K., reż. Monika Strzępka
08:00Na początku wypadałoby postawić sobie pytanie kim tak w ogóle jest K. (Marcin Czarnik). Oczywiście podobieństwo wielu sytuacji, które widzimy na scenie jednoznacznie sugerują, że Jarosław Kaczyński stoi tutaj pod ostrzałem reżyserki, dramaturga, wszystkich twórców spektaklu oraz osób zamieszanych w to dzieło. A i owszem, jego postać idealnie nadała się tutaj na paszkwil o człowieku, którego duża grupa społeczeństwa polskiego nie trawi, żeby nie powiedzieć głośno że wręcz nienawidzi
/fot. Magda Hueckel/
Śmiejemy się z bohatera, który potulnie siedzi w mieszkanku ze swoją mamunią, bo boi się wychodzić gdzieś poza jego ściany nie wiedząc, któż może się na niego czaić. Śmiejemy się z jego ułomności, która cofa go od realności dnia codziennego w jakieś dziwne wręcz chore obszary jego umysłu. Matka przecież nie żyje, a on z nią jest i rozmawia. K. to inaczej człowiek nieporadny, opanowany rządzą władzy i decydowania, człowiek słaby i niedoceniony. Po prostu taki jak Jarosław Kaczyński. Tylko, że K. to też ktoś zupełnie inny niż odbicie lustrzane Prezesa. To człowiek nad wyraz przystojny w dobrze skrojonym garniturze. Trochę daleki od naszego wyobrażenie o nim. Bo dodaje mu to trochę inteligencji, jakiejś wewnętrznej mądrości. Na tyle, że my widzowie zaczynamy inaczej na niego patrzeć. To już nie jest ten dobrze nam znany Kaczyński. Pod jego osobą można by było śmiało podłożyć każdego innego posła jego ugrupowania, który poglądami niewiele się różni. K. to najprościej mówiąc cały PiS, razem i osobno.
Naprzeciw wielkiego Prezesa stanie sam Donald Tusk (Jacek Poniedziałek), który boryka się z wątpliwościami czy aby dobrze zrobił biorąc udział w wyborach. W niczym nie przypomni pewnego siebie przewodniczącego Rady Europejskiej, bo on w zamyśle twórców ma odbijać jego sumienie i duszę, coś czego gołym okiem nie jest w stanie żaden przeciętny człowiek zauważyć. Walki między tymi dwoma siłami tak właściwie nie będzie żadnej, oni raczej wygłaszać będę w tym spektaklu swoje hasła na temat poglądów i idei, które zajmują w ich życiu wiele miejsca, czasem pokłócą się, aby za chwilę zająć znowu sobą. Ważniejsze stanie się całe otoczenie, które w tych nowych wyborach w 2019 roku starać się będzie dużo namieszać. Między nimi trwać będzie walka o stołek, o pieniądze, o możliwość wydawania poleceń czy rozkazów. To w ich postawach będziemy mogli zobaczyć jak władza potrafi namieszać w głowach, a dobro ogółu będzie nic niewarte w stosunku do dobra własnego i własnych korzyści. Jakby Monika Strzępka i Paweł Demirski chcieli krzyknąć jedno: to pieniądz i władza zmienia człowieka. Tak się dzieje na naszych oczach, my to widzimy, stajemy się naocznymi świadkami. Ale mimo wszystko biernie patrzymy i tylko śmiejemy się z rzucanych tekstów. Jakby i tutaj Monika Strzępka i Paweł Demirski chcieli krzyknąć: ruszcie się w końcu, zróbcie coś.
Do tej walki w końcu ktoś stanie młoda hakerka (Monika Roszko), która próbować będzie manipulować wynikami, zmieniać losy tego kraju. Ale w tej walce jak się okazuje nikt nie jest i nie może być równy zawsze wygra ten kto jest silniejszy. Twórcy spektaklu nie szczędzą gorzkiej wizji świata, który nas otacza. Nie silą się nawet na żadne aluzje, tylko w sposób bezpośredni i brutalny rzucają na scenę to, co ich boli i wkurza. Coś, co nie daje wielu Polakom spać po nocach. Widać w tym spektaklu, że ich styl się zmienił. Nie ma już licznych niewiadomych, wielowątkowości, tajemnicy, która zawsze snuła się po ich scenie. Nie ma nawet tej scenografii, która charakteryzowała ich apokaliptyczną wizję świata. Wszystko stało się jasne. Proste. Zwykłe i powszechne. Wylali za to na scenę całe to Polskie piekiełko i wyłącznie w jego obrębie spróbowali coś powiedzieć, uzmysłowić, może coś tym wygrać. Ta ich zmiana ujęła trochę z ich stylu, zabrakło tej Moniki Strzępki i tego Pawła Demirskiego, którego dobrze znamy. A momentami zrobiło się nawet trochę nudno, bo ciągnięcie jednego wątku przez blisko trzy godziny zaczynało frustrować. Ale dali mi tym spektaklem do zrozumienia, że zmieniło się, dużo się zmieniło. Nie tylko w ich twórczości, ale i całej Polsce. Z jednej strony cieszy mnie ten spektakl, bo mogłam być świadkiem i obserwatorem walk politycznych od kulis. Mogłam snuć własne wywody na temat każdej partii politycznej i jej losów z zupełnie innego punktu widzenia (i siedzenia). Ba, nawet głośno zastanawiać się nad tym co właśnie stało się z Polską. Obejrzeć przy tym kawał dobrego aktorstwa, zwłaszcza tego w wykonaniu Joanny Drozdy, Barbary Prokopowicz, Marcina Czarnika i Jacka Poniedziałka. Ale z drugiej strony, jest mi po prostu przykro, że tak wiele zabrakło temu spektaklowi do sztuk nie-boska komedia. WSZYSTKO POWIEM BOGU! czy Triumfu woli.
/fot. Magda Hueckel/ |
K.
reżyseria: Monika Strzępka
tekst: Paweł Demirski
scenografia i kostiumy: Arek Ślesiński
muzyka: Tomasz Sierajewski
konsultacje wokalne: Mateusz Sibila
ruch sceniczny: Jarosław Staniek
światło: Robert Mleczko
asystentka reżyserki: Sara Bustamante-Drozdek
ruch sceniczny, asystentka: Katarzyna Zielonka
produkcja: Zuzanna Głowacka, Andrzej Szwaczyk
obsada: Joanna Drozda, Barbara Krasińska, Barbara Prokopowicz, Monika Roszko, Marcin Czarnik, Jacek Poniedziałek, Wojciech Kalwat, Piotr Kaźmierczak, Jakub Papuga, Andrzej Szubski
*Spektakl prezentowany w ramach 38. Warszawskich Spotkań Teatralnych.
*Spektakl prezentowany w ramach 38. Warszawskich Spotkań Teatralnych.
0 komentarze