Juliusz Cezar, reż. Barbara Wysocka

13:45

Dzieło Williama Shakespeare’a zagościło w Teatrze Powszechnym i to dosłownie. Juliusz Cezar wyreżyserowany przez Barbarę Wysocką w stanie nienaruszonym, bez pominięcia któregoś z wątków, z zachowaniem języka, został przeniesiony na scenę. Nie brak w nim jednak kilku odnośników do współczesności, które w pierwotnym zamierzeniu odnieść się miały do władzy obecnej i tej sprzed 1989 roku, ale czy rzeczywiście tak się stało?

/fot. Krzysztof Bieliński/

Stos teatralnych krzeseł ułożony na wzór piramidy u szczytu, której znajduje się władza. I oni, wspinający się po jej szczeblach w nadziei pozyskania szacunku oraz poddaństwa społeczeństwa. Szczyt jednak nie jest na wyciągnięcie ręki, wymaga trudu, czasami wielu kłamstw, a w końcu zdrady. Nie trudno zauważyć, że żaden z bohaterów nie siada na najwyższym ze wzniesień, a ich rola w tej (wymyślonej) hierarchii bywa zmienna. Czasami upadają na samo dno, żeby pod wpływem jakiegoś pomysłu, przychylności Cezara, znów wznosić się na wyżyny. Jest jednak myśl, która powoli w nich kiełkuje i spędza sen z powiem. Zabić tego, który bogiem się stał: [...] chciałbym raczej umrzeć tysiąc razy, / Niż drżeć w obliczu równej mi istoty. / Wolny, jak Cezar, na świat ten przyszedłem, / I ty tak wolny, jak on; wyrośliśmy, / Jak on zimowe znosić zdolni mrozy. Zastany porządek burzy się, tak jak ułożona z krzeseł piramida. I szybko w tej poukładanej scenografii zaczyna panować chaos. Unosić się dym, pośród palących zgliszcz. Brutus (Arkadiusz Brykalski), Kasjusz (Michał Czachor), Kaska (Mateusz Łasowski), Cynna (Anna Moskal), Treboniusz (Grzegorz Falkowski) zawierają sprzysiężenie przeciw Juliuszowi Cezarowi (Michał Jarmicki). Postanawiają zabić władcę – jak to powie do ludu Brutus – za „ambicję”.

Najważniejsza jednak w spektaklu nie staje się fabuła, a postawa bohaterów, psychologizm ich działania i powody, które ostatecznie pchną do zbrodni. Jak pod wpływem rozważań, słów wypowiedzianych w nadmiarze, najwierniejsi przyjaciele stają się wrogami, a wrogowie wspólnikami. Jak chęć utrzymania dawnego porządku, przychylności ludu, a w końcu władza, cieszących się szacunkiem ludzi, zmienia w morderców. Już po samej postawie Cezara, który nie przemieszcza się po scenografii, tylko siedzi w wyznaczonym dla siebie miejscu, wypowiadając zdawkowe zdania wiemy, że to nie on jest tutaj ważny. Całość psychologicznych rozterek zostanie zamknięta wśród ról: Brutusa oraz Kasjusza.

Tomasz Śpiewak starannie przełożył dzieło Williama Shakespeare’a na scenę. Zadbał, aby żadna część tego dramatu nie została pominięta. Wraz z Barbarą Wysocką, reżyserką, nieco dzieło uwspółcześnił. Dodano do niego kilka rozważań własnych o rzeczywistości sprzed 1989 roku i tej obecnej. Ubrano aktorów w dobrze skrojone garnitury nadając im wyrazu obecnych polityków. Użyto przemówienia gen. Wojciecha Jaruzelskiego obwieszczającego wprowadzenie stanu wojennego w Polsce. A całość otoczono piosenkami zespołu Kult w nadziei, że będzie nowocześnie i współcześnie zarazem, że widmo walk toczących się pod Filippi, przeniesione zostanie na grunt własny, z zapowiedzią wybuchu wojny domowej w kraju. Lecz Juliusz Cezar Shakespeare’a wciąż pozostaje wyłącznie jego dziełem. Pojawiające się elementy to tylko niepasujące do całości dodatki, z których tak naprawdę nie wynika nic. Są niepotrzebne, a ich nadmiar wydłuża niepotrzebnie dzieło.

W tym całym zamęcie wielką radość sprawiała gra Brykalskiego, Czachora i Łasowskiego. To oni ożywiali scenę, jakoś odciągali uwagę od tego, co zbędne i niepotrzebne. W dużej mierze o losach całej sztuki zaważyło zbyt późne wprowadzenie postaci Marka Antoniusza, w którego wcieliła się sama reżyserka. Bohaterowie wspominają o nim przelotnie podczas rozmów, ale istnieje on tylko w wyobraźni. Pojawia się zaraz po zabójstwie Cezara, domagając praw do mowy pogrzebowej nad ciałem zmarłego, a ostatecznie podburzając lud przeciw zabójcą. Chociaż jego rola jest równie ważna w spektaklu jak wszystkich pozostałych, zbyt późne wprowadzenie postaci, wywołuje efekt odmienny od zamierzonego. W żaden sposób nie wzmacnia wyrazu zadanej zbrodni, nie wpływa na bohaterów, nie podburza „widzów”, nie obwieszcza nadejścia wojny domowej. I w końcu nie staje się postacią, która pragnie zwrócić oczy publiczności w kierunku powtarzającej się historii i widma zagrożenia wynikającego ze złych rządów. Wysocka przeliczyła możliwości bycia jednocześnie reżyserką i aktorką w spektaklu, bo odkąd pojawia się na scenie nie tylko historia bohaterów zmierza do tragicznego końca, ale również spektakl pchnięty jest w tym kierunku, przynosząc ostatecznie uczucie zawiedzenia i nie takiej inscenizacji, jak można się było spodziewać.

/fot. Krzysztof Bieliński/

Juliusz Cezar
reżyseria: Barbara Wysocka
dramaturgia: Tomasz Śpiewak
scenografia: Barbara Hanicka
kostiumy: Julia Kornacka
reżyseria światła: Artur Sienicki
obsada: Anna Moskal, Barbara Wysocka, Arkadiusz Brykalski, Michał Czachor, Grzegorz Falkowski, Michał Jarmicki, Mateusz Łasowski

Zobacz także

3 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE