Bywają pewne granice. Wywiad z Pawłem Rupalą
07:38Działa na granicach sztuki i performance. Miesza własne życie z teatrem, kabaret ze stand-upem. Jego występy są nietypowe i rzadko kiedy publiczność ma do czynienia z taką formą, zresztą, podobnie jak z tego typu wywiadem. Ale Paweł Rupala dokładnie wie, jaką drogą chce podążać. Nie przypadkiem przecież rzucił pracę w korporacji. I jak sam mówi stara się być Papiną McQueen wyłącznie na scenach teatralnych i w klubach kabaretowych, reszta to już samo życie
Agnieszka Kobroń: Na początek poproszę cię o krótką charakterystykę tego, czym się dokładnie zajmujesz. Teatr, jaki robisz należy do rzadkości i założę się, że wiele osób nawet nie zdaje sobie sprawy, że coś takiego istnieje.
Paweł Rupala: To może najpierw się przedstawię, mój pseudonim artystyczny to Papina McQueen i na scenie jestem od czterech lat. Wszystko zaczęło się od tego, że postanowiłem rzucić pracę w korporacji i w końcu zacząć robić to, o czym marzyłem naprawdę. Śmieję się, że miałem już dość stałej pensji i dlatego rzuciłem swoją pracę.
Kilka lat temu poszedłem na casting do Teatru Zagłębie w Sosnowcu. Poszedłem tam z przypadku, kompletnie nieprzygotowany. Pamiętam, że oprócz mnie było jeszcze sześciu innych chłopaków. Przyszedł reżyser i kazał nam się przedstawić, więc wstałem i powiedziałem, że jestem po ekonomii i właśnie rzuciłem pracę w korporacji. Kolejne pytanie, czy mam doświadczenie teatralne, więc powiedziałem prawdę, że nie mam. I gdybyś w tym momencie zobaczyła twarz reżysera, jego wzrok był bezcenny. Ale nie przejąłem się tym zbytnio, bo sądziłem, że następni kandydaci mają podobne doświadczenie do mnie. Jakże się zdziwiłem, kiedy okazało się, że większość z nich to zawodowi aktorzy.
Mimo wszystko nie zwątpiłeś w siebie? Nie poddałeś się?
Skądże znowu. Posłuchaj co było potem. Pierwszym zadaniem było przedstawienie monologu. Tylko problem był w tym, że ja nic nie przygotowałem, więc to co powiedziałem było czystą improwizacją. Wziąłem krzesło i zacząłem udawać szaloną stewardesse. Opowiadać o tym, jak to wylądowałam na lotnisku w Kairze, gdzie jest pełno sarkofagów. Wydawało mi się, że nie mam szans, ale po naradzie okazało się, że to właśnie mnie szukali. Od razu zapytano czy zagram drag queen, wtedy jeszcze nie wiedziałem co to w ogóle jest, ale się zgodziłem. I tak oto zadebiutowałem w spektaklu Kariera Artura Ui wyreżyserowanym przez Jacka Bunscha.
Na scenie zagrałem prostytutkę u boku Ewy Kopczyńskiej, znakomitej aktorki. Najlepsze jest to, że spektakl reklamowano moim zdjęciem w kobiecym przebraniu, a po spektaklu jeden z krytyków teatralnych podszedł do reżysera i pogratulował dobrej aktorki, na co reżyser powiedział, że przecież jestem mężczyzną. I to był szok. Potem przebrałem się za kobietę jeszcze raz będąc w Warszawie, w nieistniejącym już klubie La Garage z okazji Halloween. Tam z kolei spotkałem Kim Lee, słynną drag queen, która zaprosiła mnie na swój festiwal. I wtedy pomyślałem, dlaczego nie iść w tym kierunku i nie spróbować.
Myślałeś wcześniej, żeby występować w teatrze, czy to raczej przyszło wraz ze znudzeniem korporacyjnym życiem?
Musiałem myśleć już w latach szkolnych (śmiech). Nienawidziłem języka polskiego i można powiedzieć, że z wzajemnością. Ale, żeby mieć dobrą ocenę zapisałem się do szkolnego teatru i występowałem wszędzie gdzie tylko się dało. To po części także zasługa mojej nauczycielki, która mnie w tę stronę popchnęła, a później się swojej decyzji trzymała. Zresztą teatr uwielbiałem już od dawna. Moja pierwsza wizyta w nim sprawiła, że się zakochałem. I nie żałuję swojej drogi. Mógłbym pracować w korporacji, ale chciałem czegoś innego. Żyję jak chcę. A na chwilę obecną udało mi się już być konsultantem artystycznym w Teatrze Bagatela w spektaklu Mefisto w reżyserii Michała Kotarskiego, zagrać w Teatrze Małym w Tychach, a teraz można mnie zobaczyć w rewii Pokochaj mnie wyprodukowanej przez Henryka Pasiuta, gdzie oprócz mnie wystąpią jeszcze dwie inne drag queen: Pussy Cat oraz Lady Brigiette.
Zanim przejdziemy dalej, powiedz jak powstał twój pseudonim Papina McQueen?
McQueen przyszło jakoś tak samo. Wiedziałem to już od momentu włożenia szpilek w teatrze i zobaczenia siebie w lustrze. Chciałem, żeby było bardzo wzniośle. Natomiast Papinę zasłyszałem w radio, jak jakiś dziennikarz rzucił przelotem to imię w rozmowie.
Na scenie można cię zobaczyć jako Papinę McQueen w Stewardessie w przelocie – twoim autorskim przedstawieniu.
Tak, zgadza się. Jest to program kabaretowo stand-upowy opowiadający o tym, co spotyka stewardessę Papinę w różnych liniach lotniczych. Na pewno zobaczymy ją w Lufthansie, Ryanairze, Locie, a także kolumbijskich i rosyjskich liniach lotniczych. Niestety, musiała zrezygnować z Wizzair, bo nie lubi koloru różowego.
Skąd pomysł na stworzenie takiego widowiska?
Zawsze chciałem latać. Próbowałem dostać się na stewarda, ale nigdy mi się to nie udało, więc postanowiłem moje marzenie przenieść na scenę i stworzyć swój własny program artystyczny Papina McQueen stewardesa w przelocie. Ale to był na razie pomysł.
Napisałem do tysiąca agencji artystycznych przedstawiając go i jedynie Henryk Pasiut zdecydował się mi odpisać. Zaproponował spotkanie. Przyjechałem do Krakowa, gdzie odbyła się rozmowa. Wraz z Henrykiem była także Aldona Jankowska. Coś między nami zaiskrzyło, oni zdecydowali się mi pomóc i udało się pod ich kierunkiem ten spektakl zrobić.
W swoim występie decydujesz się na stand-up, a to nie jest wcale łatwa zadanie.
Nawet nie masz pojęcia jak piekielnie jest to trudne. Trzeba cały czas koncentrować się i na wypowiadanym tekście i na reakcjach publiczności. Nigdy też nie wiesz, co może się stać. Raz miałem sytuację, że kiedy mówiłem swój tekst napomknąłem coś o kawie ktoś poszedł i mi tę kawę kupił. Ja mówię już zupełnie inny fragment, a ten mężczyzna do mnie podchodzi z filiżanką. Tekst się sypie, a ja muszę szybko wykombinować co zrobić, żeby nadal utrzymać dobry ton występu i nie wypaść z rytmu. To jest trudne.
Z jakimi reakcjami spotykasz się najczęściej po występach?
Najczęściej są to bardzo miłe reakcje. Kiedyś w jednym z klubów podeszła do mnie jakaś para i chłopak powiedział do swojej dziewczyny, że powinna mieć takie nogi jak ja. To był chyba najlepszy komentarz, jaki w życiu usłyszałem (śmiech). Znowu w Bielsku Białej, kiedy czekałem na swój występ przy barze, poszedłem do mnie jakiś mężczyzna i zaczepił. Jak zobaczył, że to ja jestem gwiazdą dzisiejszego wieczoru to zaczął się śmiać i mnie przepraszać. Był bardzo speszony, kiedy dowiedział się, że nie podrywa kobiety, a mężczyznę.
A jakieś negatywne reakcje? Nie miałeś z nimi do czynienia?
Nie, ale to też pewnie przez to, że nie przebieram się na co dzień, nie biegam po paradach równości. To co robię, czym się zajmuję jest dla mnie sztuką, artystyczną wypowiedzią i nie mieszam tego z niczym innym. Staram się być Papiną McQueen wyłącznie na scenach teatralnych i w klubach kabaretowych, i to mi wystarcza. Wiadomo, że przebieranie się za drag queen nie jest normą, i że to jest bardzo specyficzne środowisko, ale przeznaczone przecież dla wszystkich, a nie tylko dla środowisk LGBT.
Wydaje mi się też, że nie mam do czynienia z negatywnymi opiniami przez to, że wychodząc na scenę mam pewne granice. Dla ludzi już samym szokiem jest to, że przed nimi pojawia się mężczyzna w przebraniu kobiety i dlatego staram się badać reakcje ludzi. To czy patrzą na mnie z zaciekawieniem czy dystansem, bo dopiero wtedy jestem w stanie określić na ile będę mógł sobie pozwolić dalej.
A twoim bliscy, rodzina nie mieli problemu z tym co robisz, że przebierasz się, występujesz jako drag queen?
Nie, ponieważ oni wiedzą, że to jest jedynie postać. Kiedy moja mama zobaczyła mnie w teatrze była zachwycona i od samego początki wspiera mnie w tym, co robię. Nawet przyprowadza swoje koleżanki, żeby się im pochwalić.
Rewię Pokochaj mnie w reżyserii Helene Lefleur, o której wspomniałeś na początku naszej rozmowy będzie można zobaczyć na scenie Klubu Kabaret w Krakowie. Czy w niej także wystąpi Papina?
Oczywiście, tylko tym razem szalona stewardesa zatańczy burleskę. Nasza rewia będzie niezwykła, bo na scenie oprócz mnie wystąpią dwie inne drag queen, a także Victor Febo, który prezentuje iluzję. Będzie tam także część, gdzie pod wpływem „magii” Papina zmieni swój strój w parę sekund.
Brzmi zachęcająco. Czego więc można spodziewać się po rewii Pokochaj mnie? Będzie o miłości?
Tak, ale innej niż myślisz. Bo rewia ta opowiadać będzie o kobietach. O tym, że w każdej z nich jest piękno, że każda ma w sobie kobiecość, tylko nie należy się jej bać, a pokazywać ją światu. Pokochać siebie. Będzie naprawdę ciekawe i zaręczam ci, że nie sposób się podczas tego występu nudzić.
0 komentarze