Triumf woli, reż. Monika Strzępka
10:01Wielkie to dzieło. Dzieło wybitne. Twórców, którzy przełamują swoje ograniczenia i do tworzonego przez siebie spektaklu dodają pojęcie radości i szczęście, którego przecież nigdy w ich sztukach nie występowało. Tym razem Monika Strzępka i Paweł Demirski decydują, że na scenie zatriumfuje dobro. Wygrana ta okazuje się nie być jednak łatwa, a droga po której wiodą widza bardzo wyboista. Lecz po raz kolejny tworzą dzieło fenomenalne. Dzieło totalne. Będące idealnym podsumowanie człowieka i świata, w którym on żyje
/fot. Magda Hueckel/
Zaczęło się tak jak w tym serialu, z dużą ilością sezonów, który przez jakiś czas podbijał serca widzów. Zagubieni, bo tak też nazwano ową produkcję opowiadał o losie pasażerów samolotu linii Oceanic Airlines, którzy rozbili się na trasie z Sydney do Los Angeles. I w wyniku tego zdarzenia obcy sobie ludzie trafili na wyspę pełną tajemnic i dziwnych zjawisk. Podobnie jak bohaterowie serialowi, rozbitkowie nieznanej linii lotniczej w spektaklu, który nazwano Triumf woli rozbijają się na bezludnej wyspie. A i wyspa ta nie należeć będzie do tych zwyczajnych, które widzimy oglądając Discovery Channel, bo jej scenografia mroczna i szara. Martyna Solecka, która jest autorką tej scenicznej przestrzeni, skupia się przede wszystkim na stworzeniu miejsca po jakiejś zagładzie. Obrazu, w którym smutek byłby najważniejszym z odczuć. Scenografia ta to pogrobowisko po wydarzeniach, które działy i wciąż dzieją się na świecie. Widmo wojny, którą codziennie spotykamy w mediach. Trudno nie zauważyć, że od pewnego momentu ściany ograniczające pole gry aktorskiej pokryte są czarną sadzą. Wszystko zaś wokół przepełnione jest pustką, z tym wyjątkiem, że z rozbitego samolotu zostaje trochę krzeseł i bagaży. Gdzieś po kątach pochowano stoły z kuchennymi akcesoriami. To, co pozornie wydaje się tutaj nie pasujące okazuje się dopełnieniem frazy, którą Paweł Demirski tworzy swoim bohaterom. I to właśnie na tej scenografii, na tym pogrobowisku dusz, wyrośnie bardziej optymistyczny pogląd na świat i pogląd na życie. Bohaterowie swoimi opowieściami, a nie raz i czynami, dają przyzwolenie na zagospodarowanie wyspy radością i przytulaniem.
Na dość nietypowy dobór postaci decyduje się Paweł Demirski, bo mamy m.in.: braci McDonaldów (Marcin Czernik i Krystian Durman), założycieli największej obecnie sieci barów z fast foodami; Kathrine Switzer (Dorota Segda), pierwszą kobietę która przebiegła maraton bostoński; Rachel Carson (Dorota Pomykała), której książka Silent Spring zwróciła uwagę społeczeństwa w stronę ochrony środowiska i ekologii czy Samoańską reprezentację w piłkę nożną (Małgorzata Zawadzka), która nie za bardzo w ten sport umie grać, ale z racji, że bardzo go kocha to to robi. Każda z tych postaci oraz wszystkie inne, które biorą udział w tym spektaklu stopniowo z ludzi bardzo krytycznych w stosunku do siebie, niewesołych, niepotrafiących także cieszyć się życiem, zmienia się w bohaterów negujących wszystkie te cechy. Dzięki wesołym opowieścią z życia, przyjmuje pewnego rodzaju wgląd we własne „ja”. Bohaterowie dochodzą do tego, że w każdym z nich drzemie dobro, często ukryte gdzieś głęboko, pod warstwami zazdrości czy krytycyzmu. I kiedy następuje to wyzwolenie nikt już nie potrafi popatrzeć na siebie, jako na osobę, w której kiełkuje zło, osobę zniszczoną przez współczesny świat. Wszyscy zaczynają żyć w zgodzie z sobą, ze swoim wewnętrznym i dobry „ja”.
Monika Strzępka i Paweł Demirski jeszcze przed premierą mówili o tym, że ich nowa realizacja skupiona będzie na pojęciu dobra. Widmo zagłady miało odejść gdzieś daleko. Ale czy rzeczywiście tak się stało? Motywy, które towarzyszą ich spektaklom przenikają także do Triumfu woli. Widać to już na poziomie scenograficznym. Kiedy zaś zagłębimy się w całość sztuki doszukamy się tego wydźwięku, który obwieszcza rychły koniec świata, w którym my ludzie nie do końca potrafimy żyć. Najtrafniej przedstawia to Człowiek, który nie umiał mówić o sobie dobrze (Marcin Czarnik), bo wyłapując wiele absurdów przedstawianych przez bohaterów historii, próbuje im uświadomić, że ten czyn który dla nich jest dobry niekoniecznie takie samo odbicie znajdzie w świecie. Przytacza wiele przykładów. Bohater próbuje tym negatywnym wydźwiękiem uderzać w każdą z towarzyszących mu na scenie postaci. Aż w końcu się poddaje i sam przechodzi na tę inną stronę. Ale to on jako jedyny jest w stanie pokazać, że nic we współczesnym świecie nie jest idylliczne, że nie da się zawsze dostrzec dobra w dziejących się wydarzeniach czy w nas samych. To on, Człowiek, który nie umiał mówić o sobie dobrze, pozostaje jakby wysłańcem z innych spektakli Strzępki i Demirskiego, chcącym przypomnieć, że to zło jest, że ono wciąż istnieje i że zmiana pojedynczych osób nie spowoduje zmiany całego świata. Można jednak zdecydować się i podjąć tę walkę, to czy okaże się ona skuteczna pokaże nasze dalsze życie.
Końcowy wydźwięk sztuki rozpatrywać można z dwóch różnych punktów widzenia. Z perspektywy świata, do którego wkrada się dobro oraz perspektywy, w którym króluje zło. I przez taki ogląd doszukiwać się właściwej puenty, o którą walczą twórcy. Doszukiwać się trafnych spostrzeżeń na temat współczesnego człowieka i jego istnienia w świecie. I nie ulega wątpliwości, że po raz kolejny Monika Strzępka i Paweł Demirski tworzą dzieło fenomenalne. Dzieło totalne. A wszystko dzięki przekraczaniu własnych granic, bo podejrzewam, że niełatwo było im w tym pesymistycznym świecie (który przeważnie jest treścią ich spektakli) doszukiwać się pozytywnych wydźwięków. Ale któż tak jak oni potrafi obserwować rzeczywistości, a później przenosić ją na teatralne deski. Któż tak jak oni potrafi prowadzić aktorów. Wydobywać z nich emocje, których sami by się w sobie nie doszukiwali. I nie ulega wątpliwości, efekt tej pracy był niesamowity. Wielkie brawa należą się wszystkim aktorom i każdemu z osobna. Kreacje, które tworzą są wyraziste, pewne swoich intencji, głęboko zakorzenione we własnej świadomości. Dlatego patrząc na bohaterów warto ich analizować przez pryzmat granych postaci, ale również przez sam przebieg akcji, słów jakie wypowiadają oraz gestów jakie wykonują. Bo dopiero wtedy dopełni się ich całkowity obraz. Dopiero wtedy całość sztuki znajduje swój właściwy koniec. A my widzowie dostajemy ogromne pole do interpretowania dobra i zła w sobie i współczesnej rzeczywistości.
/fot. Magda Hueckel/ |
Triumf woli
reżyseria: Monika Strzępka
dramaturgia: Paweł Demirski
scenografia: Martyna Solecka
kostiumy: Arek Ślesiński
muzyka: Stefan Wesołowski
ruch sceniczny: Jarosław Staniek
inspicjent, sufler, asystent reżysera: Hanna Nowak
obsada: Juliusz Chrząstowski, Marcin Czarnik, Monika Frajczyk, Radosław Krzyżowski, Michał Majnicz, Marta Nieradkiewicz, Dorota Pomykała, Anna Radwan, Dorota Segda, Małgorzata Zawadzka, Krzysztof Zawadzki, Krystian Durman, Adam Nawojczyk
0 komentarze