Golem, reż Maja Kleczewska
10:03Trudno nazwać Golema Mai Kleczewskiej taki spektaklem z krwi i kości, bliżej mu do instalacji w galerii sztuki, gdzie zwiedzający może przechadzać się pomiędzy poszczególnymi elementami, oglądać je z każdej strony. Wedle własnego uznania i czasu. I z tym czasem u reżyserki też będzie trochę inaczej, bo bez żadnych ram i wytycznych
/fot. Magda Hueckel/
Kleczewska zrobiła po prostu eksperyment, w którym zabroniła widzowi stać się wyłącznie biernym uczestnikiem swojego przestawienia. Nie określiła nawet ile czasu nad jej Golemem należy się pochylić. Każdy dostał wolną rękę i sam wedle własnego uznania mógł wchodzić i wychodzić ze spektaklu. Tak, że ktoś mógł śledzić cały sześciogodzinny przebieg, a ktoś wpaść tylko na pięć minut. Sama idea, choć bardzo ciekawa i interesująca, sprawia, że Golem staje się dziełem bez początku i końca, bez fundamentów i dobrze zaplanowanej konstrukcji, a co za tym idzie bez większej organizacji i myśli przewodniej. Mimo, że różnie z tym spektaklem się zadzieje. Mimo, że będzie momentami też odpychał. To zawrze w sobie „coś” co sprawi, że widz będzie chciał za nim pójść. Że w końcu znajdzie jakąś postać, jakiś element, który śledzić będzie – momentami nawet – z zapartym tchem. Bo Maja Kleczewska i Łukasz Chotkowski (dramaturgia), chociaż zadbali o wewnętrzy chaos w tym spektaklu zadbali też o bardzo dobrze nakreślone postacie. Tak, że trudno nie wybrać sobie którejś z nich i zacząć śledzić jej los. Pochylić się nad nią chociaż chwilę dłużej.
Nie da nie zauważyć się, że sztukę tę zbudowano na zasadzie ogromnych kontrastów pomiędzy przeszłością i przyszłością. Całkowicie odcinając się od teraźniejszości. Jakby nie istniała. Jakby była całkowicie bez znaczenia. I pójdę o krok dalej pisząc, jakby ludzie, którzy w niej żyją niebyli nic warci. Bo historie, które usłyszeć będziemy mogli ze sceny mówią wyłącznie o wspomnieniach człowieka i ludziach, którym przyszło zginąć w getcie oraz o człowieku, który funkcjonować będzie w odległym czasie. A potem przez niezwykłą kreację bohatera granego przez Michała Czachora i towarzyszącej mu kobiecie (świetna Małgorzata Gorol) przyjdzie zrozumieć, że to co widzimy w tej wypełnionej tłumem ludzi sali to próba użycia pamięci jako swoistego wehikuł czasu, który teraz powinien być ważny, bo powinnyśmy o okrucieństwie wojny pamiętać zawsze, ale również wehikułem czasu, który kiedyś w przyszłości da nam jeszcze jakoś znać, że ta przeszłość działa się naprawdę.
I tak, przychodząc na Golema każdy zobaczy swoje przedstawienie i nie mnie, zresztą jak nikomu, niełatwo oceniać czy dzieło to jest godne uwagi czy jednak nie do końca wpisuje się w ramy teatralne. Ja zobaczyłam własne przedstawienie, próbowałam z niego wyciągnąć jak najwięcej. Próbowałam z poszczególnych fragmentów, które widziałam ułożyć własną opowieść, własnego dzieła, które czasami odbijało się ode mnie nie przynosząc żadnych emocji, a czasami było we mnie głęboko. Jak chociażby podczas scen z Markiem Węglarskim, Gołdą Tencer i Jerzym Walczakiem (wszystkie trzy kreacje były niezwykle przejmujące i słowa uznania kieruję w ich stronę), albo kiedy patrzyłam na obraz rozstrzelania Żydów w getcie. Wtedy zamilkłam na dobre, bo tego co zobaczyłam długo nie mogłam wyrzucić z pamięci. I dalej nie mogę…
/fot. Magda Hueckel/ |
Golem
reżyseria: Maja Kleczewska
dramaturgia: Łukasz Chotkowski
scenariusz sceniczny: Maja Kleczewska, Łukasz Chotkowski
scenografia, światło, video: Wojciech Puś
muzyka: Cezary Duchnowski
kostiumy: Konrad Parol
choreografia: Kaya Kołodziejczyk (gościnnie)
asystent reżysera: Damian Josef Neć
produkcja: Monika Soszka
montaż filmu: Przemysław Chruścielewski
obsada: Michał Czachor (gościnnie), Małgorzata Gorol (gościnnie), Kaya Kołodziejczyk (gościnnie), Joanna Przybyłowska, Henryk Rajfer, Wanda Siemaszko, Piotr Sierecki, Barbara Szeliga, Gołda Tencer, Jerzy Walczak, Marek Węglarski
obsada dodatkowa: Malga Kubiak, Caroline Lopatynsky, Grzegorz Górecki (statysta)
0 komentarze