Cesarz, reż. Aneta Głuch-Klucznik
11:15Na scenie Teatru Zagłębie klasyka reportażu. Cesarz Ryszarda Kapuścińskiego po wielu, wielu latach wraca na deski teatralne. Trudno wyobrazić sobie, jak taką formę przełożyć na spektakl, a jednak udaje się pomyślnie. I bez wątpienia wielka w tym zasługa Tomasza Mana, który był adaptatorem tekstu. Jemu i Anecie Głuch-Klucznik, reżyserce, wspólnymi siłami udało się dobitnie zanalizować człowieka żyjącego w społeczeństwie i człowieka uwikłanego w system władzy
/fot. fb.com/TeatrZaglebia/
Ryszard Kapuściński pisał Cesarza z chęci uświadomienia społeczeństwu genezy systemu totalitarnego. Jak on wygląda i działa. Jak władza może podporządkować sobie ogół i w jak umiejętny sposób potrafi nim manipulować. Na tamte czasy był to tekst idealnie opisujący polskie realia, zwłaszcza czasy PRL-u za Edwarda Gierka. Tego też dopatrzyła się redakcja „Kultury”, która zobowiązała się teksty Kapuścińskiego opublikować. I tak też zrobiła, co przyczyniło się do międzynarodowego sukcesu autora. Z kolei, kiedy Aneta Głuch-Klucznik wraz z Tomaszem Manem, kilkadziesiąt lat później, sięga po Cesarza to nie szuka już w nim opowieści o dyktaturze, tylko stara się odkryć coś nowego, innego, świeżego. Jak sama mówi: - Dla mnie jest to książka nie o cesarzu, a o ludziach dworu, i rzeczywiście, wystarczy kilka minut spektaklu, żeby zauważyć, w którą stronę reżyserka postanowiła pójść. Na próżno szukać w tej inscenizacji cesarza-dyktatora, państwa totalitarnego czy opisu współczesnych systemów politycznych, a już na pewno nie odniesień do realiów polskich. W tym spektaklu najważniejszy staje się człowiek, lecz nie jako indywidualna jednostka, a ogrom innych ludzi. Niezidentyfikowany tłum, który działa na czyjeś usługi.
Fabuła Cesarza to szereg opowieści ludzi żyjących w państwie etiopskiego monarchy Hajle Sellasje. Po krwawej rewolucji i obaleniu władcy w licznych wywiadach tamtejsze społeczeństwo decyduje się o nim opowiedzieć. Nie są to jednak historie przepełnione nienawiścią za krzywdy jakich dopuścił się Sellasje, lecz opowieści ludzi, którzy go kochali i całkowicie się mu podporządkowali, mimo wielu krzyw jakich z jego strony doświadczyli. To daje możliwość na dogłębne poznanie całego państwa, struktur jego władzy oraz społeczeństwa. Ta jedna masa szarych ludzi, która wyłania się z tych opowieści, całkowicie podporządkowana jest systemowi, staje się niemą grupą, która wyłącznie działa na polecenie i wykonuje powierzone zadania. Nie myśli. Nie planuje. Nie działa. Jej praca to szereg wcześniej ustalonych sekwencji, które Pan, Władca, Szef, zlecił wykonać. Początkowo w tej grupie odnalazłam obecny, korporacyjny świat. Całą rzeszę ludzi, która jak trybik w maszynie pracuje wedle ustalonych reguł, w wyznaczonych godzinach, wykonując (na czas) wciąż te same zadania. Ta grupa żyje według schematu, a jeśli tli się w niej chociaż zalążek kreatywności to konsekwentnie zostaje on zniszczony, a jednostka pokornie wstępuje do szeregu. Bo zakazane i surowo karane jest tutaj odstępstwo od normy.
I to pozwala, w ludziach, jakich przedstawia Anna Głuch-Klucznik, odnaleźć samego siebie. Pracującego bądź poszukującego własnej drogi. Takiego, który chcąc, bądź nie, w końcu zlewa się z tą szarą masą i zaczyna działać według ustalonych reguł, w wyznaczonych ramach. W świecie, który jest ogółem dla ogółu, już nie dla jednostki. - Dla mnie ta opowieść to smutna baśń (?) o nas samych – napisze reżyserka. Baśń, która nie doczeka się szczęśliwego zakończenia, tylko zaprzeczając możliwości na szczęście demaskuje ślepe dążenia do marzeń, których być nie powinno. Bohaterowie wspinać się będą po drabinie, która ma okazać się dla nich drogą do szczęścia, torem przeszkód, na którego końcu jest miłość, pieniądz i władza. Nikt jednak nie dochodzi na szczyt, bo w tym wyścigu szczurów nie ma szans na wygraną. Spektakl Cesarz pokazuje to dobitnie. Wystarczy się przeglądnąć w kostiumach, scenografii i grze aktorskiej, żeby zrozumieć.
Od dawien dawna nie widziałam tak dobrze dopracowanego spektaklu. Wreszcie nie było tej urywającej się muzyki, tylko płynne przejścia jednych dźwięków w drugie. Na scenie zaś panowała idealna ciemność, która wyłącznie dzięki realizacji świateł nabierała znaczenia. Była przestrzenią zawłaszczoną przez społeczeństwo cesarza, które próbowało wtapiać się i płynąć razem z nią. Aktorzy w tym spektaklu podobnie jak bohaterowie, których grają, stają się jedną grupą. Zwartym i wspólnie działającym zespołem, który zachwyca. Każdy z osobna, kreując własną postać dostosowuje się tempem i temperamentem do reszty. I tak powstają główni bohaterowie sztuki, słudzy etiopskiego monarchy Hajle Sellasje. Wraz z rozwojem spektaklu, charakteryzowana grupa zaczynała się zmieniać. Nadal pozostaje jedną masą, w tych samych poszarzałych kostiumach, tyle że teraz walczy na swój rachunek. Wspólne plany i działania, nie dochodzą jednak do skutku, bo ktoś donosi, ktoś niszczy, ktoś kłamie. I nagle z tej grupy zaczynają wyłaniać się pojedyncze jednostki, które działają na szkodę innych, marząc o wybiciu się z tego społeczeństwa, byciu dostrzeżonym, zdobyciu jakiś pochwał czy nagród. Lecz dążenie do indywidualizmu przerywane zostaje przez inną jednostkę, która chce podobnie. Nagle okazuje się, że każdy ma te same marzenia, ten sam plan na życie. I znowu przed oczyma stanęła jedna masa ludzi, która działa według wzoru innych. Kolejny dowód na to, że jednostka zostaje wchłonięta przez całość.
/fb.com/TeatrZaglebia/ |
Cesarz
tekst: Ryszard Kapuściński
reżyseria: Aneta Głuch-Klucznik
adaptacja: Tomasz Man
scenografia i kostiumy: Marianna Lisiecka
muzyka: Marek Otwinowski
choreografia: Maćko Prusak
reżyseria świateł: Robert Baliński
obsada: Agnieszka Bałaga-Okońska, Agnieszka Bieńkowska, Maria Bieńkowska, Ryszarda Celińska, Beata Deutschman, Michał Bałaga, Przemysław Kania, Krzysztof Korzeniowski, Tomasz Muszyński, Sebastian Węgrzyn
0 komentarze