ICOIDI, reż. Maja Kleczewska
12:31Nie będzie łatwo dotrwać do końca spektaklu ICOIDI, który Maja Kleczewska wraz ze studentami Akademii Teatralnej stworzy. Szeroki wachlarz tematyczny, po jaki sięgnie, porozdziela sztukę na miliony małych kawałków, które nie sposób będzie pozbierać. A posklejać to już w ogóle. I choć aktorzy zrobią wszystko, żeby utrzymać uwagę widza na scenie to wzrok publiczność szybko odpłynie w niebyt i własne rozważania o minionym dniu
/fot. materiały prasowe teatru/
Spektakl trwał zanim jeszcze oficjalnie ogłoszono jego rozpoczęcie. Bo aktorzy nim znaleźli się na scenie, u drzwi swojego teatru witali przybyłych gości. W kostiumach i przybranych już postaciach odgrywali krótkie improwizowane scenki. Nazwać należy to rozgrzewką przed tym co zaraz, za krótką chwilę, zagrają. Ich obecność szybko jednak spowszedniała, bo publiczność wolała zająć się rozmowami we własnym gronie czy telefonem niż obserwować studentów. Oni zresztą w tym nie przeszkadzali, tylko umiejętnie wtapiali się w tłum i delikatnie próbowali swoją obecność zaznaczać. Atrakcją zostali wyłącznie dla nowoprzybyłych, którzy nie zdążyli jeszcze przyzwyczaić się do ich widoku. Tak właśnie rozpoczęli swój spektakl dyplomowy, który pod okiem Mai Kleczewskiej starali się solidnie przygotować. Już sama myśl o tym, że sztuka na ma być oparta na dziełach Larsa von Triera zaciekawia. Mówiono i sama zresztą to powiedziałam: zapowiada się ciekawie. Kto jednak z twórczością Kleczewskiej spotkał się na scenie mógł być pewny, że lekko wcale nie będzie. I rzeczywiście ani to przyjemne ani łatwe w odbiorze.
Pierwsze piętnaście minut staje się taką trochę walką, w której to aktorzy tocząc bój z widzami, muszę im krótko zarysować, o co w ogóle będzie w tej sztuce chodzić. Stoffer (Bartosz Mikulak) staje na środku sceny i zaczyna uświadamiać zebranym, co tak właściwie robią w tym miejscu i na co tak właściwie przyszli. Snuje krótką opowieść o swoich podopiecznych i domu opieki nad osobami niepełnosprawnymi. Ci z kolei, pozostając na widowni, snują się po niej sprzedając zrobione przez siebie rzeczy i zbierają pieniądze. Przywołani przez swojego opiekuna, posłusznie do niego wracają. I równie posłusznie oddają wszystkie zebrane pieniądze. Ten moment staje się o tyle ważny, że jest wyjściem do właściwego już tematu sztuki. Bohaterowie zdejmują wtedy swoje maski. Maski biednych, poszkodowanych przez los ludzi, i pokazują swoje prawdziwe oblicze. Mimo, że w pewnym stopniu są niepełnosprawni na tyle mocne połączyły ich więzi, że tworzą małą społeczność ludzi kłamliwych, chciwych, zamkniętych i celowo odsuniętych od społeczeństwa. Wszystko, co wydarza się między nimi, w tym wąskim gronie pozostaje, choć czasami cena, jaką przychodzi im za to płacić okazuje się ogromna.
Idioci, którym pozwolono żyć we własnym świecie. Tak siebie nazywają. I takich też siebie kreują. Niejednokrotnie przyjdzie im zmierzyć się z problemami własnej wartości, trudnością ustanowienia granic po których mogą poruszać się w świecie, czy oszacowaniem jak bardzo mogą zranić drugiego człowieka. Bo i to ostatnie staje się dla nich najważniejsze. Aktorzy będą dwoić się i troić, żeby pokazać wyrazistość swoich postaci, zaciekawić sobą na scenie. Będą skakać, tańczyć, śpiewać, co tylko dusza zapragnie, tylko z jakim skutkiem? Spektakl obdarty z jakichkolwiek ram i norm, staje się jedną wielką improwizacją, po której aktorzy próbują jak we mgle stawiać swoje pierwsze sceniczne kroki. Nie do końca chyba odnajdując się w zamierzeniach reżyserski, a już na pewno nie w tematach jakie postanawia poruszyć w spektaklu ICOIDI. Trudno tutaj mówić o grze, bo wydaje mi się, że wiele nie do końca przećwiczonych scen powoduje, że takowej nie ma.
Kiedy jedna patrzy się na spektakl widać, że aktorów niemało kosztowała praca przy tej inscenizacji. Ubolewam jednak, że nie pozwolono im rozwinąć skrzydeł i pokazać zdobyty warsztat. A wiem, że taki posiadają, bo wielu z nich widziałam już na scenie i zdążyłam pozachwycać się ich grą, jak choćby rolą Dominiki Kachlik w spektaklu PIBLOKTOQ piosenki Marii Peszek. W sztuce ICOIDI zaś trudno doszukiwać się scenicznych osobowości, łatwiej zwrócić się w stronę tego, czego w spektaklu brakuje, czego nie ma, o co Mai Kleczewskiej w ogóle chodziło, co chciała pokazać, co podkreślić. I najlepiej rozsiąść się wtedy wygodnie w fotelu, bo takie szukanie nie będzie łatwe, a koniec tych poszukiwań może nie nadejść w ogóle. Nie dziwi mnie zatem, że po upływie trzydziestu minut, jeden z widzów opuszczając salę, głośno krzyknął: - Czego ja po Kleczewskiej mogłem się spodziewać.
/fot. materiały prasowe teatru/ |
ICOIDI
reżyseria: Maja Kleczewska
scenografia: Marcin Chlanda
kostiumy: Karolina Mazur
asystent reżyserki: Damian Josef Neć
asystent scenografa: Maciej Czuchryta
obsada: Ewelina Bator, Jakub Hojda, Dominika Kachlik, Erika Karkuszewska, Piotr Kruszewski, Bartosz Mikulak, Aleksandar Milićević, Milena Olchowska, Hubert Paszkiewicz, Marta Wągrocka
0 komentarze