Kobiety bez znaczenia, reż. Grzegorz Chrapkiewicz
14:29Jeśli ktoś chciałby wiedzieć jak wygląda samotność, wystarczy, że przyjrzy się bohaterkom spektaklu Kobiety bez znaczenia w reżyserii Grzegorza Chrapkiewicza. To w życiu tych dwóch pań widać dokładnie jak przemknęło ich życie niezauważone. Jak skupione na sobie i dostosowaniu się do otoczenia straciły możliwość na własne szczęście. Samotne, zamknięte w swoich mieszkaniach, godziły się na upływ lat i brak perspektyw na inne życie
/fot. Katarzyna Chmura-Cegiełkowska/
Świat się o te kobiety nie upominał. A one starały o sobie nie przypominać. Żyły w dobrze znanych dla siebie miejscach i nigdy nie wychodziły poza ich ramy. Pierwsza z kobiet (Halina Łabonarska) to urzędniczka, której życie upływa na chodzeniu do pracy, obiadowych plotkach z koleżankami z biura i samotnych powrotach do domu. Cały jej dzień jest zorganizowany w najdrobniejszych szczegółach, a godziny upływają według ściśle określonego harmonogramu. Nawet grupy osób, z którymi bohaterka rozmawia, krzesła, na których siada, są ściśle określone. Gdyby kiedykolwiek zdecydowała się na zmianę, to jej życie mogłoby ulec destrukcji. Wypracowany system musiał przecież działać, do emerytury, do śmierci. W życiu jednak nie wszystko układa się tak jak chcemy, nagłe zbiegi okoliczności, przeciwności losu zakłócają wypracowany porządek. To samo dzieje się u bohaterki, która niespodziewanie trafia do szpitala. Nowa sytuacja zmusza ją do wypracowania kolejnego, dobrze działającego, planu na życie. Cel: wspieranie pacjentów. Tak nasza bohaterka codziennie, dzień zaczynać będzie od roznoszenia gazet po oddziale. Ani razu nie pomyśli o sobie i swoim zdrowiu, tylko o innych, którym przecież musi pomóc. Kolejny plan na życie zostaje wdrożony.
Halina Łabonarska swoją bohaterkę przedstawia, jako cichą, spokojną i dobrze ułożoną kobietę. Trudno spojrzeć na tę postać inaczej niż niemającą własnego zdania istotę, która nigdy nie odzywa się nieproszona. Jest samotna, matka zmarła, ojciec został w domu opieki, mężczyzny nigdy nie miała przy swoim boku. Każdego dnia wraca do pustego domu i spokojnie czeka na kolejny dzień. Jej postać nie jest jednak sfrustrowana sytuacją, w jakiej się znalazła, godzi się na nią i nie próbuje niczego zmieniać. Łabonarska budując bohaterkę skupiła się przede wszystkim na aspekcie emocjonalnym, przez co bardzo często jej rola wydawała się niedopracowana. A widoczne bardzo stały się momenty, kiedy wychodziła z roli. Mimo jednak kilku potknięć, postać wciąż jest wiarygodna i warta poznania. I choć z zewnątrz niczym nie różni się od zwykłych pracownic urzędu, to kiedy staje przed publicznością i zaczyna się zwierzać, żałość ogarniać widownię. Za kobietą, której życie kończy się na pracy, domu i samotności. Nawet, kiedy trafia do szpitala nikt jej nie odwiedza, choć cicho na to liczy. Koleżanki z pracy zapomniały. Szef ma dużo obowiązków. Przyjaciół i rodziny nie ma.
Druga z bohaterek (Małgorzata Niemirska) znacznie różni się od swojej poprzedniczki. Chociaż jest tak samo samotna jak ona, swoje życie postanawia spędzić na podglądaniu sąsiadów i pisaniu donosów. Wścibska sąsiadka tak nazwałoby ją wielu, która pisze listy do każdej z możliwych władz, w celu zaprowadzenia porządku. Sprawy, o których pisze nie muszą nawet dotykać jej bezpośrednio, wystarczy, że zauważy coś u swoich sąsiadów i natychmiast donosi. Sama nie widzi w tym nic złego, cieszy się, że jest komuś przydatna. I to nawet nie jednej osobie, a całemu miastu. Jak superbohaterka zaprowadza ład i porządek. Ale pozory mylą i choć wydaje się szczęśliwą i cieszącą się życiem osobą, jest rozgoryczoną panią w podeszłym już wieku, której niegdyś życie uciekło przez palce. A teraz siedząc samotnie w domu musi się czymś zająć. Nie chcę być staruszką zaczepiającą ludzi na ulicy, woli zwracać na siebie uwagę inaczej – pisać listy. Robi to jednak zbyt nachalnie, w zbyt bezczelny sposób, negując wszystko nawet to, co dobre. Nie widząc w tym własnej zguby, napastuje wszystkich dookoła, w końcu doprowadzając do katastrofy.
Rola Małgorzaty Niemirskiej przykuwała uwagę już od pierwszych wypowiedzianych słów. Bo jej bohaterka z jednej strony była pogrążoną w samotności kobietą, cierpiącą na natręctwa. Z drugiej zaś zabawną i wybuchową osobą, która na swój sposób cieszyła się życiem i z życia. Dobrze poprowadzona rola sprawiła, że aktorka i bohaterka stały się jedną siłą, toczącą bój z towarzyszącymi emocjami. Nawet chwile dramatyzmu bohaterki sztuki okazały się mieć pozytywny wpływ na jej życie i Niemirska umiała to pokazać. W pełnej krasie. Grzegorz Chrapkiewicz musiał dobrze przemyśleć, kogo obsadzi w roli głównych bohaterek, bo nie każdy potrafiłby unieść taki wydźwięk spektaklu. A do tego zagrać duodram w pojedynkę. Na szczęście obie aktorki miały pomysł na swoje role i wiedziały jak odpowiednio je przygotować. Do tego grając w minimalistycznej scenografii. Prostota tej przestrzeni udzielał się także uczuciom towarzyszącym oglądaniu sztuki. Był smutek, chęć ucieczki przed samotnością i refleksja nad własnym, przemijającym, życiem. I tylko tyle trzeba było, żeby poruszyć i dać do myślenia.
/fot. Katarzyna Chmura-Cegiełkowska/ |
Kobiety bez znaczenia
tekst: Alan Bennett
przekład: Małgorzata Wrzesińska
reżyseria: Grzegorz Chrapkiewicz
scenografia i kostiumy: Jan Kozikowski
reżyseria światła: Monika Sidor
projekcje: Emilia Sadowska
muzyka: Piotr Łabonarski
obsada: Halina Łabonarska, Małgorzata Niemirska
0 komentarze