Gra w życie, reż. Aleksander Kaniewski

09:59

Intrygujący tytuł spektaklu Gra w życie jeszcze przed jego zobaczeniem zmusił mnie do zastanowienia się czy rzeczywiście można grać z życiem. Czy można w jakiś sposób wpłynąć na wydarzenia przeszłe i czy w ogóle można coś zmienić. Czy da się mówiąc kolokwialnie zawrócić kijem Wisłę? Bohaterowi sztuki się to nie udaje, chociaż plan ma ambitny, aby trochę w tym swoim życiu namieszać i uciec przed miłością

/fot. Bartek Warzecha/

Nasz główny bohater, Hannes Kürmann (Grzegorz Damięcki) okazuje się pretendentem do bycia największym wygranym w dziejach (ludzkości). To on dostaje tę szanse i możliwość, żeby zmienić swoje życie, pogrzebać w przeszłości i sprawić, że pewne wydarzenia nigdy nie zaistnieją. U jego boku stanie przewodnik, alter ego albo reżyser życie Kürmanna (Krzysztof Tyniec), który w dość naturalny sposób przenosić go będzie w różne czasy, aby ten miał możliwość dokonania jakiejkolwiek zmiany życiowej. Wydarzenia zaczną się powtarzać, historia zapętlać, a główny bohater stanie się bezradny wobec tego wyzwania. I mimo że z całych sił pragnie zmiany to nie będzie potrafił nic zrobić. Jego życie za każdym razem będzie toczyć się w tym samym kierunku, zmieniać tylko na niewielkich płaszczyznach. Zmieniać ludzi w jego otoczeniu, ale nie jego samego. Za takie zachowanie i daremne próby jego Przewodnik rzuci w jego kierunku nie raz kąśliwą uwagę, będzie zgryźliwy do granic i jednocześnie bezradny wobec tego wyzwania. Bo mając taką szansę Kürmann nie potrafi jej wykorzystać, znowu zapisując swoje życie podobnymi słowami.

Historia w swej strukturze wydaje się banalna i zwyczajna. Prosta w swej inscenizacji i zabiegach scenicznych, które w niej wykorzystano. Ale czy na pewno? Ta skromność na scenie dodaje Grze w życie dodatkowej wartości. Pomiędzy sceną a widzem wytwarza się niezwykle intymna atmosfera. Jesteśmy w samym środku wydarzeń, przechodzimy tuż obok głównego bohatera, możemy go dotknąć, dodać słowa otuchy. Jest dla nas na wyciągnięcie ręki, a przez to jak sam się zachowuje zbliża nas do siebie jeszcze bardziej. Nie boimy się go, a chcemy mu pomóc, stanąć obok niego i wraz z jego Alter Ego pokierować jego nowym życiem. Niby wciąż jest prosto ale mnogość słów i dbałość o szczegóły w zachowaniu postaci sprawia, że zbędnym staje się tutaj jakikolwiek rekwizyt. Sam na sam z bohaterami, tak w skrócie można powiedzieć o tym co zachodzi na scenie. I dzieje się to w naprawdę magiczny i niepowtarzalny sposób.

Aktorzy są całkowicie skupieni i zamknięci w swoich postaciach. Całą energię jaką w sobie mają wkładają, żeby ich bohaterowie byli wręcz perfekcyjni, dopracowani w najdrobniejszym calu. Nie sposób dzielić ich tutaj, bo w tym spektaklu stają się wspólnym organizmem, który podejmuje jakieś działania na obopólną korzyść. Zarówno Grzegorz Damięcki, Krzysztof Tyniec i Magdalena Schejbal tak działają na swoich postaciach, że nie sposób oderwać od nich wzroku. Działają jakby w innym, zaczarowanym w czasie świecie, który nam wydaje się obcy a dla nich jest niczym innym jak światem normalnym i powszechny. A przy tym nie sposób nie zobaczyć w nich ludzi samotnych i pogubionych. Wyobcowanych i wycofanych. Są całkowicie odlegli od typowych scenicznych postaci. Oni grają sobą, swoją myślą i słowem. Operują poszczególnymi elementami w swoim zachowaniu, żeby stworzyć postacie unikalne, niosące jakąś wartość. Nawet pojawiające się na scenie postacie (Ewa Telega i Nikodem Kasprowicz), stały się dopełnieniem tego co z słów i gestów aktorów wypływało.

Blisko trzygodzinny spektakl, z mnogością słów i ubogością sceny mógł nużyć. Zresztą, wciąż powtarzające się od nowa historie mogły przecież doprowadzić do momentu, że miało się ich dość. Ale nie tutaj, nie w tej przestrzeni. Aleksander Kaniewski, reżyser, poświęcił wystarczająco uwagi na przygotowanie dzieła, które swoją strukturą ciekawiło, a raczej doprowadzało do momentu, w którym warte uwagi stało się własne życie. Mogliśmy podążyć za każdym z bohaterów, rozważając z ich perspektywy minione życie. Mogliśmy razem z nimi zagrać w życie. A to było wartością zaledwie dodaną, bo cała reszta wysnuwała się z tego co na scenie powstało. Z tego co wytworzyło się przy użyciu teatralnych środków wyrazu.

/fot. Bartek Warzecha/
Gra w życie
tekst: Max Frisch
przekład: Karolina Bikont
reżyseria: Aleksander Kaniewski
scenografia i kostiumy: Paweł Dobrzycki
współpraca scenograficzna: Agata Roguska
muzyka: Wojciech Borkowski
reżyseria światła: Paweł Dobrzycki, Jędrzej Skajster
tłumacz, asystent reżysera: Beniamin Koc
obsada: Grzegorz Damięcki, Magdalena Schejbal, Krzysztof Tyniec, Ewa Telega, Nikodem Kasprowicz

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE