Lepiej już było... (Welfarewell), reż. Wojciech Adamczyk

14:14

Na scenie Teatru Współczesnego spektakl Lepiej już było… w reżyserii Wojciecha Adamczyka, w którym główna rola należy do Marty Lipińskiej. A to, co za sprawą aktorki zobaczymy na scenie, to popis jej ogromnego talentu i doświadczenia. Nikt nie powinien przejść obok tej sztuki obojętnie, bo jej wielowarstwowość pozwoli na odnalezienie w przedstawianych strukturach i historiach bohaterów dużo radości i trochę smutku. Drugiej z emocji będzie jednak najmniej, bo spektakl zakończy wielki happy end

/fot. Marta Ankiersztejn/

„Lepiej już było” czy może „gorzej już być nie może”, bo kiedy tak patrzy się na życie bohaterki spektaklu, ta druga z opcji wydaje się bliższa. Samotna kobieta, w podeszłym wieku, żyje w niewielkim mieszkaniu, bez ogrzewania, bez elektryczności. Na swoim utrzymaniu ma jedynie kota, który i tak okazuje się być dla niej finansowym ciężarem. Lecz Esmeralda Quipp (Marta Lipińska) ledwo wiążąc koniec z końcem, podjadając kocią karmę, bo na normalne jedzenie jej nie stać, zamiast myśleć o sobie, w pierwszej kolejności chce, żeby to jej pupil miał jak najlepiej. Będąc nawet w tak trudnej sytuacji, nie opuszcza ją pogoda ducha. Mimo wszystko pozostaje wesoła i pełna dobrych myśli, choć los pod nogi podkłada jej same kłody. Śmierć kochanego kota nie pozbawia ją radosnego usposobienia. Z tym wyjątkiem, że teraz, kiedy została już zupełnie sama, może trochę poeksperymentować z życiem. I to „eksperymentowanie” naszej bohaterki należy wziąć dosłownie. Bo z racji tego, że marzy o ciepłym posiłku i wygodnym łóżku, kombinuje jak może, żeby tylko trafić do więzienia, gdzie ktoś będzie mógł się nią zaopiekować. Najpierw (z braku pieniędzy) wymyśla pochowanie kota w zakazanym miejscu, a kiedy okazuje się, że to w więzieniu nie zatrzyma jej na długo wpada na pomysł obrabowania banku.

Tyle, że ta starsza pani, z zawodu aktorka szekspirowska nie potrafi ani dobrze odegrać roli bandyty, ani stać się groźnym przestępcą z bronią. Gdzieżby tej uczciwej kobiecie przyszło na myśl bycie agresywną, innych nie darzenie szacunkiem czy obrażanie. Nic tych rzeczy, wszystko dzieje się w atmosferze dobra. Tak, że spotykani na drodze Esmeraldy ludzie są dla niej życzliwi i za wszelką cenę starają się jej pomóc. Kobieta zdobywa nawet uznanie i sympatie prostytutek siedzących z nią w celi. Choć spektakl Lepiej już było…, rozgrywany jest na dziesięciu aktorów, to Marta Lipińska zostaje jego gwiazdą. Jej niebywała charyzma, doświadczenie aktorskie i talent zdobywają scenę (i publiczność). W pięknym stylu gra rolę starszej pani w wersji komediowej, dając przy tym lekki pstryczek w ucho, żebyśmy uważnie słuchali, bo ta sztuka, to również chęć pokazania samotności drugiego człowieka oraz walki z własną niedolą. A co za tym idzie, wyeksponowania wiary w to, że lepiej może być zawsze.

Ciągle jednak jesteśmy w komedii, a żarty nie przestają płynąć ze sceny. Nie brakuje przy tym dobrych aktorskich kreacji, zwłaszcza Zbigniewa Suszyńskiego, który to raz jest zgorzkniałym gospodarzem domu, potem pretensjonalną właścicielką policyjnej kantyny, a w końcu lękającym się wszystkiego strażnikiem sądowym. I szczerze mówiąc, nie wiem jak on to robi, ale ilekroć pojawia się na scenie (czasami zaledwie na kilkadziesiąt sekund) to wyraźnie zaznacza swoją obecność i na długo nie pozwala o tym zapomnieć. Zostawiając, przede wszystkim rozbawienie na widowni. To było tej sztuce potrzebne, bo zdarzało się, że rzucane żarty były zbyt przewidywalne (może za proste?). Brakowało też tego elementu zaskoczenia w postaci nieprzewidywalnego zwrotu akcji. Ale historia emerytowanej aktorki Quipp musiała przecież skończyć się dobrze, żeby komedii stała się zadość i pozostał smak happy endu. Przyjazny wydźwięk sztuki odbijał się dodatkowo w scenografii, która, nie wiedzieć czemu, przypominała mi bajowe miasto. Wystarczyło odpowiednio poprzestawiać niektóre z elementów, żeby z tętniącego urokiem miasta uzyskać więzienną celę i odwrotnie. Wielofunkcyjnie i prosto. Przejrzyście i bardzo czytelnie. A przede wszystkim dobrze przemyślane, co pozwoliło dopasować się przestrzeni do zmieniających się miejsc wydarzeń i wartkich akcji. Dając jednocześnie łatwe pole manewru reżyserowi i opowiadanej przez niego historii.

/fot. Marta Ankiersztejn/

Lepiej już było... (Welfarewell)
autor: Cat Delaney
przekład: Bogusława Plisz-Góral
reżyseria: Wojciech Adamczyk
scenografia: Marcelina Początek- Kunikowska
kostiumy: Anna Englert
obsada: Marta Lipińska, Monika Kwiatkowska, Katarzyna Dąbrowska, Sebastian Świerszcz, Agnieszka Pilaszewska, Kinga Tabor, Ewa Porębska, Joanna Jeżewska, Agnieszka Suchora, Zbigniew Suszyński

Zobacz także

2 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE