Trans-Atlantyk, reż. Artur Tyszkiewicz
12:04Trans-Atlantyk Witolda Gombrowicza kojarzyłam głównie z satyrą na Polskę i Polaków. Z pokazaniem naszego wizerunku w prześmiewczy i groteskowy sposób. Zresztą, w głównej mierze to ten temat w dziele dominuje. Walkę pomiędzy starym porządkiem czy tradycjami w opozycji do nowego i otwartego myślenia traktowałam drugorzędnie, aż do momentu, kiedy na scenie Teatru Ateneum w Warszawie zderzyłam się z Trans-Atlantykiem widzianym oczami Artura Tyszkiewicza
/fot. Bartek Warzecha/
W tym spektaklu główny wątek rozegra się pomiędzy Ojcem (Tomasz - Krzysztof Gosztyła), a Synem (Ignac – Mateusz Łapka). I chociaż nie ich role okażą się tutaj główne, to obraz który nakreślą wspólnymi siłami stanie się tym, który w idealny sposób podsumuje nasze społeczeństwo, to przeszłe i to teraźniejsze. Zaś reżyser, Artur Tyszkiewicz, który cały ciężar spektaklu oprze na tym wątku pokaże, że nie boi się postawić twardej tezy, jakoby nasze społeczeństwo nie potrafiło się zmienić. Obraz, który stworzy jest wciąż aktualny, a nawet jeszcze bardziej wyrazisty i ostry. Konflikt wartości, który zostanie tutaj pokazany silnie odbije się nie tylko na głównym zainteresowanych, ale również odciśnie swoje piętno na każdym z bohaterów. Ojciec, który staje się symbolem honoru i czystości, męstwa i wierności zderza się ze swoim synem, który z kolei jako młodzieniec staje się wyrazem postępu oraz zerwania z tradycją. Nieznający jeszcze życia Ignaś chce próbować czegoś nowego, poznawać, zderzać się ze swoimi słabościami, zbierać doświadczenie i uczyć się, a w końcu dać światu szanse na nowe, nieznane. Otworzyć innych na temat, którego oni boją się sami. Niestety Tomasz, jaki reszta bohaterów tego nowego i nieznanego nie chce. Ucieka przed tym. Udaje, że temat nie istnieje. A konflikt przybiera na sile. Staje się trudny do rozwiązania, wręcz niemożliwy. Ten tradycyjny obraz Polski broni się każdym z możliwych sposobów, nie pozwalając przyjść nowemu. Z kolei nowe rozpycha się łokciami, żeby wywalczyć swoje.
To przywiązanie do narodowych wartości bardzo zaburza relacje z bohaterami. Jak na tacy zostaje podany nam spór, który w realnym społeczeństwie cały czas się toczy, z którym ciężko walczyć bo każda ze stron - w swoich przekonaniach nieomylna - nie dopuszcza zdania drugiego. Możemy na podstawie tego spektaklu zacząć przeglądać się we własnym otoczeniu, a co za tym idzie mieć prawdziwy obraz naszego małego światka. Tej Polski, którą tworzymy. I tak też robi główny bohater, Gombrowicz (Przemysław Bluszcz). W tym spektaklu jest bacznym obserwatorem świata, do którego trafia. Zaczyna dostrzegać wszystkie niedoskonałości bohaterów oraz ich sztucznie rysujący się obraz Polski. Na swojego barki bierze wszystko co przynosi mu nowe miejsce pobytu. Próbuje udźwignąć ten ciężar, pomóc, coś zmienić, coś zdziałać. Wszystko kończy się jednak tak, że usiądzie w czapce klauna na scenie i da wyraz zdezorientowania, zawiedzenia i smutku przed tym co właśnie odkrył i przeżył. Przemysław Bluszcz, który zagra tytułowego bohatera, jest niczym gombrowiczowska postać wyciągnięta prosto z jego dzieła. Staje na scenie jako człowiek, który przyjmuje całe to brzemię Polski i zaczyna podążać małymi krokami po świecie przed którym całe życie uciekał. Bluszcz całym sobą pokazuje jak żyje mu się w tym świecie. Z łatwością przejmuje cechy głównego bohatera aby go dekonstruować na własny sposób.
Jest on doskonałym wyjściem do opowieści o Polsce, na której tak bardzo zależy reżyserowi. Nakreśli on przecież w tym spektaklu obraz, w którym powstanie nierealny wizerunek naszego kraju. Poseł (Artur Barciś) na początku nie będzie chciał przyjąć pod opiekę głównego bohatera, kiedy tylko usłyszy, że ten jest pisarzem wszystko się zmieni. Węsząc w tym interes dla samego siebie w końcu wyjdzie ze swojego poletka i poda rękę Gombrowiczowi. Zauważmy jednak, że wyjdzie na to spotkanie z walizki, którą targać będzie jego pomocnik (Rafał Fudalej). Nie jest to bez znaczenia, bo po raz kolejny mamy obraz zamknięcia na świat, życia w swojej własnej przestrzeni i strachu przed wyjściem poza tę strefę. Z kolei postawy Barona (Bartłomiej Nowosielski), Pyckala (Dariusz Wnuk) i Ciumkały (Artur Janusiak) będą prześmiewczym zarysem naszego społeczeństwa z tym wyjątkiem, że oni będą chcieć bronić polskości i o Polskę walczyć za wszelką cenę, tak jak i część naszego kraju. Jest przecież jeszcze Cieciszowski (Tomasz Schuchardt) chyba największy zwolennik mesjańskiego obrazu Polski, który założy przecież Związek Kawalerów Ostrygi. Całość zaś tego pięknego polskiego wizerunku dopełnią dwie panny (Julia Konarska i Katarzyna Ucherska). Nie raz w tym spektaklu pokażą się w pięknych tradycyjnych strojach przypomnieć jak bardzo karykaturalny i groteskowy ma być wydźwięk tego spektaklu.
Wszyscy ci bohaterowie są prześmiewczym obrazem tego jacy jesteśmy. Tak samo jak Gombrowicz, tak i reżyser przedstawi subiektywny obraz naszego kraju. Na każdym kroku będzie przypominał z jaką łatwością i gotowością jesteśmy w stanie się ośmieszać. Jak ten promowany wizerunek kraju bardzo jest mylący, wręcz żenujący. I chociaż może wydać się to absurdalne w obronie naszej nowoczesności i chęci poznania nowego postawi Gonzala (genialny w tej roli Krzysztof Dracz) wraz z jego sługą Horacym (Wojciech Michalak). Będą oni jedynymi bohaterami, którzy nie przejmują się niczym, którzy żyją w świecie otwartym, ciekawskim, gotowym na zmiany, którzy nie myśląc o zdaniu podążają własną drogą. Jaki jedyni są po prostu wolni.
/fot. Bartek Warzecha/ |
Trans-Atlantyk
tekst: Witold Gombrowicz
adaptacja i reżyseria: Artur Tyszkiewicz
scenografia: Justyna Elminowska
muzyka i opracowanie: Jacek Grudzień
światło: Mateusz Wajda
przygotowanie wokalne: Magdalena Sobczak – Kotnarowska
ruch sceniczny: Maćko Prusak
obsada: Przemysław Bluszcz, Tomasz Schuchardt, Artur Barciś, Rafał Fudalej, Tadeusz Borowski, Bartłomiej Nowosielski, Dariusz Wnuk, Artur Janusiak, Krzysztof Dracz, Krzysztof Gosztyła, Mateusz Łapka, Wojciech Michalak, Julia Konarska, Katarzyna Ucherska
0 komentarze