Kandyd, czyli optymizm, reż. Maciej Wojtyszko, Adam Wojtyszko
10:20Dzieło Woltera Kandyd, czyli optymizm u Macieja i Adam Wojtyszko znacznie odchodzi od filozoficznej polemiki pomiędzy filozofią Leibniza, a wizją świata samego pisarza. Oczywiście, aspekt ten w żaden sposób nie zostanie pominięty, tyle że tutaj rozprawa na temat optymizmu oprze się w głównej mierze na Kandydzie i jego postrzeganiu świata. I to przez jego osobę odkrywać będziemy optymistyczny i pesymistyczny świat. Wizje dobra i zła, które w rzeczywistości i społeczeństwie toczą odwieczną walkę. Będziemy od tej pierwszej z wizji stopniowo kierować się w jej drugą, ciemną stronę
/fot. Krzysztof Bieliński/
Na początku zobaczymy beztroskiego i szczęśliwego Kandyda, którego ktoś określił jako człowieka o „najłagodniejszym charakterze” na świecie. W rzeczy samej taki też będzie ten człowiek. Żyjący w świecie idealizmu, wyobrażający sobie wszystkich ludzi jako tych przepełnionych optymizmem i nieustanną nadzieją i wiarą w to, że zawsze jest dobrze. Jedno wydarzenie spowoduje, że los Kandyda będzie musiał się odmienić, a on zmierzyć się z prawdziwą rzeczywistością. Trochę pozazdroszczę temu bohaterowi tej beztroskości życia i tego dziecięcego spojrzenia na świat, bo w ogólnym oglądzie tylko dzieci tak potrafią patrzeć. Lecz kiedy widzę na scenie Wojciecha Michalaka w roli Kandyda, zaczynam wierzyć, że w każdym wieku w ten naiwny sposób można patrzeć na świat. Aktor wychodząc od najprostszej z form w miarę wędrówki swojego bohatera zaczyna zmieniać też swój charakter. Nie robi tego w sposób wartki ani nie próbuje udawać, że na pewnym etapie odnalazł już te właściwą drogę dla Kandyda. On raczej wycofuje się od próby stworzenia idealnego człowieka, który to i w dobroć wierzy, który to i przyznać się do błędu umie, który to i zawsze wybierze właściwą drogę.
Rzeczywiście mamy bohatera, który jakąś roztropność próbuje zachować i postępować według filozofii swojego nauczyciela Panglossa (Artur Barciś). Tylko, że ze swojego domu wyniósł całkowity brak odporności na pokusy świata doczesnego, jak również brak tego podziału rzeczy i czynów na dobre i złe. Dlatego widać, że on się zmienia. Zmienia w tę złą stronę, ale robi to w tak subtelny sposób, z taką naiwnością dziecka, że jesteśmy mu w stanie wiele wybaczy. Ja w zasadzie byłam skłonna wybaczyć mu wszystko, okrzykując go „najsmutniejszym człowiekiem na świecie”. Wiem jednak i to co też słychać będzie z ostatecznego rozrachunku ze sztuką, że wiara w dobro tego świata jest zgubna, a życie w różowych okularach tak właściwie nie popłaca. Że nasze decyzje dotyczące najbłahszych spraw mocno odbijać się będą w życiu społecznym. A nawet silnie oddziaływać na cały kraj. Wydaje się to nazbyt abstrakcyjne, lecz po głębszej analizie każdy z odbiorców dojdzie do tego, że wcale tak nie jest. A Maciej i Adam Wojtyszko poprzez małe decyzje, małe zmiany, próbują pokazać jak działa człowiek we współczesnym świecie. Co nim kieruje. Jakie są jego motywacje. Stąd też same odwołania do polityki, ale już nie tej na szczeblu polskości, ale na szczeblu całego świata i ludzkości. Bo kiedy Kandyd przemierza poszczególne kraje, poznaje różnych jego mieszkańców, a wraz z nimi doświadcza specyfiki ich życia kulturowego i społecznego. To w jednej chwili malują się na scenie odwołania do wielu działań politycznych na arenie europejskiej i światowej dobrze znanych z pracy, radia, telewizji. Dobrze znanych, bo współczesnych, zahaczających o problemy o które walczymy każdego dnia.
I chociaż na scenie głównym bohaterem jest Kandyd i to on staje się przyczyną i skutkiem wielu wydarzeń to cała reszta bohaterów m.in. Kunegunda (Julia Konarska) i jej brat (Tomasz Schuchardt) czy Kakambo (Tomasz Kozłowicz) wciąż są z nim, obok niego. Maciej i Adam Wojtyszko nie dopuścili do tego, aby tytułowego bohatera pozostawić samotnie na scenie. On cały czas żyje pośród ludzi, bo to w nich odnajduje swoje odbicie i poprzez nich zmienia się jego charakter i życiowa ścieżka. Ci bohaterowie zaś dzielnie towarzyszą mu w jego drodze, a aktorzy którzy grają każdą z tych postaci przechodzą z jednej roli w drugą, w tempie błyskawicznym. Proszę zwrócić uwagę, że bohaterowie grają po kilka postaci jednocześnie, co stawia niemałe wyzwanie dla aktorów. Ale każdy z nich odnajduje się w tych zmiennych postaciach znakomicie. Może nie każdy z nich jest odpowiednio wyeksponowany, a jego rola zaakcentowana, ale w takim składzie i z takim podziałem ról sprawdza się to na scenie znakomicie. Pod ogromnym wrażeniem jestem tego muzycznego spektaklu, który opowiadając o tematach trudnych wykorzystał do tego muzykę i taniec. Dobrze słucha się tych aktorskich wykonów i morałów które z tych piosenek płyną, bo nawet one stają się ważnym opisem rzeczywistości tej otaczającej Kandyda i tej otaczającej nas. Do tego choreografia powstała pod wodzą i czujnym okiem Zofii Rudnickiej, jest już tylko dopełnieniem całości. Mówiąc nad wyraz wprost, taką wisienką na torcie, która czyni ten spektakl jeszcze lepszym. I oglądając tę sztukę w takim wykonie i reżyserii uświadamiam sobie jak bardzo za spektaklami muzycznymi i musicalami przepadam. Wielkie brawa ślę wszystkim, bo najzwyczajniej w świecie się należą.
/fot. Krzysztof Bieliński/ |
Kandyd, czyli optymizm (wg Voltaire’a)
przekład: Tadeusz Boy-Żeleński
adaptacja: Krzysztof Orzechowski, Maciej Wojtyszko
reżyseria: Maciej Wojtyszko, Adam Wojtyszko
teksty piosenek: Maciej Wojtyszko
muzyka: Jerzy Derfel
choreografia: Zofia Rudnicka
kostiumy: Agata Roguska
współpraca projektowa: Studenci Wydziału Scenografii ASP w Warszawie
opieka artystyczna: prof. Paweł Dobrzycki
światło: Jędrzej Skajster
kierownictwo i opracowanie muzyczne: Wojciech Borkowski
przygotowanie wokalne: Tomasz Bajerski
obsada: Wojciech Michalak, Julia Konarska, Artur Barciś, Dorota Nowakowska, Tomasz Kozłowicz, Krzysztof Gosztyła, Tomasz Schuchardt, Katarzyna Ucherska, Paulina Kondrak, Jan Janga Tomaszewski, Marcin Tomaszewski, Mateusz Łapka
*Gra zespół muzyczny po kierownictwem Wojciecha Borkowskiego / Tomasza Bajerskiego
0 komentarze