Tchnienie, reż. Grzegorz Małecki
15:04Scenografii brak. Scena to pusta przestrzeń, którą wypełnić ma dwójka aktorów. Bez rekwizytów będą musieli opowiedzieć o miłości, z którą się zmagają. To chyba dobre słowo, bo ich uczucie nie będzie łatwe, chociaż na pierwszy rzut oka wydaje się, że są dla siebie stworzeni. Że są jedną z tych par, która najzwyczajniej w świecie znalazła się pośród miliona innych osób. Ale nie jest tak, bo kiedy pojawia się chęć zostania rodzicem zaczyna się strach i obawa przed tym co może stać się dalej
/fot. Tomasz Urbanek/
Niby zwyczajna opowieść, o dwójce młodych kochających się osób, która w końcu postanawia mieć dziecko. Postanawia zrobić kolejny krok w dorosłość i powiększyć swoją rodzinę. Ktoś powie banalne. „Bajka” jakich wiele, która na teatralne deski nie powinna wprowadzić nic nowego. A tu szok i zaskoczenie. Bo w ułamku sekundy ta prosta historia o miłości zaczyna się uwypuklać, nabierać nowych kształtów, stawać po prostu jakaś. Ona (Justyna Kowalska) wreszcie nie udaje Matki Polki, nie śpieszy się jej do rodzicielstwa i właściwie to o dziecku nie pomyślałaby wcale, gdyby nie on (Mateusz Rusin). Woli walczyć o środowisko, o świat i o swoje w nim życie. Po co tutaj dziecko? Żeby stało się kolejnym elementem w wszechświecie, który przyczyni się do zniszczenia Ziemi? Żeby doprowadziło do powstania kolejnych zanieczyszczeń? Brzmi trywialnie, ale dla niej właście to jest ważne. Staje przed nami kobieta, która na różne sposoby próbuje oddalić od siebie pomysł na zostanie matką. Ona najzwyczajniej w świecie się boi. Widzi to o czym inni zapominają. Chce być rozsądna i postąpić inaczej niż nakazuje jej świat. Normy społeczne jej nie obchodzą, utarte schematy też nie. Ona chce po prosu inaczej. A on?
On dorósł to dojrzałego życia. Chce wreszcie stworzyć kochającą rodzinę. Patrzymy na niego i widzimy opanowanego i pewnego siebie mężczyznę, który po części chce skończyć z młodzieńczymi wybrykami i wreszcie być za kogoś odpowiedzialnym. Rozmowa, która kręci się wokół tematu „zróbmy sobie dziecko” wywraca ich życie całkowicie. Na tym słowie wyrasta góra problemów i kłopotów, która dla tej młodej pary wydaje się nie do przeskoczenia, pomijając już fakt że najzwyczajniej w świecie próbują się z tej rozmowy i tego planu jakoś usunąć. Wielowarstwowość poziomów, która w trakcie ich dialogów będzie coraz bardziej widoczna uderzy w widzów. Ciężko będzie mierzyć się z problemami i problemikami, które na tej scenie wyrosną. Bo niby zwyczajne. Bo niby banalne. A jednak w tym spektaklu pokazywać będą prawdziwą naturę człowieka. Pokazywać będą życie codzienne każdego z nas, to w jaki sposób budujemy relacje, to w jaki - wręcz desperacki sposób - próbujemy utrzymać znajomości które tak naprawdę trwać nie powinny.
Reżyser, Grzegorz Małecki, w doskonały sposób rozebrał człowieka i jego mentalność na czynniki pierwsze. Potrafił tak pokierować aktorami, że ich słowa nabierały na scenie niezwykłej mocy sprawczej. Były prawdziwe w każdym szczególe. Pokazywały sfery naszego życia do których niejednokrotnie boimy się zaglądnąć. Jakby scena w tym spektaklu miała być miejscem naszego rozrachunku z własnymi wyborami i własnym sumieniem. Nie zawaham się powiedzieć, że Tchnienie było sztuką niezwykle wzruszającą oraz dotykającą obszarów życia, które rzadko są dla nas widoczne. Albo których z takich czy innych powodów staramy się unikać. I jak na debiut reżyserski należy się wielki ukłon Małeckiemu za dobranie takiej obsady. Karierę Justyny Kowalskiej śledzę już od momentu kiedy ta była w Akademii Teatralnej. Każdy jej spektakl dyplomowy był wyjątkowy. Ona naprawdę już wtedy pokazywała swój ogromny talent aktorski. A w tym spektaklu jej rola zapierała dech. Powiedzieć, że Kowalska była świetna na scenie to za mało. Ona się z tą sceną połączyła. Jak jeden organizm, wspólnie trwały i oddychały w tym spektaklu. Mateusz Rusin to nie tylko wierny kompan w tej sztuce aktorki, to również doskonale zagrana rola. Widywany raczej w drugo- niż pierwszoplanowych rolach pokazał, że talent ma ogromny. I podejrzewam, że gdyby nie Grzegorz Małecki, raczej niedostrzeżony. A tutaj, takie połączenie sceniczne daje niesamowitą energię, daje dzieło które zagrane przez dwóch aktorów, bez żadnej scenografii i dodatkowych rekwizytów staje się naprawdę warte uwagi.
/fot. Tomasz Urbanek/ |
Tchnienie
tekst: Duncan Macmillan
autorka przekładu: Anna Gujska
reżyseria: Grzegorz Małecki
realizatorzy światła: Janusz Brodacki, Łukasz Obuch-Woszczatyński
obsada: Justyna Kowalska, Mateusz Rusin
0 komentarze