Szosza, reż. Karolina Kirsz
12:26Czyżby czas świetności Teatru Żydowskiego dobiegł końca, wraz ze zmianą siedziby? Skromnie liczę, że tak się nie stanie, ale najnowsza propozycja teatru, właściwie taką wieść obwieszcza. Spektakl Szosza w reżyserii Karoliny Kirsz, niestety, okazał się inscenizacją niedopracowaną, zlepioną ze skrawków dialogów i krótkich, poszarpanych scen. I żadne z nich złączyć się w całość nie może. Ostateczna zaś puenta mająca być mocnym wstrząsem dla widza, umarła bez żadnego odzewu
/fot. Magdalena Kuc/
Po wielkich przeprowadzkach i zmianie siedziby (z Placu Grzybowskiego na ulicę Senatorską), w Teatrze Żydowskim po raz pierwszy w tym sezonie zobaczymy nową pozycję repertuarową. Trochę musieliśmy na nią poczekać, bo problemy, jakie wywiązały się w związku ze sprzedażą budynku, w którym mieściła się siedziba teatru, namieszały w całej jego działalności. Na szczęście i w granicach (finansowych) możliwości Teatr Żydowski zaczyna odradzać się na nowo. I miejmy nadzieję, że prędko wróci do wystawiania takich spektakli jak: Dybuk (reż. Maja Kleczewska) czy Marzec '68. Dobrze żyjcie - to najlepsza zemsta (reż. Monika Strzępka), bo szkoda byłoby zaprzepaścić, wypracowany w ostatnim czasie system, kiedy to stał się teatrem dla wszystkich, z dobrym repertuarem i dobrym zespołem aktorskim. Pierwsza propozycja po #dobrejzmianie, to sztuka Szosza w reżyserii Karoliny Kirsz, jest to tekst Izaaka Baszewisa Singera, jego ostatnia powieści. Oczekiwania wobec tego spektaklu były ogromne, zwłaszcza, że teatr przyzwyczaił widza do inscenizacji sztuk niezwykłych, które pod każdym z możliwych względów potrafiły zachwycić.
O spektaklu Szosza przede wszystkim można powiedzieć, że wizualnie jest to obraz wręcz idealny. Scenografia, prosta i minimalna, więzi w sobie ducha tajemniczości i widma zbliżającej się katastrofy. Budując przy tym historię bohaterów przy wykorzystaniu minimalnej ilości środków. Niestety, na tym wypada poprzestać, bo sztuka jako całość była dziełem wręcz niemożliwym do oglądania, zawiłym i niezrozumiałym. I choć, nie mówię tego nigdy, zbyt długim. Między toczącą się historią, a bohaterami nie czuć było żadnej relacji. Aktorzy, wyglądali na zmęczonych swoimi rolami, niezaangażowanymi w grę. A to sprawiało, że słowa więzły im w gardle i powstawał z nich ciąg nie do końca jasnych dialogów, rzucanych gdzieś w przestrzeń, która zamiast przenosić je do widza, rozrzuca po kątach sali. Na scenie panuje chaos (totalny), bohaterowie gubią się w narzuconych przez Kirsz ramach, a zwłaszcza w tej plątaninie wątków współczesnych z oryginalnym tekstem Singera. Jakoś nie potrafił „wzruszyć” przerobiony na inną modłę utwór Testosteron, autorstwa Kayah. Wyśpiewywany tekst i końcowe słowa piosenki: żydowski los, raczej śmieszyły niż wprowadzały w stan smutku i melancholii. Bo taka przeróbka, z taką taneczną choreografią, wręcz komiczną – wybaczcie, ale – był całkowitą porażką. I jeśli dodamy do tego jeszcze liczne sceny erotyczne, właściwie w żaden sposób nieumotywowane, powstaje coś w rodzaju mało przemyślanej i robionej na szybko inscenizacji.
Szosza to opowieść o Aronie Greidinger (Piotr Sierecki), który to ponad dwadzieścia lat temu opuścił ulicę Krochmalną w Warszawie i ruszył w świat, marząc o zastaniu sławnym pisarzem. Przytaczana historia jest rekonstrukcją jego wspomnień sprzed II wojny światowej i wspomnień dziecięcych, które staną się kluczem do zrozumienia jego losu. Aron, jeszcze jako mały chłopiec zaprzyjaźnił się z niejaką Szoszą, dziewczynką upośledzoną – po latach powiedzą o niej: już nie dziewczynka, ale jeszcze nie kobieta – z którą spędzał każdą wolną chwilę. Kiedy wyjeżdża, na ponad dwadzieścia lat, ich znajomość umiera. W wielkim świecie próbuje robić karierę pisząc do lokalnych gazet, a następnie podejmuje się napisać sztukę teatralną dla kochanki bogatego Amerykanina (Grzegorz Kulikowski). Betty (Ewa Greś), nie małą rolę odegra w jego życiu, bo zakochana w nim kobieta będzie próbować uratować go przed Hitlerem. Zanim to jednak nastąpi, mężczyzna, ponownie spotka Szoszę, która namiesza w jego życiu, a właściwie, to dawne uczucia zrobią to za nią. Jedno spotkanie odmienia całe życie Arona, wtedy to zerwie ze swoimi licznymi kochankami, zmieni dotychczasowe nastawienie do świata i ludzi, i zapragnie doprowadzić do ślubu z tą niepełnosprawną dziewczyną. Wiele zdąży się jednak wydarzyć zanim Betty całkowicie zaakceptuje decyzję bohatera, a sztuka, którą pisał dla bogatego Amerykanina zostanie dokończona.
Najważniejsze w tym wszystkim miały jednak pozostać obrazy, które Singer stworzył na kartach swojej powieści. Biedna Warszawa miała zderzyć się tutaj ze wspaniałością Ameryki. Kraj zaś ten powinien zostać wykreowany na krainę mlekiem i miodem płynącą. Ale te dwa stykające się ze sobą opisy, niewiele wnoszą do inscenizacji Kirsz. Wiemy, że Warszawa dzieli się na dzielnice biedne i bogate, a Ameryka to kraj wielkiego rozwoju i wielkich pieniędzy. I na tej powierzchownej warstwie pozostaniemy, bo właściwie ważność, której nadał im Singer, nie mają tutaj żadnego znaczenia. Zainteresowanie przenosi się na bohaterów i ich historie, na tematy związane z II wojną światową i sympatiami, jakie wtedy rodziły się w kierunku stalinizmu. Niezależnie jednak, w którą stronę by nie podążyć, to żaden z przytaczanych wątków nie zatrzymuje uwagi na dłuższą chwilę. Zmieniające się z zawrotną szybkością sceny, niszczą tworzące się dopiero co historie. I tak właściwie, spektakl pozostaje bez tematu oraz bez ostatecznej puenty, która zrodzić się na mieliźnie tych skrawków dialogów i poszarpanych scen, prawa zrodzić się nie ma.
/fot. Magdalena Kuc/ |
Szosza
scenariusz i reżyseria: Karolina Kirsz
autor tekstu: Izaak Baszewis Singer
przekład: Szymon Sal
scenografia i kostiumy: Aleksandra Szempruch
muzyka: Bartłomiej Woźniak
reżyseria świateł: Monika Sidor
projekcje multimedialne: Agata Olczak-Wałachowska
choreografia: Paulina Lombarowicz
ruch sceniczny: Ryszard Kluge
asystentka reżyserki: Paulina Lombarowicz
obsada: Monika Chrząstowska, Ewa Dąbrowska, Waldemar Gawlik, Ewa Greś, Ryszard Kluge, Grzegorz Kulikowski, Małgorzata Majewska, Izabella Rzeszowska, Rafał Rutowicz, Joanna Rzączyńska, Wanda Siemaszko, Piotr Sierecki, Alina Świdowska, Ewa Tucholska, Jerzy Walczak
0 komentarze