Raj, reż. Krzysztof Pluskota
10:45Spotkają się na jednej scenie, aktorzy różnych miejsc i różnych środowisk. I pewnie gdyby nie Teatr STU nie udałoby się Mirosława Zbrojewicza, Krzysztofa Pluskotę i Otara Saralidze spotkać na jednej scenie. Ale w tym miejscu wszystko jest i było możliwe. Aktorzy pewnym krokiem wkraczają w projekt i próbują swoich sił na teatralnych deskach wspólnie. Efekt jest zaskakujący, przybrany w żart prosto z rajskich przestrzeni
/fot. Paweł Nowosławski/
Wykopią tunel. Przebiją się przez obraz. Trafią do nieznanego sobie miejsca. Trzy typy, które normalnie na ziemi stroniłyby od siebie. Tutaj, w tym przybranym raju nic nie powstrzymuje ich, żeby wspólnie egzystować. Topfenhopfer (Mirosław Zbrojewicz), morderca. Gapp (Krzysztof Pluskota), mordercę. Kienz (Otar Saralidze) geniusz naukowy. W zaskakująco szybkim tempie dogadują się między sobą i wpadają na pomysł zagrania sztuki. A może celowo udają, że mają grać, a robią to od samego początku? Trudno będzie odgadnąć, co jest ich prawdziwą intencją, co tylko wymysłem, a co żartem, który publiczność ma wprawić w niemałe zakłopotanie odkrycia prawdziwej warstwy spektaklu. I nieustannie te trzy płaszczyzny mieszać się będą ze sobą. Sprawiając, że sztuka powiedzie widza na manowce. Ale nie podlega wątpliwości, że miejsce naszego spotkania będzie w teatrze, a scena nadal pozostanie sceną. W czym utwierdzą słowa aktorów mówiące o tym, że starając się uciec od teatru znów do niego trafili, że teatr tak naprawdę jest wszędzie i nie da się przed nim ukryć. Nie, kiedy jest on naszym przeznaczeniem.
Każdy z aktorów zdąży na scenie być określoną postacią, jak i sobą tym niewystępującym na żadnej z teatralnych scen. W pewnym momencie pogubimy się wszyscy, kto jest kim, a kto kogo gra. Pomieszają nam się rzeczywistości i nie będziemy wiedzieć czy to co teraz dzieje się na scenie jest tylko fikcją, czy już (albo aż) prawdą. A aktorzy nie ułatwią zadania i nie spróbują nawet wyjaśnić o co tak naprawdę toczy się gra, gdzie tak właściwie jesteśmy i po co się w tym miejscu znaleźliśmy. Scena zadrży, kiedy bohaterowie nie będą chcieli już grać. Przecież to nie jest możliwe, nie w ich zawodzie. I można zadawać sobie pytania czy spektakl jest o aktorskim życiu czy o życiu dwóch morderców i geniusza. Bo prawdopodobnie będzie i o tym i o tym. Dlatego, że każdy kto przyjdzie na spektakl Raj w reżyserii Krzysztofa Pluskoty będzie mógł wybrać sobie jedną z lepszy, tych bardziej zabawnych opcji. Ale nie podlega żadnej wątpliwości, że bycie aktorem w sztuce tej odegra rolę niemałą, rzec można, że największą. Wystarczy wsłuchać się w wypowiedzi słyszane z nagrania jeszcze przed rozpoczęciem sztuki, żeby nieco rozjaśnić sobie dokąd Raj spróbuje zawieść swojego widza.
Spektakl ten mimo wszystkich zdarzeń, które przydarzą się na scenie – bo i śmierć na niej zawita – pozostanie sztuką komediową. Kabaretem, który w dużej mierze zależeć będzie od kondycji aktorów i ich zdolności do improwizacji. W tym wydaniu, kiedy na scenie spotyka się Mirosław Zbrojewicz, Krzysztof Pluskota i Otara Saralidze komedia dopełnia się (warto zaznaczyć, że w sztuce tej grają jeszcze Krzysztof Kwiatkowski i Szymon Kuśmider). Staje się dobrą rozrywką, dla widza pragnącego w piątkowy wieczór odciąć się od szarości dnia codziennego, marzącego o tym, żeby się po prostu pośmiać. I może aktorom zdarzały się małe potknięcia, wyjścia ze swoich ról, ale nie były one bardzo zauważalne przez co sztuka nie straciła ani na swojej formy ani kompozycji czy strukturze.
/fot. Paweł Nowosławski/ |
Raj
reżyseria: Krzysztof Pluskota
tłumaczenie: Marek Szalsza
scenografia: Hanna Sibilska
muzyka: Jacek "Budyń" Szymkiewicz
asystent reżysera: Łukasz Fijał
obsada: Mirosław Zbrojewicz, Szymon Kuśmider/Krzysztof Pluskota, Krzysztof Kwiatkowski/Otar Saralidze, Joanna Sajduk, Tomasz Nowak
0 komentarze