Szczelina, reż. Tomasz Rodowicz
13:29Ten spektakl jakby nigdy miał się nie skończyć. Jakby z urwaną piosenką i poszarpanymi słowami miał pójść ze swoim widzem do domu. Bo zakończenie nie przynosi rozwiązania, ani też ulgi w cierpieniu, tylko podsyca tematy, jakie w trakcie trwania sztuki Szczelina zostawały wzniecone
/fot. Maciej Zakrzewski/
Zwykła opowieść o własnym domu, rzeczach, jakie się w nim znajdują czy ulubionych kątach zostaje przerwana przez refleksję na temat ludzkiego losu. Zamiast cieszyć się własnym dobrobytem i możliwościami, jakie spadły na bohaterów, pojawia się współczucie za tym, czego inni mieć nie mogą. Za ich nieszczęśliwym losem, który spotkał ich nieoczekiwanie. Teraz oni żyją w wiecznej tułaczce, na wygnaniu. Niechciani przez nikogo. Po drugiej zaś stronie jesteśmy my. Żyjący w dobrobycie i wiecznej szczęśliwości. Niemyślący o tym, że może przyjść coś złego. I właśnie ten spektakl, za sprawą zupełnie innego przedstawienia losu uchodźców, miał przełamać wciąż poszerzającą się przepaść między „my” i „oni”, a także zatrzeć granicę, jaka dzieli te dwa obozy. Pokazać, że przymus opuszczenia własnego domu może spotkać każdego, i to nie tylko za sprawą wojen, ale także różnych nieoczekiwanych zdarzeń.
Scenografia była pustą planszą, na której kamieniami ułożone zostały linie wyznaczające fragmenty tych właśnie domów. Każdy z aktorów znajdował w nim swój kąt i opowiadał o swoim miejscu, o swoim domu, w którym człowiek może czuć się bezpiecznie. Często o szczęściu, które zostało odebrane siłą. W tak trudnej historii ważna stała się także muzyka, która była przenikliwą siłą, teatralna scena gdyby mogła zadrżałaby pod ciężarem śpiewanych słów. Ale ta pokryta półmrokiem scenografia bezpośrednio wskazywała na porozrzucanych po scenie aktorów, kazała wybierać pojedynczych bohaterów i tylko przez moment śledzić ich los, żeby zaraz potem skupić się na kimś innym. To idealnie pokazało, jak we współczesnym świecie potrafimy tylko przez jedną, krótką chwilę pożałować czyjegoś losu, a nawet nad nim zapłakać, a zaraz potem zapomnieć i wrócić do swojego pełnego szczęścia życia. Radując się, że to akurat ja jestem tą osobą, która ma lepiej.
Reżyser, Tomasz Rodowicz, zadbał o to, aby między słowami było miejsce także i dla ciała. Aby za sprawą krótkich fragmentów choreograficznych pokazać ludzki los, ten szczęśliwy i ten zawierający w sobie smutek. Aktorzy często łączyli się w jedną grupę, często też działali osobno. Byli różnymi, oddalonymi od siebie, jednostkami, które w końcu musiały zacząć działać razem, dla własnego dobra. Nie było już myślenia o sobie, a o grupie, jako całości. O jednej społeczności, jednym narodzie, jednej rodzinie. Dlatego sztuka nie ma swojego zakończenia, a Tomasz Rodowicz, każe zabrać ten bagaż ze sceny i razem z nim opuścić mury teatru. A wszystko po to, żeby ten ciężar pozostał w nas dłużej, żebyśmy pamiętali.
/fot. Maciej Zakrzewski/ |
Szczelina
Olimpiada Teatralna 2016 Wrocław
reżyseria: Tomasz Rodowicz
choreografia: Adrian Bartczak
muzyka: Tomasz Krzyżanowski
kostiumy: Anna Raczkowska
scenografia: Tomasz Rodowicz
światło: Tomasz Krukowski
dźwięk: Marcin Dobijański
obsada: Janusz Adam Biedrzycki, Joanna Chmielecka, Majka Justyna, Sara Kozłowska, Dominika Krzyżanowska Gorzkiewicz, Małgorzata Lipczyńska, Elina Toneva
0 komentarze