Pomiędzy pragnieniem, a powinnością - rozmowa z Moniką Krzywkowską
20:48Na jakiś czas zniknęła ze sceny. Opuściła Teatr Studio, w którym grała ponad pięć lat i po długiej przerwie wróciła do Teatru Współczesnego. Można powiedzieć, że wróciła do swojego domu, bo w tym też teatrze spędziła dwanaście lat. Teraz możemy ją oglądać w najnowszej propozycji repertuarowej, w sztuce Zbrodnie serca. O swoich powrotach, trudnych pożegnaniach i nowej roli w teatrze opowiada Monika Krzywkowska
/fot. Magda Hueckel/
Agnieszka Kobroń: Mam nadzieje, że to pytanie aż tak bardzo pani nie zaskoczy, ale w kontekście pani najnowszego spektaklu Zbrodnie serca w reżyserii Jarosława Tumidajskiego wydaje się idealne. Myśli pani, że można się dla kogoś poświęcić i być szczęśliwym?
Monika Krzywkowska: To jest bardzo trudne pytanie i chyba nie można na niego jednoznacznej odpowiedzieć. Jedyne co mogę w tej kwestii powiedzieć to to, że wszyscy poświęcamy się w życiu, oczywiście to jeszcze zależy w jakim stopniu. Rodzice poświęcają swoje życie i swoje sprawy dla dzieci, lekarze czy pielęgniarki oddają swój czas dla innych ludzi i można by tak jeszcze trochę powymieniać. Ale może takie totalne poświęcenie się, oddanie jakiejś służbie daje takim osobą poczucie szczęścia. Może bycie potrzebnym wypełnia im jakąś przestrzeń i na tyle daje dobrą i zwrotną energię, że jest to wystarczające. Nie wiem. Ciężko jest mi odpowiedzieć na to pytanie, ale doskonale rozumiem o co w nim chodzi i wydaje mi się, że to jest bardzo trudne, że można być szczęśliwym, ale czy do końca?
Zawsze przecież jest to drugie dno.
Tak i dlatego można próbować być szczęśliwym w takiej sytuacji, ale to wymaga dużego nakładu sił. Odnalezienia się w tym wszystkim. Czerpania z tego jakiś małych radości. Ale powtarzając moje pytanie: czy ta osoba jest wtedy szczęśliwa tak do końca?
W spektaklu Zbrodnie serca gra pani najstarszą z trzech sióstr. Tę siostrę, która się poświęca i tę której nikt nie pomaga.
Tylko proszę zauważyć, że ona się nawet na to nie skarży, po prostu tak została wychowana. Lenny, jako najstarsza zawsze czuła się odpowiedzialna za młodsze siostry, szczególnie kiedy ich rodzice odeszli. Wydaje mi się, że ona chcąc nie chcąc stała się dla nich mamą i rzuciła w opiekę nad ich domem, potem nad dziadkami którzy byli z nimi po śmierci rodziców i jakoś tak naturalnie się to wszystko dla niej stało. Ja osobiście nie czuję, żeby ona była szczęśliwa, że cały czas wracają do niej pytania dlaczego musi to robić, dlaczego tylko ona się stara, dlaczego to ją właśnie spotkało.
Po dalszą część wywiadu zapraszam pod link: youartiste.com/MonikaKrzywkowska
0 komentarze