Wyznawca, reż. Natalia Korczakowska

08:38

Ktoś powiedział dobre, ktoś rzucił przereklamowane. A ja pomiędzy tymi dwoma opiniami zastanawiałam się czy dla tego przypadku istnieje jakaś racja pośrodku. Widziane wcześniej fragmenty spektaklu pozwalały snuć opinie o sztuce doskonałej, z ciekawą fabułą i bolącym problemem, świetną reżyserią i efektami dźwiękowymi. Lecz w czasie jej trwania wszystkie te wyobrażenia upadały. I nie mogłam zrobić nic, aby zatrzymać to, co traciłam już bezpowrotnie

/fot. Krzysztof Bieliński/

Natalia Korczakowska, reżyserka spektaklu Wyznawca, łącząc film The Believer (Fanatyk) Henry’ego Beana ze staropolskim dialogiem pasyjnym O ofiarowaniu Izaaka skupiła się przede wszystkim na przedstawieniu dwóch religii: chrześcijańskiej i judaistycznej. Na walce z wiarą, własnym sumieniem oraz rozważaniami nad prawdą o Bogu i jego istnieniu. Swoją wizję umiejscowiła w niezwykle minimalistycznej scenografii, w tle której królował orzeł III Rzeszy wyraźnie podkreślając, że dla tej sztuki ważna stanie się stworzona przez Hitlera ideologia i jej skutek wywarty na społeczeństwie. Przez to też cała fabuła skupiła się wokół jednego wątku, a właściwie, jednej postaci. Danielu Burrosie (Mateusz Król), który popełnił samobójstwo w wyniku ujawnienia na łamach New York Timesa jego żydowskich korzeni. Od przytoczenia tego właśnie faktu widzowi dane jest poznać głównego bohatera. To John McCandlish Phillips (Wojciech Żołądkowicz), dziennikarz, który całą tę aferę rozpętał odważył się na scenie głośno o niej powiedzieć. Stopniowo zaczyna cofać się do wydarzeń wcześniejszych i przedstawiać życie jednego z najzagorzalszych zwolenników nazizmu, żyjącego w Ameryce, nienawidzącego Żydów po prostu za to, że istnieją. Niewiedzieć czemu decyduje się opowiedzieć tę historię. Być może robi to z racji dziennikarskiej powinności lub chce oczyścić siebie ze zarzutów oskarżających go o współwinę za tę śmierć, a być może, ze zwykłej chęci przedstawienia postaci Daniela w całej swej okrutności.

- Żydostwo to choroba, rzuca Daniel już na początku sztuki, próbując tymi słowami przekonać zebranych na przyjęciu partii faszystowskiej gości, że antysemityzm to dobro. Nikt jednak nie wie, że słowa te wymierzone są także prosto w niego samego, aby zmanipulować własne myśli i wykorzenić z nich żydostwo przekazane wraz z narodzinami. Liczne rozterki na temat własnego „ja” targające Danielem stają się mocnym punktem Wyznawcy. Jego walka o siebie i swoje przekonania przeraża. Nie ma w niej żadnej nadziei, jest upadek człowieka, zawiniony, będący próbą ucieczki od własnego pochodzenia. Kultura żydowska i prawdy z niej płynące zostały bohaterowi przekazane i nie może się ich zrzec, chociaż podejmuje takie próby. Publiczność nie zna jednak powodu dla którego to robi. Nie wiem, co spowodowało taką postawę. Wszystko bazuje na domysłach i indywidualnych poszukiwaniach. Lecz z wielkim zaciekawieniem patrzy się na postać, która za wszelką cenę pragnie wyzbyć się tego, z czym została zespojona więzami krwi.

Pomimo kostiumu zbliżonego do munduru nazisty czy blond peruce wyraźnie manifestującej aryjskość, Daniel wciąż pozostaje Żydem. W doskonały sposób przedstawia to grający go Mateusz Król. Aktor szuka właściwego klucza dla rozterek swojego bohatera. Kreuje go na samotnika. Pozostaje gdzieś z boku. Wycofuje się. Przypatruje. To skupienie, nie na samej postawie, a psychologizmie postaci jest kluczem do poznania motywów Daniela B. Jego samotności i sposobu myślenia. Dodatkowo, wraz z postacią głównego bohatera na scenie pojawia się jego alter ego, w które wciela się Robert Wasiewicz. Druga tożsamość Daniela to jego żydowskość nieopuszczająca go ani na krok. Niekiedy nim steruje, niekiedy zostaje celowo zagłuszona, a wszystko po to, żeby pokazać, że ta inna osobowość mimo wszystko wciąż w głównym bohaterze żyje. Mateusz Król i Robert Wasiewicz sprawdzili się na scenie rewelacyjnie, jako duet, a w ich grze można było odkryć więcej emocji niż należałoby się spodziewać.

Lecz poza tymi dwoma postaciami było wiele i takich, które ze względu na złe obsadzenie irytowały samą swą obecnością. Wiele było również niepotrzebnych zabiegów scenicznych, a także zawiłości płynących ze spektaklu. Bez znajomości filmu The Believer zrozumienie motywów czy pomysłów reżyserki staje się problematyczne. Bo pojawiające się niekiedy fragmenty nie łączą się z trwającą fabułą i wydają niepotrzebne, a tak naprawdę ich znaczenie jest tutaj ogromne. Odpowiedzi na pojawiające pytania, co widzowi przyszło zobaczyć, należy szukać u Henry'ego Beana. I tak pośród wielu niedopowiedzeń czy niejasności pojawiają się niezwykłe projekcje filmowe. Na szczególną uwagę zasługują te będące partią śpiewaną Dionizego Wincentego Płaczkowskiego oraz Czesława Gałki. Za sprawą ich niezwykłych barw głosu po scenie rozbrzmiewa tekst o ofiarowaniu Izaaka. Niezwykle przejmujący i wzruszający. Ciarki przechodzą po ciele słuchając takiego duetu. I chociaż sam spektakl nie wywarł spodziewanego wrażenia, to dla jego zakończenia ze śpiewem Płaczkowskiego i Gałki warto go zobaczyć.

/fot. Katarzyna Chmura-Cegiełkowska/
Wyznawca
scenariusz i reżyseria: Natalia Korczakowska
instalacja muzyczna: Alois Späth
scenografia: Natalia Korczakowska
kostiumy: Marek Adamski
reżyseria światła: Michał Głaszczka
kierownik produkcji: Justyna Pankiewicz 
obsada: Dorota Landowska, Monika Obara, Wojciech Żołądkowicz, Mirosław Zbrojewicz, Mateusz Król, Lech Łotocki, Tomasz Wygoda, Robert Wasiewicz, Czesław Gałka, Dionizy Wincenty Płaczkowski, Monika Świtaj, Katarzyna Warnke

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE