Alicja w Krainie Czarów, reż. Magdalena Miklasz

10:48

Alicja w Krainie Czarów na scenie Teatru Syrena to tak właściwie spektakl z pogranicza dzieciństwa i dorosłości. Spektakl trochę nieuformowany i zniekształcony. Błądzący jakby na oślep po tych dwóch przestrzeniach. To znacznie utrudnia rozszyfrowanie zamysłów i intencji Magdaleny Miklasz, reżyserki i sprawia, że uczucie zagubienia staje się tutaj dominujące. Nieustannie szuka się jakiegoś klucza, żeby móc wyjść, a tak właściwie to zrozumieć o czym to dzieło powinno być


Na widownie wchodziłam z myślą zobaczenia spektaklu, który cofnie mnie blisko piętnaście lat wstecz. Do czasów dzieciństwa, kiedy to mama do snu czytała mi Alicję w Krainie Czarów. Kiedy to wyobrażałam sobie, że i ja taką Alicją mogłaby zostać i podróżować po tejże samej krainie. Zaczęło się bardzo obiecująco, zwłaszcza, że do spektaklu wprowadzał piękny głos Gaby Kulki. Przygotowana przez nią muzyka stała się nieodłącznym elementem sztuki, który ożywiał całe to widowisko, dodawał – a raczej narzucał – tempa i sprawiał, że jakoś dało się połączyć tą całą mieszankę różnych forma i treści. Gorzej już było z samą fabułą, bo daleka ona była od tej Alicji, która jest dobrze znana każdemu. Za dużo działo się na scenie, za mało wyjaśniało. Magdalena Miklasz swoim widzom, tym dużym i tym małym, narzuciła pewną stylistykę, przez którą bardzo ciężko się było przebić. Niestety, ale nie dało się ciągle domyślać skąd wziął się Szalony Kapelusznik, co na scenie robił suseł i prosiak, a kim tak właściwie jest Marcowy Zając. I uwierzcie, nawet dobra znajomość utworu nie ułatwiała zadania.

Świat, który zarysował się na scenie bliższy był temu, który można zobaczyć na scenach Teatru Studio czy TR Warszawy, a nie temu znanemu z teatrów dziecięcych. A wszystko dlatego, że pomieszały się tutaj dwa światy. Świat dziecka i świat dorosłych. Magdalena Miklasz jakby sama nie wiedziała, w którą stronę powinna się właściwie uda. Początkowo w jej intencji Alicja wyruszyła do świata współczesnego, który był sennym wytworem dorastającego dziecka. To w nim mała dziewczynka próbowała odnajdywać zmory codzienności jak i dobre duchy, które towarzyszyły jej w życiu. To dawało tę podstawę, żeby domagać się od sztuki jakiejś refleksji, poznania innego oblicza baśniowej Alicji. Z drugiej zaś strony reżyserka silnie trzymał się ram tekstu Lewisa Carolla i za wszelką cenę starała się, żeby to jej przedstawienie do złudzenia przypominało świat już wykreowany w utworze. Taki dla dzieci. Taki łatwo zrozumiały. Dlatego też wiernie przenosiła postacie z Alicji w Krainie Czarów do swojego przedstawienia. Starała się nie pomijać nikogo. Starała się zachować każdy ze szczegółów. To usilne trzymanie się jednej konwencji i próba stworzenia czegoś bardziej wymagającego sprawiło, że spektakl ten właściwie zagubił się w swojej intencji już na samym początku. Do końca nie było wiadomo, czym Alicja Miklasz ma właściwie być, a kim tak właściwie jest.

Wizualnie było zdecydowanie lepiej. Zawłaszcza, że skupiono się na wykreowaniu świata nie z tej ziemi. Świat marzeń i dziecka. Autorki scenografii (Kamdibe Sosnowska i Magdalena Niezgoda) oparły ją na dwóch fundamentach: wizualizacjach i realizacji światła. W połączeniu, na białej przestrzeni, kreśliło to prawdziwą krainę czarów, w której dziać się mogły rzeczy niezwykłe, po której mogły biegać postacie niespotykane w rzeczywistości. W końcu, w których pojawiają się elementy zaskakujące widzów. Realizacyjnie idealnie komponujące się ze sobą. W tej przestrzeni łatwo dało się zauważyć, że aktorzy dwoili się i troili na scenie. Jakby swoją grą próbowali wynagrodzić braki. Być może chcieli udowodnić widzom najmłodszym, że potrafią czuć się jeszcze tak jak oni, że doskonale te czasy dzieciństwa pamiętają. Jedynym zaskoczeniem tutaj okazały się trzy różne dziewczynki, na różnych etapach życia, które na scenie stawały się jedną Alicją. Każda z nich odpowiedzialna była za inne spotkania z osobami z Krainy Czarów. Każda z nich wnosiła coś innego w ramy spektaklu. Na nic jednak zdało się bieganie po scenie, skakanie, tańczenie i rzucanie jakimiś rekwizytami. Nie dało się z takiego działa wykrzesać arcydzieła. Nie w takiej inscenizacji. Bo przede wszystkim brakowało tutaj tej wiodącej intencji, wokół której aktorzy mogliby budować swoje postacie, a spektakl stawać na twardych fundamentach.

/fot. materiały Teatru Syrena/
Alicja w Krainie Czarów
adaptacja: Magdalena Miklasz
przekład: Maciej Słomczyński
autor: Lewis Caroll
reżyseria: Magdalena Miklasz
muzyka: Gaba Kulka
scenografia: Kamdibe Sosnowska i Magdalena Niezgoda / MINI Mondo
kostiumy, formy: Ewa Woźniak
choreografia: Marta Bury
multimedia: Aleksander Janas/kilku.com
asystentka reżysera: Natalia Sakowicz
obsada: Lena Krawczyk, Anna Antoniewicz, Emilia Konarska, Agnieszka Makowska, Anna Stela, Marcin Bartnikowski, Marcin Bikowski, Adrian Budakow, Przemysław Glapiński, Michał Konarski, Piotr Siejka

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE