Wesele, reż. Jakub Roszkowski

11:26

Wszystko co dzieje się na scenie jest najczystszą formą teatralną, pozbawioną zbędnych odwołań do otaczającej nas rzeczywistości. W tej sztuce nic nie dzieje się przymusowo. Widz dostaje wiele symboli, znaków, które sam musi zauważyć i zrozumieć. I w zależności, który z nich dostrzeże tak też odbierze sztukę. Bo całość uzależniono tutaj przede wszystkim od wrażliwości drugiego człowieka i poczucia jego własnych wartości

/fot. semimatt.pl/

Wchodzimy na widownię, a one już czekają. Porozrzucane szczątki jakiś ciał. Ciał przygotowanych ze sztucznych i obcych elementów. Ktoś nie ma nóg, ktoś pozbawiony jest tułowia, a jeszcze ktoś bez ręki. To lalki. Są też ciała zwykłych ludzi, postaci które występują w dramacie Stanisława Wyspiańskiego. Ale te lalki i ci bohaterowie na scenie stają się jednością. Tworzą spójną całość. Charakteryzując ich. Bo to właśnie lalki nadają postaciom formy, określają zakres ruchów. Pod tymi konkretnymi postaciami z Wesela kryją się bohaterowie bez prawdziwych twarzy. Oni są na weselu, którego tak naprawdę nie ma. Nie istnieje. Wszystko toczy się jak w jakiejś malignie sennych wyobrażeń. Na myśl przychodzi pogrobowy świat. Świat duchów, które jeszcze raz się obudziły, aby dokończyć swoje sprawy. Aby jeszcze raz spróbować zawalczyć o siebie, o ludzkość i zadąć w złoty róg.

Przyjęcie zaczyna trwać w najlepsze, a los tych postaci powtarza się po raz któryś. Zda się, że od napisania dzieła Wyspiańskiego, powtarza się w nieskończoność. Jakub Roszkowski, reżyser, celowo ubogaca swoją inscenizację o lalki, to przez nie pokazuje, że człowiek od tylu już lat wciąż jest taki sam. Wciąż nie rozumie na co mu był i jest złoty róg. Lalki były na tyle plastyczne, że w ich twarzach zaczynały odbijać się emocje aktorów. Dlatego to na ich barkach spoczął ciężar tego spektaklu. To im przyszło wyjaśnić całą istotę wesela. I udało się. Aktorzy grają sobą, grając jednocześnie też lalkami. I to one stają się nimi, a oni lalkami. Tworzy się sztuka, która zaczyna do nas przemawiać już w powierzchownej warstwie. Już od momentu kiedy postacie zaczynają wchodzić w głębokie ramy tekstu, w jego strukturę, a potem w wypowiadane słowa poprzez nadane im intencje. Wtedy zaczyna tworzyć się jakiś inny wymiar teatru. Inny wymiar teatralnego świata. Dotąd nieznany i niespotykany.

Roszkowski przede wszystkim skupił się na istocie człowieka. Jego działaniach i występkach, które podsycane jakimiś wyższymi ideami nigdy nie mają prawa się ziścić. Mamy przede wszystkim ludzi, którzy próbują ze sobą walczyć, aby pokazać, że potrafią. Aby się wyrwać ze społecznych struktur, w których przymusowo się znaleźli. Lecz ta ich walka jest wciąż taka sama. Bo kiedy już dochodzą do końca swojej drogi i wreszcie mogą stać się sobą zawracają. Nie potrafią żyć jako samodzielne jednostki. Potrafią już tylko słuchać innych. Bohaterowie mimo powierzonych im ról, przypisanych zadań, konwenansów w które są wtłoczeni starają się pozbyć z siebie obcych ciał. Zdjąć te fałszywe maski. Ich walka trwa nieustannie i kiedy myślimy, że już wychodzą poza schemat, kiedy stają obok tych sztucznych ciał, wszystko nagle wraca. Oni odwracają swoje twarze po raz kolejny w stronę swoich masek. Aby je na siebie założyć na nowo i od początku zacząć wesele. Po raz któryś już zostają uwięzieni w swoim losie. W przeznaczeniu, które dla każdego z ludzi zostało zapisane dużo wcześniej.

Scenografia wyglądała jak pobojowisko po przegranej bitwie. Zamiast tradycyjnej weselnej imprezy nasuwał się obraz wojny. Zgliszcz, które powstały za sprawą człowieka. Do tego jeszcze ten unoszący się nad sceną dym. A może trafiliśmy do pierwszego kręgu piekła? Bohaterowie to pijani biesiadnicy, którzy stracili już zapał do zabawy. Ilość wypitego alkoholu sprawiła, że zaczęli myśleć o swoim życiu, losie. Ale w pewnym momencie zaczęłam zastanawiać się czy to naprawdę wesele, czy to naprawdę wina alkoholu. Winę można upatrywać w tym, ale widzimy że nasi bohaterowie celowo zostali upojeni, aby nie myśleli o tym, że mogą coś zmienić. Zmienić siebie, otoczenie. Zawalczyć o własną wolność. Oni mimo tego, że mają świadomość iż mogą wyjść z tego „więzienia” są wobec tego bezsilni. Wiedzą, że bez pomocy nie dają rady. Dlatego co chwila wyciągają rękę po zbawienny napój, jakoby to on miał ich uratować.

/fot. semimatt.pl/
Wesele
tekst: Stanisław Wyspiański
reżyseria i opracowanie tekstu: Jakub Roszkowski
scenografia: Maciej Chojnacki
muzyka: Michał Siwak
obsada: Mirella Rogoza-Biel, Gabriela Jaskuła, Urszula Pietrzak, Wioletta Tomica, Maria Wąsiel, Ilona Zgiet, Daniel Arbaczewski, Konrad Biel, Bogusław Beniu Byrski, Jacek Dragun, Mateusz Kaliński / Michał Zgiet (gościnnie), Kacper Kubiec, Bartosz Siwek

*Spektakl prezentowany w ramach 42. Opolskich Konfrontacji Teatralnych.

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE