Nadszedł czas podsumowań
11:57Podsumowanie sezonu teatralnego 2016/2017 miało zakończyć się na tzw. Top 5, ale szybko złapałam się na tym, że z tego co zobaczyłam nie da zrobić się tak niewielkiego zestawienia sztuk ważnych. Starałam się zebrać tutaj wszystkie spektakle, które w jakiś sposób na mnie wpłynęły, wywarły jakieś wrażenia. I mam nadzieje, że chociaż część przypadła bądź przypadnie i wam do gustu. Trochę smutnym jest jednak fakt, że w tym sezonie nie znalazłam żadnego odkrycia teatralnego i na razie moje Top 5 pozostaje niezmienne. Ale może nowy sezon przyniesie więcej zaskoczenia
Największy sukces: Ślub i Dziecię Starego Miasta
Te dwa spektakle w minionym już sezonie teatralnym wywarły na mnie największe wrażenie. Pozwolę sobie zacząć od sztuki Anny Augustynowicz, która na scenie stworzyła świat (jak już pisałam w recenzji). w którym wszystkie elementy są przemyślane, a słowa padające z ust bohaterów umotywowane. Wszystko co wydarza się na scenie dzieje się wedle określonego rytmu. Zarówno bohaterowie, jak i czas sztuki są ściśle od niego uzależnione. Ale co pozostaje najmocniejszą stroną tego spektaklu to gra aktorska. Anna Augustynowicz zadbała (w najdrobniejszych szczegółach), żeby jej bohaterowie byli silnie zarysowanymi karykaturami samych siebie, żeby w kreowanych przez nich światach tworzył się konkretny obraz. I tak, bohaterowie tego spektaklu stali się marionetkami, które wychodząc na scenę zaczynają działać wbrew rozsądkowi. Z kolei destrukcyjna wizja Polski, którą na scenie tworzy Cezi Studniak w spektaklu Dziecię Starego Miasta jest niezwykle celnym opisem naszego kraju. Najprawdziwszą wizją, która jest teraz i która zdarzyć się może w przyszłości. Ale też taką, która już kiedyś była. Reżyser dokładnie analizuje polskie społeczeństwo, nie bojąc się przy tym obśmiać jego przywar. Wszystko zaś co tworzy ubiera w niezliczoną ilość symboli i metafor. Przez co jego dzieło staje się, rzec można, prawdziwym obrazem nas samych i naszego kraju.
Akademia Teatralna pokazała, że warto
PIBLOKTOQ, piosenki Marii Peszek w reżyserii Wojciecha Kościelniaka i Pelikan. Zabawy z ogniem w reżyserii Jana Englerta to dwa hity tegorocznych spektakli dyplomowych w Akademii Teatralnej. Mimo, że znacznie się od siebie różnią pod względem struktury i formy, to łączy je jeden wspólny element. Aktorzy. Ci młodzi ludzie, którzy dopiero stoją u progu swojej kariery zawodowej, udowodnili że mają ogromny potencjał i talent. I wiele do powiedzenia na scenie. Jeśli tego nie zmarnują to mają szansę na niemała karierę. Trzymam za nich kciuki, bo to co zaprezentowali w tych dwóch spektaklach miało ogromną moc i siłę.
Czego nie widać, jako komedia idealna
Teatr Kwadrat nie musi nikomu nic udowadniać, bo słynie z dobrych komedii, które poza śmiechem potrafią przynieść również głęboką refleksję. W tym sezonie hitem okazała się farsa Czego nie widać w reżyserii Andrzeja Nejmana, w której oczy widza zostały zwrócone w kierunku trudu, jaki trzeba włożyć w wyprodukowanie jednego spektaklu. Na scenie nie będzie jednak nudno. Ja powiem, że będzie działo się wiele, a widzowie w żadnym wypadku nie zetkną się z kolejną przewidywalną komedią. Mówiąc krótko to dzieło niezwykłe, które wymagało niemałego trudu aktorów. Ale i tutaj nie musiano udowadniać, że Teatr Kwadrat ma świetny zespół aktorski, który poradzi sobie w każdej inscenizacji. Szczególne brawo biję tutaj Pawłowi Domagale, bo jego rola była rewelacyjna.
W ślad za autorem
Teatr Polski w Warszawie zaskoczył mnie sztuką Mąż i żona w reżyserii Jarosława Kiliana. Bo chociaż reżyser wiernie podążył śladem Aleksandra Fredry, autora dramatu, na scenie stworzył dzieło nie tylko komediowe, oparte na jakiejś trywialnej intrydze, ale również takie które niesie ze sobą ważne przesłanie. I cytując swoją recenzję powiem tylko tyle: głośno przyklasnęłam tej inscenizacji i zachwycona byłam bardzo, że taką oto sztukę poczyniono na scenie. Z takimi aktorskimi kreacjami. Bo to dzięki ich grze każda z postaci ożyła na scenie […]. Wierny autorowi pozostał również Jarosław Tumidajski w Czasie barbarzyńców. Może nie wszystko było w tej inscenizacji idealne, czasami aż zbyt oczywiste. Ale spektakl ten okazał się dla mnie dużym zaskoczeniem po Bucharest Calling, który widziałam sezon wcześniej. Jeśli reżyser pójdzie ścieżką jaką obrał przy Czasie barbarzyńców to myślę, że ma szansę na tworzenie naprawdę dobrych spektakli.
Święta trójca: Triumf woli, Zew Cthulhu i Ojciec
Już wielokrotnie powtarzałam, że Monika Strzępka i Paweł Demirski to mój ulubiony duet teatralny. Dlatego nie mogło zabraknąć ich w tym zestawieniu zwłaszcza, że Triumf woli, który w grudniu zeszłego roku miał swoją premierę to dzieło wybitne. Wreszcie, zamiast destrukcyjnej wizji świata w ich inscenizacji pojawiło się pojęcie dobra. I to ono budowało całe przedstawienie. Lecz jak się okazało tylko po to, żeby udowodnić, że pesymistyczna wizja świata i tak zatriumfuje. Niesamowite podejście Moniki Strzępki do aktorów po raz kolejny okazało się silną stroną spektaklu. Aktorzy tworzyli role wyraziste, pewne swoich intencji, głęboko zakorzenione we własnej świadomości. Widmo zbliżającej się zagłady to również temat sztuki Zew Cthulhu w reżyserii Michała Borczucha. Dzieło to wzbudziło we mnie niewyobrażalny lęk przed tym co może się zdarzyć w najbliższej przyszłości. A wszystko za sprawą wizji reżysera, który tworzy spektakl silnie zakorzeniony w naszych przekonaniach, wartościach i współczesnych ideałach. Celowo właśnie ich istotę stawia na piedestale, aby konsekwentnie spychać je z tronu, na który weszły. W jego sztuce człowiek jest nieważny. Bo nieświadomie oddając kawałek po kawałku swojej wolności zapętla się i wpada wprost w ramiona strachu. I już ostatnim spektaklem, który zapadł w mojej pamięci jest sztuka Ojciec w reżyserii Iwony Kempy. Spektakl ten nie przedstawia pesymistyczne wizji świata, nie próbuje uświadamiać nam własnej nieudolności czy niedoskonałości. Spektakl ten skupia się na przedstawieniu więzi rodzinnych. Poświęceniu, któremu człowiek jest w stanie się oddać jeśli chodzi o bliskie mu osoby. Reżyserka tworzy spektakl niezwykle emocjonalny wyłącznie w oparciu o relacje jakie łączą bohaterów.
I tak oto zamykam teatralny sezon 2016/2017, chyba usatysfakcjonowana tym co zobaczyłam. Mam jednak nadzieje, że przede mną nowy, pełen niespodzianek sezon, który zburzy moją listę Top 5.
0 komentarze