Instynkt macierzyński, reż. Magdaleny Engelmajer, Szymon Turkiewicz
10:30Dawno na scenie nie powstał spektakl, który bez oceniania i prób ingerencji w czyjeś życie opowiedziałby o tak ważnym temacie jakim jest chęć posiadania potomstwa. Bez zbędnych słów, wyolbrzymiania emocji i towarzyszących temu relacji, pokazał świat w którym dziecko, chociaż staje się bardzo ważne, nie zagarnia życia swoich rodziców. Wreszcie coś poza nim istnieje
/fot. Teatr ME/ST/
Mocne struktury spektaklu zostały oparte na doświadczeniach Magdaleny Engelmajer, która wraz ze swoim partnerem zdecydowała się na dziecko. Po wielu latach bycia razem, po wielu zdaniach że jednak potomstwa mieć nie będą, przyszedł ten moment kiedy powiedzieli sobie tak. Dziecko wiele w ich świecie i myśleniu zmieniło. Ale oni w tym wszystkim chcieli pozostać i być jeszcze sobą. Magdalena Engelmajer z niezwykłą szczerością wychodzi na scenę i zaczyna opowiadać o uczuciach, które doświadczyła. O problemach, które na nią spadły. O rozterkach, które zaczęły zaprzątać jej głowę. Wreszcie nic nie było idealnie, a reklamowany styl życia, w którym macierzyństwo to „cud i błogosławieństwo” zostaje nieco zniekształcony. Na scenie pojawia się prawda, która bez zbędnego ubarwiania po prostu mówi o tym jak jest.
Aktorka pokazuje nie tylko jak to było zostać mamą, ale również mówi o wszystkim tym co było przed i po. Pokazuje zmieniający się i nieubłaganie pędzący do przodu świat. Świat, w którym nie ma odpowiedzi czy warto czy nie. Aktorka stara się po prostu stawiać pytania, zmagać z samą sobą, na nowo przewartościowywać i tworzyć swoje życie. Stara się żyć ze swoim synem u boku, ale nie zatracając w tym wszystkim siebie. Dlatego jej opowieść to próba szczerości, która ma pokazać że pewne rozterki towarzyszą każdemu. To sprawiło, że monodram Instynkt macierzyński w żaden sposób nie ocenił nikogo, nie miał na celu wpierania idei jakoby posiadanie dziecka było czymś najważniejszym na świecie. Ten spektakl zwrócił się po prostu do wszystkich, do kobiet które mają dzieci i chcą je mieć i do kobiet które nie chcą mieć dzieci wcale, do ojców i przyszłych ojców, do mężczyzn którzy marzą o swoim potomstwie lub nie wyobrażają sobie go mieć. I opowiadał o doświadczeniach miłych, ale momentami również i zatrważających. Nie próbując nikomu ani mówić ani pokazywać, że pewne decyzje są dobre. Ten spektakl chciał po prostu zadać pytanie czy warto.
U boku aktorki stanął jej mały syn Maksymilian, który jako owoc podjęcia kilku decyzji stał się żywym dowodem na to, w którą stronę życie naszej bohaterki się potoczyło. A pomiędzy nimi pojawiła się nić niezwykłej szczerości, która zawładnęła sceną i dała fundament do powstania takiej oto historii, do opowiedzenia o macierzyństwie ze wszystkimi blaskami i cieniami. Wielkim podziwem obdarzyłam aktorkę, która po prostu zachował całkowitą szczerość ze sobą i z widzem, i opowiedziała o tym czego doświadczyła. Piękna to była opowieść, bo płynąca z głębi serca, to się czuło na scenie i poza nią. Czuło się jak widownia nasiąka emocjami, które Magdalena Engelmajer proponuje, a potem przetwarza przez siebie. I całe szczęście, że ktoś miał odwagę wyjść na scenę i ten powielany wizerunek Matki Polki obnażyć, bo nudne już stało się to wielbienie macierzyństwa przy wszystkich skutkach jakie ono za sobą niesie. Tym bardziej Magdzie Engelmajer należy się ukłon za to, że wreszcie mamy prawdę o macierzyństwie i wizerunku matki. Zresztą, matki pracującej.
/fot. Teatr ME/ST/ |
Instynkt macierzyński
Monodram Magdaleny Engelmajer z udziałem Maksymiliana Turkiewicza – synka aktorki.
tekst, muzyka: Szymon Turkiewicz
0 komentarze