Bal Manekinów, reż. Jerzy Stuhr
10:06Bruno Jasieński pisał, że tytułowy Bal Manekinów odbywał się w pierwszorzędnym domu mody w Paryżu, współcześnie, czyli około lat 40. XX wieku. Jerzy Stuhr przenosząc dzieło na scenę Och-Teatru zamyka ten czas pomiędzy dawnym światem współczesnym, a tym który rodzi się teraz. Dzięki temu zarówno bohaterowie jak i widz zostają zawieszeni w dwóch niewspółmiernych epokach, zawieszeni w przestrzeni którą trudno nazwać czy określić
/fot. Katarzyna Kural-Sadowska/
W tej skromnie przygotowanej scenografii, a właściwie pracowni krawieckiej, jest jakieś pole, które kreśli się w przedstawieniu samoistnie zostawiając pustą przestrzeń do wypełnienia widzowi. To nie zamyka tego spektaklu w ramach współczesnej polityki i władzy, bo przecież to stanie się głównym tematem tej sztuki. To nie szufladkuje również tego dzieła w żadnej z opcji, nie zamyka. Jest wręcz odwrotnie. Mogąc migrować pomiędzy epokami spektakl ten staje się na tyle uniwersalny, że niezależnie od tzw. „miejsca siedzenia” jesteśmy w stanie dopasować akcje do formułujących się czasów, bądź sformułowanych już dużo wcześniej. Zresztą, przyglądając się poczynaniom bohaterów nie trudno wysnuć wniosek, że mechanizmy władzy i droga do społecznego przewrotu, jakiejś rewolucji, jest taka sama. W świecie ludzi władzy, biznesu i polityki intryga i korupcja wiodą prym. Bezwzględność wygrywa nad każdą z innych postaw, a żądza pieniądza jest na tyle silna, że potrafi popchnąć człowieka w najciemniejsze obszary jego charakteru. O wszystkim co złe na tym świecie, albo w tym świecie elit wyższych i bogatszych, boleśnie przekona się manekin nr 41.
Spektakl rozpocznie się od balu. Od balu manekinów, które raz w roku budząc się z letargu i nabierając ludzkich cech chcą się zabawić. W tym roku ich przyjęcie zostanie jednak zakłócone, a wkraczający na nieswoje pole Paul Ribandel (Maciej Stuhr), lider partii socjaldemokratycznej - innymi słowy szycha w świecie ludzi - przypłaci swoje wtargnięcie w świat manekinów głową. To zdarzenie rozpocznie całą falę nieporozumień, które za sprawą manekina nr 41 się wydarzą. Ten znalazłszy w portfelu Ribandela zaproszenie na bal karnawałowy ludzi. Nie waha się ani chwili, tylko przywdziewając ściętą głowę idzie na wymarzone przyjęcie. Tam zetknie się z całym okrucieństwem ludzkich zachowań, przerażającą wizją świata społeczeństwa. Rozczaruj się tym światem i jednym słowem ucieknie z niego, oczywiście wcześniej mieszając się w wiele intryg, które napotka na balu. Świat, z którym zderzymy się na początku, czyli świat budzących się do życia manekinów, jest niewinny, szczery. Nieskażony niczym. Manekiny nie lubią ludzi, bo przyglądając się im zachowaniu z boku wiedzą, że ci nie są dobrzy, a czasami potrafią być wręcz okropni i okrutni. Dlatego też, kiedy człowiek zakłóca ich spokój postanawiają go zabić. Pomieszanie świata manekinów i ludzi buduje bardzo wyrazisty obraz tego jak wygląda w rzeczywistości świat elit politycznych oraz obraz podległego mu społeczeństwa. Społeczeństwa, które chcąc nie chcąc zostaje uwikłane w potyczki tychże sfer wyższych. To co zaś stworzy się na scenie będzie jak bajka, która przybiera znamion groteski i realizmu. Ale taka bajka, w którą uwierzyć nie będzie trudno.
Spektakl ten jest o tyle wyjątkowy, że Jerzy Stuhr, który Bal Manekinów Bruna Jasieńskiego przygotowywał już wcześniej ze studentami Wydziału Teatru Tańca PWST w Bytomiu, zaprosił wszystkich do współpracy w Och-Teatrze. Może też dlatego sztuka ta jest tak magiczna, i wielowarstwowa. Tak dobrze rozegrana scenicznie, że potrafimy z niej czytać nawet to co jest między wierszami, albo dialogami. Bal manekinów w reżyserii Jerzego Stuhra jest niebywale równy i harmonijny. Wszystko działa zgodnie z określonym rytmem. A i to nie jest bez znaczenia, bo budzące się ze snu manekiny, tańczące manekiny czy po prostu poruszające się manekiny po pierwsze robią niesamowite wrażenie, po drugie to jak grają ogląda się z wielkim zdumieniem. I to nie są duże słowa rzucane w pustą przestrzeń, bo naprawdę dzięki manekinom i ich postawom ten spektakl jest jak najprawdziwsza bajka, która pozwala nam przenieść się w świat za siedmioma górami, za siedmioma rzekami. Jest jeszcze przecież postać głównego bohatera, w którą wciela się Maciej Stuhr. Możemy zobaczyć go w dwóch odsłonach jako człowieka Paula Ribandela lubiącego to bezwzględne życie wśród ludzi, zresztą jego postać sama taka jest i jako manekina, który wreszcie może spełnić swoje marzenia i trafić do świata, który wydaje mu się idealny. Tak dochodzi do kolejnego zderzenia, do pokazania dwoistości natury bohatera, ale i zderzenia artystycznego, w którym Maciej Stuhr musi wykazać się nie tylko precyzją w graniu tych dwóch postaci, ale również precyzją w poruszaniu się i zachowaniu. Patrząc na jego grę sądzę, że wiele trudu i pracy musiał włożyć w swoją role, ale to co możemy zobaczyć na scenie jest kolejnym dobrym wynikiem. Stuhr czuje scenę, która tworzy się w tym spektaklu, czuje świat w którym się znajduje i dzięki temu wnosi kolejną istotną wartość do tego dzieła.
/fot. Katarzyna Kural-Sadowska/ |
Bal Manekinów
tekst: Bruno Jasieński
reżyseria: Jerzy Stuhr
przekład: Anatol Stern
scenografia i kostiumy: Juriana Jur
opracowanie muzyczne: Michał Gorczyca
choreografia: Nina Minor
reżyser światła: Waldemar Zatorski
realizacja dźwięku: Michał Tatara
asystent scenografa i kostiumologa: Małgorzata Domańska
asystenci reżysera: Nina Minor i Jan Malawski
producent wykonawczy: Jan Malawski
obsada: Maciej Stuhr, Nina Minor, Michał Breitenwald, Wojciech Chorąży, Andrzej Deskur, Andrzej Dębski, Jędrzej Taranek/Patryk Gnaś oraz Maria Bijak, Jacobina Blüm, Agnieszka Borkowska, Aleksandra Grącka, Klaudia Gryboś, Marek Bula, Michał Misza Czorny, Bartłomiej Gąsior, Patryk Gnaś, Daniel Leżoń
0 komentarze