Upadanie, reż. Árpád Schilling
07:26W tym spektaklu zrezygnowano, jakby na to nie patrzeć, z większości rekwizytów i zabiegów inscenizacyjnych. Zrezygnowano ze scenografii pozostawiając na niej wyłącznie biały fortepian i czerwony fotel. Tak dobrze myślicie, to właśnie ma symbolizować Polskę, a właściwie to co z niej zostało. Zrezygnowano z kostiumów, a aktorom pozwolono skorzystać z własnej garderoby wedle uznania i preferencji, żeby po prostu mogli na scenie pozostać sobą, a nie postaciami które ktoś im narzuci, jak to zazwyczaj bywa w teatrze. W końcu, zrezygnowano z samych postaci, pozostawiając aktorów we własnej choć nieco odmiennej skórze
/fot. Magda Hueckel/
Pozwalając im jednocześnie nie udawać nikogo i przedstawiać to o czym sami właśnie myślą, z czym się zmagają. Tak, że to co pokażą na scenie będzie obrazem fikcyjnym, gdzie najważniejszym jest wskazanie odbiorcy patologii narodu. A właściwie to patologii całej Polski. I tak oto na scenie utworzy nam się obraz rodziny, trochę zniekształcony, ale zawsze dobrze opakowany w tę godną chrześcijańskich idee, gdzie to rodzina jest święta i nietykalna. Tylko, że pod pozorem całej tej warstwy będziemy mieć męża i ojca geja, matkę rozpustnicę, córeczkę katoliczkę. A za nimi pociągnie się cała seria wydarzeń, w których to aborcja nie stanowi żadnego problemu, prawa kobiet staną się priorytetem, homoseksualizm będzie tępiony, a rozpacz i depresja drugiego człowieka leczona pieniądzem.
Może i w tej rodzinie zadzieje się za wiele, za dużo sytuacji przeplecie się w jeden wątek, a idea samodzielności i indywidualizmu wybrzmi aż za bardzo. Ale dzięki temu co Árpád Schilling, reżyser, pokazuje, mamy nasz kraj podany na jednej tacy. Z omówieniem każdej bolączki i problemu, który wiecznie nam przeszkadza. Aktorzy nie będą się przy tym bawić w ubieranie tych sytuacji w piękne słowa i obrazy tylko z pełną odpowiedzialnością za swoje słowa zwracać się będą wprost do widowni i wytykać jej to co powinno zaboleć najbardziej. A zrobią to bez kokieterii, tylko z całkowitą wiarą w to co mówią. I chociaż będzie to miejscami obraz odpychający słuchać się będzie chciało wszystkiego co mówią. Chłonąć to co dają, bo oni być może jako jedyni będą potrafili to głośno powiedzieć.
Dlatego będzie chciało się również podążać za postaciami jakie stworzą. Patrzeć na grę, którą z przyjemnością zaczną swemu widzowi serwować. Poruszając się na granicy prawdy i fikcji będą celowo zwodzić, aby nie domyślono się nigdy co jest tutaj prawdą, a co zaledwie scenariuszem dobrze przygotowanej sztuki. I nie da się ukryć, że ten zespół na tej scenie zaistniał i pokazać że moc i siłę ma ogromną, że potrafi podnieść serca wielu i zaskoczyć swoim niemałym doświadczeniem i talentem. Wprost urzeczona jestem każdą z postaci, którą Klara Bielawka, Anna Ilczuk, Ewa Skibińska, Arkadiusz Brykalski, Michał Jarmicki, Wiktor Loga-Skarczewski i Julian Świeżewski pokazywali ze sceny. Aż ciężko było pożegnać się z ich bohaterami, bo chciało się dla nich jakiegoś szczęśliwego zakończenia. Ono jednak nie nadeszło, bo ta sztuka nie miała w swym założeniu dawać radości, a jedynie smutek mieszać z żalem i bezradnością, która spotkała nas w takiej oto Polsce.
/fot. Magda Hueckel/ |
Upadanie
reżyseria: Árpád Schilling
scenariusz na podstawie improwizacji: Árpád Schilling, Annamária Láng
dramaturgia: Bence Bíró
tłumaczenie: Patrícia Pászt
kierownik produkcji: Ildikó Ságodi
obsada: Klara Bielawka, Anna Ilczuk, Ewa Skibińska, Arkadiusz Brykalski, Michał Jarmicki, Wiktor Loga-Skarczewski, Julian Świeżewski
0 komentarze