TOP 5 aktorek i aktorów sezonu 2017/18
20:05Trudno powiedzieć czy ten sezon teatralny obfitował w świetne spektakle i takież same role. Na początku powiało beznadzieją, niewiele się działo, a rzeczy które mogłyby w jakikolwiek sposób oczarowywać naprawdę było niewiele. W końcu przyszedł jednak przełom i to akurat w momencie kiedy ten roczny set dobiegał do finiszu. Na szczęście skończyło się dobrze, na tyle że ze wszystkich obejrzanych spektakli dało wybrać się role perełki, godne docenienia i pochwały
Na moment przełomu w sezonie teatralnym 2017/18 trochę trzeba było poczekać. Na początku coś się zadziało, a potem to wszystko trochę opadło na siłach. Bacznie jednak obserwowałam, co dzieje się na teatralnej scenie, żeby wyłowić ranking najlepszych aktorów i aktorek tegoż setu. Proszę o uwagę, bo oto i oni.
Aktorki
- Bezsprzecznym numerem jeden jest Agata Różycka. Nie znacie, nie kojarzycie? Młoda aktorka, która właśnie rozpoczyna swoją aktorską karierę. Oczarowała mnie w każdym spektaklu dyplomowym granym w Teatrze Collegium Nobilium. W MARAT/SADE w reżyserii Wawrzyńska Kostrzewskiego, w Iluzjach Wojciecha Urbańskiego, w sztuce Otello Grażyny Kanii i oczywiście w Trzech siostrach Grzegorza Chrapkiewicza, chociaż za dobrze tego ostatniego spektaklu nie wspominam. I naprawdę moje oczarowanie aktorką przyszło szybko, bo ledwo skończyłam oglądać pierwszy ze spektakli dyplomowych, a już w głowie miałam obraz jej przyszłej kariery. Naprawdę w tej dziewczynie drzemie ogromny talent, którym mam nadzieje zostanie dobrze wyszlifowany, a niebawem będziemy mogli szerzej zachwycać się jej umiejętnościami. Jeśli ktoś chciałby zobaczyć ją na scenie teatralnej to na chwilę obecną w Teatrze Dramatycznym w Warszawie w spektaklu Pijani Wojciecha Urbańskiego.
- Ania Cieślak – na teatralnych deskach widywana niejednokrotnie. W dramatach i komediach. Dobrze i miło się ją oglądało i odkąd pamiętam chyba zawsze tak było. Ale dopiero Minami polskimi w reżyserii Mikołaja Grabowskiego w Teatrze Polskim w Warszawie zwróciła moją uwagę jakoś bardziej. Gdy tylko pojawiała się na scenie mój wzrok koncentrował się wyłącznie na niej. Potrafiła przykuć uwagę, bardzo zainteresować swoja postacią. A jej szaleńczy i samotny taniec na scenie zostanie w mojej głowie na długo. To, co urzekło mnie w Minach polskich potwierdziła później w komedii Tydzień, nie dłużej… w reżyserii Marcina Sławińskiego w Teatrze Kwadrat. Sprawdziła się perfekcyjnie w roli narzeczonej doprowadzającej koncertowo do szału swojego chłopaka. Swoją drogą polecam spektakl.
- Muszę przyznać, że Weroniki Nockowskiej na teatralnej scenie nie widziałam chyba nigdy. I nie powiem, strasznie żałuję, bo kiedy zobaczyłam ją w Sonacie jesiennej Kuby Kowalskiego dosłownie oniemiałam. Jej rola mogła zostać przyćmiona dosłownie przez każdego z bohaterów, chociaż i tych nie było jakoś dużo na scenie. Ale wbrew wszystkiemu i wszystkich utrzymała się na powierzchni, a nawet przebiła wszystkich swoją postawą. Zagrała rolę wycofanej, zamkniętej, uwięzionej w swoim dawnym życiu i wspomnieniach kobiety. Przy czym nie uciekała się do żadnych środków wyrazów ponad, została w tej kreacji zdystansowana, czym ujęła i zachwyciła. Pewna swej postaci, zdobyła zaś uznanie. A do tego wszystkiego tak bardzo skoncentrowała się na przekazaniu emocji widzowi, że w jej trudnej postaci naprawdę można było się zakochać.
- Monika Krzywkowska – dawniej widywana w Studio TeatrGaleria, obecnie na deskach Teatru Współczesnego. Zniknęła na trochę z teatru, a ostatnim spektaklem w którym ją widziałam była sztuka Bydło w reżyserii Jacka Poniedziałka. Potem coś się w Studio podziało, a Monika Krzywkowska wróciła na stare śmieci (więcej na ten temat możecie przeczytać tutaj). I osiadła w Teatrze Współczesnym na nowo. Jej rola w Zbrodniach serca Jarosława Tumidajskiego była całkowitym powiewem świeżości. Prezentacją talentu i doświadczenia. Zaznaczeniem swojej obecności w Teatrze Współczesnym. I uwierzcie, rolą którą zagrała w tym spektaklu dokonała tego wszystkiego. A nawet powiem więcej, ona tą rolą podbiła moje serce na nowo.
- Maria Dębska – pierwszy spektakl na teatralnych deskach, w którym ją zobaczyłam to właśnie Król w reżyserii Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego. Rola może nie pierwszo- ani drugoplanowa, ale za to zapadająca w pamięć. W tym spektaklu Maria Dębska pokazała, że żadnym problemem jest dla niej granie bardzo kontrastowych ról. Że czuje się w tym świetnie i taka zmiana podczas trwania jednego spektaklu to dla niej pestka. Znalazła się w rankingu, ponieważ do Teatru Polskiego w Warszawie wniosła dużo młodzieńczej krwi i werwy chociaż cały czas mówimy o jednym i tym samym spektaklu. A poza tym, na dużym ekranie już pokazała że talent ma duży, więc mam głęboką nadzieję, że na teatralnych deskach zrobi dokładnie to samo.
- Pierwszym spektaklem, w którym zobaczyłam Tomasza Nosinskiego była Caryca Katarzyna w reżyserii Wiktora Rubina i Jolanty Janiczak. Już wtedy wyrażałam swój podziw dla niezwykłego pokładu talentu jaki aktor ma w sobie. Kiedy został aktorem w Studio TeatrGaleria nie było spektaklu, w którym by zagrał źle, nie tak. Aż w końcu, na zakończenie sezonu teatralnego 2017/18, przyszedł spektakl Proszę bardzo Rubina i Janiczak. I wtedy zaniemówiłam. To była rola niezwykła, ważna. Najlepsza w jakiej widziałam Nosinskiego. Coś ponad i nadto. Tak, że po raz kolejny stwierdziłam jak niebywały i ogromny talent w nim drzemie.
- Borys Szyc – może nie widywany na scenie Teatru Współczesnego tak często jak inni aktorzy tego miejsca, ale trzeba przyznać że jak już się pojawi i to w głównej roli to zawsze jest to kreacja godna uwagi. Jako Hamlet w spektaklu Macieja Englerta był najlepszy. I tak samo zaprezentował się w sztuce Psie serce w tejże samej reżyserii. Jako Szarik Szarikow był nie do podrobienia jednym słowem, jego charyzma i temperament wręcz roznosiły scenę. To na nim skupiał się wzrok widzów, to za nim podążał każdy. A to dlatego, że potrafił tutaj zagrać zarówno rolę komediową i dramatyczną, pewną swych sił i możliwości.
- Grzegorz Damięcki – kto nie widział jeszcze spektaklu Gra w życie w reżyserii Aleksandra Kaniewskiego w Teatrze Ateneum nie powinien zastanawiać się ani chwili, tylko rezerwować miejsce na tę sztukę. W głównej roli zobaczymy urzekającą postać Grzegorza Damięckiego. Rola dużego formatu, bo inaczej o tej kreacji naprawdę nie można powiedzieć niczego innego. Dostajemy bohatera mocno zakopanego w swoim życiu, zagubionego we własnych kolejach losu. Cały spektakl próbuje coś zmienić, zacząć życie właściwie od początku i cały czas mu to nie wychodzi. A te jego próby i niepowodzenia wykreowane przez Grzegorza Damięckiego nabierają na sile. Dostajemy obraz psychologiczny postaci, który za pomocą słów i gestów nabiera wieloznaczności. Możemy z niego czytać, o nim czytać, a wszystko przy użyciu niewielu środków artystycznych. I to jest piękne. Dlatego z tego miejsca wielki ukłon i brawo dla aktora.
- Kolejny transfer to Studio TeatrGaleria owocujący sukcesem. Bartosz Porczyk, który trafił tutaj już w zeszłym sezonie można powiedzieć, że Kartoteką rozrzuconą w reżyserii Radosława Rychcika odniósł na tej scenie ogromny sukces. Podtrzymuję moje słowa: „Bartosz Porczyk, który wciela się w główną postać jest niczym innym jak połączeniem wizji Różewicza i Rychcika. Więcej niż Everymanem dzisiejszego świata. W punkt odgrywający rolę człowieka zagubionego daje przykład świata, w którym my obecnie żyjemy”.
- Adam Cywka – powinnam się naprawdę głęboko zastanowić nad sobą i nad tym jak to się stało, że wcześniej moje czujne oko nie wypatrzyło tego aktora. Na szczęście przyszedł Teatr Polski w Warszawie, do którego Adam Cywka trafił oficjalnie w marcu 2018 roku i przyszedł Król w reżyserii Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego. W roli Jakuba Szapiro Cywka sprawdził się imponująco. Tempo jego gry nie spadło ani przez moment, a rola którą kreował zagarniała całą przestrzeń, którą dano mu do dyspozycji. Idealnie odnalazł się w swojej roli, która przecież w tym spektaklu działać musiała w różnych czasach i miejscach.
0 komentarze