowanej przez Andrzeja Bubienia, której tak smutny wydźwięk głoszę, dzieje się w pewnym wiejskim dworze. Spokój mieszkańców tego domu nieoczekiwanie zostaje zakłócony przez przyjazd właściciela majątku, profesora Sieriebriakowa (Piotr Machalica) i jego pięknej żony Heleny (Anna Dereszowska).
Ta dwójka, którą dzieli spora różnica wieku, doprowadzi do upadku mieszkających we dworze ludzi. A wszystko to stanie się za sprawą zaledwie dwóch bodźców: starości oraz kobiety. Pierwsza tragedia rozgrywać się będzie wokół postaci profesora, który jako wielki uczony stał się egoistą zapatrzonym w siebie. Nie dostrzega swojej niedoli naukowej i tego, że już dawno utracił uznanie i szacunek. Konsekwentnie wywyższa się ponad innych, czyniąc całą resztę nic nieznaczącymi podwładnymi. Drugi problem pojawi się wokół postaci Heleny, która przez urodę, młodość i intrygancką duszę, doprowadzi do ruiny uczucia wszystkich bohaterów. Jej postać jest próżna, […] ona tylko je, śpi, przechadza się, czaruje […]. Nie ma żadnych obowiązków, pracują za nią inni. I tak kobieta, podobnie jak jej mąć, nie dostrzegając własnego egoizmu, sieje zniszczenie.
Lecz początek dramatu zaczyna się od wróżby końca tego, co wydarzy się na scenie. Przed widzem staje człowiek zamyślony, rozpoczynający swój egzystencjalny potok myśli od słów: Tak... W ciągu dziesięciu lat stałem się innym człowiekiem. A z jakiego powodu? To Astrow (Michał Żebrowski) próbujący odnaleźć odpowiedź na nurtującego go pytanie utraty czasu, straconych lat. Jego słowa staną się zapowiedzią wydarzeń przyszłych, które doprowadzą do odkrycia bolesnej prawdy opartej na wierze we własne przekonania i słuszność nauk oraz poglądów. To, co okaże się rozwiązaniem stanie się niemocą walki z systemem, do którego człowiek wpada nie mogąc się z niego wydostać. Myśli Astrowa zostają przerwane przez Iwana Wojnickiego (Wojciech Malajkat), tytułowego Wujaszka Wanię. On grający rolę największego męczennika w tym dramacie, okaże się najbliższy odkrycia bezsensowności ideologii i rodzących się poglądów. On jeden spróbuje zawalczy i przeciwstawić się temu, co przyniósł los. I on, jako najbardziej bliski prawdy, poniesie największą porażkę. Samą jego postać można określić, jako byt filozoficzny szukający uzasadnień, obserwujący. Przemyka między bohaterami próbując otworzyć im oczy na postać profesora Sieriebriakow, który sieje zniszczenie poprzez wiarę w prawdę nauki. Rola Malajkata zachwyca. Staje się spójnikiem łączącym cały dramat w jedną całość. Od tej postaci nie sposób wzroku oderwać, bo jego kreacja staje się najprawdziwszą konstrukcją wszystkich tez płynących z dramatu.
Rozmowy o życiu przeplatają się w tej sztuce z tematami o chęci posiadania szczęścia i miłości, które spełnić się nie mogą. I to one niszą najbardziej bohaterów, zadając im ból. Ale gdzieś obok pojawia się także wątek starości. I każdy z tych tematów jest wyraźnie zaakcentowany i właściwie omówiony. Nie pojawia się wrażenie jakiegoś pominięcia czy niezrozumienia. Wszystko wypływa ze sztuki. A w mowie bohaterów można odnaleźć wątek utraconego czasu. Patrząc na nich i słuchając ich słów nie ma wątpliwości, że przegapili moment kiedy mogli mieć wszystko. Lecz do tego momentu nie da się już wrócić, a pojawiające się siwe włosy zniszczyły wszystko. Teraz nie pozostało im nic jak tylko pogrążyć się we własnym smutku i tak dociągnąć to szare życie do końca. Smutny wydźwięk tego dramatu dodatkowo podkreśla scenografia, która wydaje się niczym innym jak wielką pustką, którą postacie próbują zagospodarować sobą. Nanieść na nią trochę własnych cech, które pozwoliłyby im wierzyć we własne istnienie.
Rozczarowanie, z którym przyjdzie zmierzyć się każdemu z bohaterów okazuje się dla nich wyzwaniem. Wbrew wszystkiemu zamiast zmian, wracają do starego ładu, który w ich mniemaniu stanie się najbardziej sensownym rozwiązaniem: znowu wszystko będzie u nas jak dawniej, po staremu. Przestaje się dla nich liczyć prawda, którą odkryli o własnej niedoli i utracie cennych lat życia. Wracają do stałego rytmu dnia, własnych obowiązków nie sprzeciwiając się, lecz poddając biegowi trwającego już systemu. Ta ich niemoc sprzeciwu staje się wstrząsającą prawdą ludzkiej egzystencji, utartych schematów, z którymi nikt nie potrafi walczyć. Ani nawet spojrzeć prosto w oczy. To życie brudne i głupie, wciąga jak bagno. Otaczają ciebie dziwadła, same dziwadła; poobcujesz z takimi parę lat i sam - nawet się nie spostrzeżesz – stajesz się takim samym dziwadłem... Nieunikniony los.
/materiał prasowy/ |
Wujaszek Wania
tekst: Antoni Czechow
reżyseria - Andrzej Bubień
scenografia - Anita Bojarska
muzyka - Piotr Salaber
choreografia - Olga Wąchała
obsada: Wojciech Malajkat, Piotr Machalica, Anna Dereszowska, Michał Żebrowski, Dorota Krempa, Joanna Żółkowska, Miłogost Reczek, Irena Jun
0 komentarze