Miłość szuka mieszkania, reż. Jan Naturski

21:17

Miłość szuka mieszkania pióra Jerzego Jurandota to historia prawdziwej miłości, która rodzi się w niespodziewanych okolicznościach. Niby zwyczajna opowiastka, a jednak ze względu na okoliczności powstania staje się dziełem wzruszającym. Smutnym w swej wymowie, bardzo satyryczna i w punkt odzwierciedlająca dawną, wojenną warszawę. I właśnie opierając się na tych filarach Teatr Ekipa przenosi to dzieło na teatralne deski

/fot. Marta Ankiersztejn/

Jedno mieszkanie, dwie pary i wredna gospodyni – czy z tego połączenia może wyjść coś dobrego? Jak się okazuje, może i to mix samych pozytywnych obrazów i elementów. Napawających dobrym humorem. Bez dwóch zdań dostajemy spektakl niezwykle groteskowy i zwariowany – jakkolwiek by to nie zabrzmiało. Zwłaszcza, że perypetie małżeństw, które jakimś dziwnym trafem dostają w przydziale jedno mieszkanie, a potem postanawiają pójść za głosem serca i trochę w tych swoich uczuciach namieszać, są karykaturą każdego szanującego się związku i relacji. Patrzy się na to i uwierzyć nie może jak czasami życie zaskakuje, a fortuna sprytnie bawi się naszym losem. Sukcesywnie wchodzimy w poszczególne fazy i etapy tych wszystkich zawirowań i niespodziewanych zwrotów akcji. I kibicujemy każdemu bohaterowi, aby szczęście się do wszystkich w końcu uśmiechnęło i znaleźli tę drugą i właściwą połówkę, nawet w kierunku Gospodyni popatrzymy z czułością, chociaż jaka ona jest każdy widzi…

Lecz mimo całej tej komediowości, wszystkich zabawnych sytuacji sztuka Miłość szuka mieszkania to coś więcej. Przede wszystkim to opowieść o tym jak wyglądało życie w wojennej warszawie, jak żyło się w tym czasie w getcie i jak Żydzi radzili sobie z sytuacją, w której się znaleźli. I chociaż widzimy tu szczęśliwe początki i zakończenia, to gdzieś z tyłu głowy pojawia się myśl, że ten uśmiech i radość był im w tym czasie szczególnie potrzebne. Oni wręcz tego łaknęli, za wszelką cenę chcieli oderwać się od doczesnego życia, choć na chwilę. Tak jak my śmiejemy się teraz siedząc na widowni, tak i oni zapewne śmiali się siedząc stłamszeni w małej sali i oglądając dzieło Jurandota. Patrząc z tej perspektywy na tę sztukę możemy dostrzec, że sam autor wiele ówczesnej rzeczywistości w tym dziele przemycił. Jak chociażby to w jakich warunkach wtedy żyło się Żydom i jak bardzo oni wszyscy chcieli żyć normalnie. Udawać, że ta codzienność jest taka wesoła, przecież ślub naszych bohaterów, zupełnie przypadkowy, jest idealnym tego odzwierciedleniem.

Spodobało mi się z jakim szacunkiem Jan Naturski podszedł do tej sztuki. Z jakim kunsztem oddał jej należyty rys. Już w samej scenografii zawarł całą prawdę o tamtych czasach i ludziach, którzy wtedy tam żyli. Nie zapomniał jednak dopasować jej do czasów współczesnych i poprowadzić akcję w sposób wartki i żwawy. Mimo wszystko to była komedia, i tak też trzeba było ją zaakcentować. Udało się to wszystkim, reżyserowi i aktorom, którzy pokazali swoje zupełnie inne oblicza. Zachwycona jestem rolą Dagmary BąkPawła Ferensa i samego reżysera, który w tym dziele chociaż miał rolę epizodyczną to naprawdę bardzo charakterystyczną. Ale równie mocno biję brawo wszystkim pozostałym aktorom: Monice Kaleńskiej, Maciejowi Nawrockiemu, Jędrzejowi Tarankowi, Ewie Boneckiej, i Sławomirowi Dolińcowi, bo bez nich ta sztuka nie byłaby tak dobrym dziełem jakim się stała. Nie miała by tak silnej podstawy i ram.

/fot. Marta Ankiersztejn/
Miłość szuka mieszkania
tekst: Jerzy Jurandot
scenografia: Monika Gościniak
obsada: Dagmara Bąk, Ewa Bonecka, Sławomir Doliniec, Paweł Ferens, Monika Kaleńska, Jan Naturski, Maciej Nawrocki, Jędrzej Taranek

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE