Czy dobrze być słoikiem? – rozmowa z Teatrem PAPAHEMA

08:39

Kto już słyszał o Niepodległości słoików? O spektaklu, który zgrabnie wymyka się scenicznym ramom i ucieka w stronę stand-upu? O widowisku, w którym można zobaczyć Warszawską Syrenkę i Pałac Kultury w całej swej krasie? Teatr PAPAHEMA wraz z Rafałem Rutkowskim zapraszają na spektakl, w którym wszystkim dobrze znane słowo „słoik” nabierze pozytywnego znaczenia. A jak to się stanie opowiedzą sami pomysłodawcy spektaklu

/fot. Kasia Chmura-Cegiełkowska/

Agnieszka Kobroń: Zacznijmy naszą rozmowę od dość intrygującego tytułu waszego spektaklu. Rozumiem, czym są w nim słoiki, ale zastanawia mnie, co kryje się pod nazwą Niepodległość słoików?
Mateusz Trzmiel: Wiemy, że ten tytuł może budzić przeróżne skojarzenia, to celowy zabieg, w pewnym sensie wpisuje się w obchody setnej rocznicy odzyskania niepodległości. Co prawda pozwalamy sobie na zawłaszczenie tej niepodległości jubileuszowej, ale to sfera żartu. Nasze słoiki walczą o swoją niepodległość w Warszawie, ale nie o to, by stać się rodowitymi warszawiakami, ale o to, by odnaleźć się w tej stolicy, znaleźć swoje miejsce i oswoić się z myślą, że od swojej słoikowatości nie uciekną.
Helena Radzikowska: Nasze słoiki próbują, na swój użytek, oswoić dżunglę, jaką jest dla nich duże miasto, starają się w nim rozgościć, wybić się w nim na swoją własną niepodległość.
Mateusz Trzmiel: Tak naprawdę my również w Warszawie mieszkamy od zaledwie kilku lat. I sami próbowaliśmy jakoś oswoić się z tym, że taka, a nie inna ta stolica jest. Choćby moja mama: kiedy co jakiś czas mnie odwiedza, a przyjeżdża tu z Częstochowy - nie takiego znowu małego miasteczka - to jest tą Warszawą trochę przerażona. Dla mnie to jest już dość dziwna reakcja, bo zdążyłem się już oswoić z jej ogromem. Ale ona…

Nie macie wrażenia, że samo określenie słoiki jest dość negatywnie odbierane?
Helena Radzikowska: Próbujemy w naszym spektaklu odczarować to słowo. Wychodzimy z założenia - i na życie, i na to widowisko - że bardzo ważny jest dystans do samego siebie. Do tego, jak się jest postrzeganym. Taka umiejętność postrzegania siebie w kategoriach żartu bardzo ułatwia życie. Wierzymy, że jeśli słoiki - tak jak śpiewamy w piosence finałowej - zdecydują się odkręcić zardzewiałe wieczko i wyjść na świat, przestaną kisić ogóra i dadzą w miasto nura, to od razu poczują się lżej i lepiej.
Mateusz Trzmiel: A z drugiej strony zachęcamy rodowitych warszawiaków do zaakceptowania wszystkich przyjezdnych. I nie mówimy tu tylko o słoikach polskich, ale też o tych zagranicznych. Mamy wrażenie, że w tej kwestii źle się dzieje. Często pojawia się problem braku akceptacji, często nawet ze strony tych, którzy sami są słoikami, a zdążyli już tę myśl wyprzeć, zdążyli zapomnieć – przysłowiowe: zapomniał wół, jak cielęciem był

To też jest inny temat, że osoby które są słoikami, a mieszkają tutaj naście lat, uzurpują sobie prawo do bycia rodowitymi warszawiakami.
Helena Radzikowska: Zwłaszcza, że tu naprawdę bardzo trudno znaleźć rodowitego warszawiaka. Albo jesteśmy słoikami sprzed tygodnia czy sprzed roku, albo sprzed pokolenia czy dwóch. Ale taki jest chyba urok tego miasta oraz jego historii i należy z tego czerpać. Dlatego staramy się humorystycznie pokazać to na przykładzie dwóch symboli Warszawy.

Słyszałam już, że bohaterami w waszym spektaklu będzie Syrenka Warszawska i Pałac Kultury.
Helena Radzikowska: Tak, to prawda, chcemy pokazać, że oni również są w Warszawie słoikami. Syrenka przypłynęła z oceanu, a Pałac Kultury powstał z kamienia zwożonego z całej Polski. Jest warszawskim hiper-słoikiem, zbudowanym z wszystkich polskich miast i prowincji, dodatkowo na podstawie zagranicznych wzorów.

Dalszą część wywiadu możecie przeczytać tutaj.

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE