Miarka za miarkę, reż. Oskaras Koršunovas
14:38Władza w niepowołanych rękach to rzecz zgubna nie tylko dla kraju, ale i całego społeczeństwa. Nie licząc się z głosem ludu ustanawia własne prawa i rozdziela je wedle własnego uznania. Jej posiadacze z ludzi honoru, zamieniają się w rządnych wydawania rozkazów „tyranów”. Jej moc bywa ogromna, a skutki niepożądane. Ale skoro tak postanowiono przychodzi pewne przyzwolenie na to, co dziać się musi, a człowiek zaczyna zastanawiać się czy nowe reguły nie są jednak tymi poprawnymi? W końcu albo się na nie zgadza albo zaczyna z nimi walczyć
/fot. Kasia Chmura-Cegiełkowska/
W tym wykonaniu i na tej scenie spektakl Miarka za miarkę, który wyreżyserował Oskaras Koršunovas, nabiera znaczenia symbolicznego dla tych, co chcą zrozumieć i wyciągnąć z niego jakieś wnioski. Cała zaś reszta widzieć w nim będzie zwyczajny dramat Williama Shakespeare'a, z zachowaniem jego właściwego języka i formy… może z jednym małym wyjątkiem. Mianowicie to scenografia (Gintaras Makarevičius) daleko odejdzie od narzuconego przez autora schematu. Zasiądziemy na ławach w sądzie i obradach w sejmie. Wszystko mieścić się będzie w tych ściśle wyznaczonych regułach, gdzie każdy ma przypisane miejsce i moment na zabranie głosu. Ale ważna będzie tutaj także hierarchia, która często zmienna z ludzi poddanych czynić będzie królów i odwrotnie. Zaś schody wypełniające sale, które te status określają, choć pną się do góry, prowadzić będą do piekła. Małego piekiełka zorganizowanego przez Księcia (Sławomir Grzymkowski – pełna profesja w ukazaniu psychologizmu postaci i jego złej natury), który z własnej woli, tak dla zabawy, odda tron w ręce zaufanego sługi Angelo (Przemysław Stippa - również brawa za stworzoną postać). Ten szybko odnajdzie się w nowej funkcji, niszcząc przy tym panujące prawo i ludzi nim objętych.
Chłodna i w stonowanych kolorach przestrzeń staje się jednocześnie idealnym miejscem do pokazania, że między górą, a dołem, niebem, a piekłem, istnieje tylko cienka granica. Że można ją przekroczyć od tak i połączyć te dwa światy w jeden, pełen brutalności i niesprawiedliwości. Unoszący się nas sceną dym, projekcja filmowa i realizacja dźwięku współgrają idealnie, a co za tym idzie, stwarzają uczucie lęku i grozy, którego nie da się pozbyć. Tym samym sygnalizując, że w tej sztuce liczyć się będzie coś więcej. Przestaje mieć znaczenie, strona polityczna, wyznanie, czy wszystko to, co próbuje odróżniać dobro od zła. Bo na scenie jak w piekielnym kotle, jest parno i duszno, i wszyscy są źli. W panujących warunkach z postaci zaczyna wychodzić prawda okrutna, skrywana gdzieś w najgłębszych zakamarkach siebie. Już początek spektaklu przenosi nas w sam środek tej wrzawy, gdzie źli bohaterowie wychodzą z ukryć i ruszają na polowanie.
Spektakl toczy się zgodnie z wolą jego autora. Niewiele w nim zmian, a jeśli jakieś są to naprawdę minimalne. Książę oddaje władzę, a potem żeby sprawdzić jak jego następca sobie radzi przebiera się za duchownego i rusza na zwiady do miasta, które porzucił. Tam, choć srogie rządny panują, panuje też niesprawiedliwość, a niektórym niegodziwcom całkiem nieźle się przez to powodzi. Rozpusta jeszcze bardziej wylęga się na ulice miast, nie bojąc się nowej władzy, a człowiek, który właściwie nie zasłużył sobie na karę czeka w celi na powieszenie. Niesprawiedliwość ta dosięga Klaudia (Mateusz Weber), który wtrącony zostaje do więzienia za zrobienie dziecka swojej ukochanej Julii (Kinga Suchan), wszystko dlatego, że odbyło się to bez ślubu. Zbyt sroga kara i próba jej wycofania powoduje, że między bohaterami zaczynają tworzyć się różnego rodzaju intrygi, których głównym sprawcą jest Książe przeprany za kapłana. W tych działaniach jednak pojawia się komiczność sytuacji. A właściwie to ich absurd. Bohaterowie niby to pomagają, a tak naprawdę robią wszystko, żeby zaszkodzić sobie nawzajem. Lucjo (Krzysztof Szczepaniak, który w tej roli mógł popisać się aktorskim warsztatem i naturą komika był wręcz genialny), nadworny błazen, kiedy tylko słyszy o nowej władzy, rzuca swoje dotychczasowe „wierzenia” i idzie za tym co obecnie modne, co robić wypada, aby się przypodobać. Z kolei Pompej (Janusz R. Nowicki) i Piana (Tomasz Budyta) wykorzystują ducha nowej władzy, aby jeszcze bardziej dorobić się na swoich lewych interesach i przy okazji zaspokoić najważniejsze potrzeby. I całkiem nieźle im to wyszło.
W tych oparach zła pojawia się także jakaś cząstka dobroci. Przynajmniej tak to początkowo wygląda, bo później okazuje się, że pod krzyżem, biblią i różańcem ukryta jest obłuda. Kościół wcale nie okazał się tutaj instytucją gotową nieść miłosierdzie, raczej rozłożył ręce i pozwolił historii dziać się samej. Dopiero kiedy przychodzi ostateczne rozwiązanie, nagle zabiera głos i wymądrzając się swoją biblijną wiedzą chce zmieniać kraj i jego społeczeństwo. Ale wystarczy spojrzeć na rolę Izabeli, graną przez Martynę Kowalik, żeby wiedzieć gdzie ta świątobliwość w ostateczności zabierze, do czego doprowadzi. Nawet gorąca modlitwa czy śluby zakonne nie są w stanie tego przełamać, co już widoczne jest w tej powierzchownej warstwie scenografii. I po raz kolejny się do niej odniosę, bo przygotowana w taki sposób była przestrzenią bardzo wieloznaczną, w której każdy rekwizyt, a nawet ruch aktora miał znaczenie. A i ten był często sztuczny i marionetkowy, co idealnie współgrało z poddaństwem władzy. W sztuce pozwolono sobie na naprawdę wiele, wykazano się niemałą odwagą i pomysłem, żeby pewne polityczne sprawy, które dotykają nas dzisiaj, zaprezentować w niej jasno i wyraźnie jednak pod pewnym przykryciem. Lecz wystarczy spojrzeć na ostatnie sceny, żeby wiedzieć, jaka jest ostateczna wymowa tego spektaklu.
/fot. Katarzyna Chmura-Cegiełkowska/ |
Miarka za miarkę
tekst: William Shakespeare
przekład: Piotr Kamiński
reżyseria: Oskaras Koršunovas
scenografia i projekcje: Gintaras Makarevičius
kostiumy: Aneta Suskiewicz
muzyka: Antanas Jasenka
choreografia: Vesta Grabštaite
światła: Eugenijus Sabaliauskas
drugi reżyser: Aldona Figura
asystentka reżysera, suflerka: Agata Zdziebłowska
asystentka kostiumografa: Aleksandra Harasimowicz
obsada: Sławomir Grzymkowski, Przemysław Stippa (aktor Teatru Narodowego), Zdzisław Wardejn, Martyna Kowalik, Agnieszka Warchulska, Janusz R. Nowicki, Krzysztof Szczepaniak, Mateusz Weber, Kinga Suchan, Anna Szymańczyk, Agnieszka Roszkowska, Tomasz Budyta, Łukasz Wójcik, Piotr Bulcewicz, Mariusz Wojciechowski, Zbigniew Dziduch, Michał Podsiadło, Maciej Wyczański, Marcin Sztabiński
0 komentarze