Nasza klasa, reż. Oskaras Koršunovas
11:49Na scenie Norweskiego Teatru Narodowego w Oslo Oskaras Koršunovas wystawił Naszą klasę Tadeusza Słobodzianka. Nie obdzierając jej z historycznych kontekstów i brutalności pokazał los Żydów przed, w trakcie i po drugiej wojnie światowej. Podążając jednak wiernie za tekstem osadził akcje sztuki w szkolnej klasie, tym samym zachowując złudę dziecięcej naiwność i ogromne pole do skontrastowania jej z niemoralną dorosłością
/fot. warszawskie.org/
Tekst Tadeusza Słobodzianka Nasza klasa. Historia w XX lekcjach nie należy do prostych. W zasadzie to jego treść uznać by można za dość skandaliczną i nieprzystającą do naszych polskich realiów. Bo skoro na twórców Pokłosia posypały się gromy to dlaczego w tym przypadku nie miałoby być podobnie. Nasza klasa opierając się na wydarzeniach z 1941 roku, kiedy to w małym mieście Jedwabne jej mieszkańcy zapędzili do stodoły i tam żywcem spalili setki Żydów, dotyka w dość bolące miejsca naszej historii. Bez zbędnych słów, nie rzucając aluzjami, wprost mówi o tym, co spotkało Żydów w czasie II Wojny Światowej i po jej zakończeniu z rąk Polaków, że to nie było tak miło i przyjemnie jak pozwolono nam wierzyć, że wielu z nich było mordowanych z rąk Armii Krajowej, że ludzie nie tak do końca chcieli pomagać. A antysemityzm, jaki wtedy panował był na tyle silny, że zewsząd nawoływano do antypatii wobec tych ludzi. Słobodzianek pod pozorem szkolnej klasy poukrywał wszystkie te przywary. Podzielił jej uczniów na dwie strony: polską i żydowską. Na początku każdy żywił do siebie dość dużą sympatią i obiecywał pomoc po wsze czasy, lecz kiedy władze się zmieniły zmieniło się i myślenie. A kolega z klasy już nie był kolegą, był mordercą, który nie zawahał się zabić swojego kolegi tuż przed furtką domu czy zgwałcić koleżanki z klasy.
Dramat atakuje dość wymownie historię, w którą pozwolono wierzyć. Zaczynając od dziecięcej piosenki przedstawia każdego z uczniów i dla kontrastu opowiada o ich marzeniach. Następnie kreśląc ich dorastające życie pokazuje, co stało się z tymi osobami. Oskaras Koršunovas, który dramat zdecydował się wyreżyserować podążył śladem Słobodzianka. Tak samo jak on zabawił się tą dziecięcą naiwnością i jej dorosłym następstwem. Dokładnie opowiedział na scenie, co przydarzyło się Rachelce (Ingjerd Egeberg), Dorze (Hanne Skille Reitan), Zosze (Marika Enstad), Jakubowi Kac (Emil Johnsen), Menachemowi (Øystein Røger), Abramowi (Erik Hivju), Władkowi (Per Egil Aske), Zygmuntowi (Kai Remlov), Heńkowi (Sigurd Myhre) i Ryśkowi (Jan Gunnar Røise). I ani na moment nie odszedł od nakreślonej konwencji. Brnął w nią, choć łatwa i przyjemna ona nie była. Choć miał świadomość tego, że nie takie fakty ludzie chcieli usłyszeć.
Zarówno kostiumy jak i scenografia pozostały nienaznaczone żadną historią. Wyznaczono dla nich kolor szary, niewyróżniający się, aby móc jak na czystej karcie napisać historię tego miejsca i tych ludzi. Bohaterowie, jak przystało na uczniów zostali ubrani w mundurki. Przykładnie zasiedli w ławkach i rozpoczęli lekcje. Nauczyciel jednak się nie pojawi, tocząca lekcja miała odbyć się między uczniami i korzystając z ich własnych przemyśleń i doświadczeń czegoś nauczyć, coś uzmysłowić, ukształtować. Nie każdy jednak z tych lekcji wyciągnie jakieś wnioski, wielu się nie zmieni, a wielu przybierając postać oporu zacznie działać sprzecznie z wyznaczonymi regułami. Lecz te lekcje, które przyjdzie zobaczyć na scenie będą brutalnym studium ludzkiej przemiany wobec dziejących się wydarzeń, władzy i własnego sumienia. Wielu na tej drodze zdobędzie niesłuszne tytuły, wielu w męczarniach skona. A przeżyją tylko nieliczni, którzy i tak do końca nie pogodzą się ze swoim losem, ale za to świadomi życiowych doświadczeń i historycznych blizn w spokoju dążyć już będą do śmierci.
Pośród tej całej rozgrywającej się tragedii dziecięca naiwność zostanie zachowana, a obraz Naszej klasy nieustannie kontrastować będzie ze sobą dwa życia: dorosłego i dziecka. Co dodatkowo wzmocnią liczne projekcje. Jedne ukażą fotografie dzieci, inne początek wojny. Dodatkowo zaś wypowiedzi bohaterów przeplecione zostaną piosenkami z lat szkolnych oraz licznymi zabawami. W sztuce, co jakiś czas pojawiać się będą teksty: Dogadamy się jesteśmy przecież kolegami z klasy czy Do kolegi z klasy strzelasz. Kiedyś te same osoby ślubowały, że zawsze będą sobie pomagać, że klasa jak rodzina nigdy się nie rozstanie. Inny czas i inne miejsce pokazało, że nic z tych obietnic nie zostało, a Żyd zawsze pozostanie Żydem i pozbyć się go należy. I ten pojawiający się antysemityzm trwać będzie cały spektakl. Nie dając żadnego pola do obrony. Wprost wskaże tych, którzy zawinili i bestialsko mordowali. I niewielką grupę tych, którzy pomagali.
Reżyser w doskonały też sposób pokazał to, co działo się w głowach postaci. Przeniknął do ich psychiki i pozwolił w gestach czy ruchach poukrywać całą niezauważalną część ich zachowań. Nie silił się jednak na analizowanie tych zjawisk tylko bezpośrednio odwołał do bagażu doświadczeń, który nieśli ze sobą bohaterowie. Pokazał przemianę, jaką przeżyli, jak z ludzi dobrych stali się źli i odwrotnie, jak próbowali różnymi sposobami walczyć o swoje życie. Jak w chwilach kryzysu potrafili zakładać maski i czerpać z tego korzyści wyłącznie dla samych siebie. I w końcu jak pogrążeni w kłamstwie mijali się z tym, co realne i prawdziwe. Odpychając wszystkie wydarzenia niewygodne. Tworząc jakąś własną rzeczywistość. Próbując nadać jej sens, którego nigdy nie było.
/fot. warszawskie.org/ |
Nasza klasa
Teatr Narodowy w Oslo
autor: Tadeusz Słobodzianek
reżyseria: Oskaras Koršunovas
przekład: Agnes Banach
scenografia: Gintaras Makarevicˇius
kompozytor: Gintaras Sodeika
obsada: Marika Enstad, Ingjerd Egeberg, Hanne Skille Reitan, Per Egil Aske, Erik Hivju, Emil Johnsen, Sigurd Myhre, Kai Remlov, Jan Gunnar Roise, Oystein Roger
*spektakl prezentowany w ramach 36. Warszawskich Spotkań Teatralnych
0 komentarze