Hamlet, reż. Tadeusz Bradecki
18:46Tadeusz Bradecki inscenizując Hamleta w Teatrze Dramatycznym próbował swojego odbiorcę na wiele sposobów. Zaczynając od dłużących się w nieskończoność scen, a kończąc na niewykorzystaniu potencjału sceny. A przy tak wolnej akcji, dało się to zauważyć bez trudu. I niestety ta inscenizacja Hamleta poza walorem edukacyjnym nic za sobą nie niesie
/fot. Kasia Chmura/
Nie zabrzmi to dobrze, ale ten Hamlet doprowadził mnie do granic wytrzymałości. Trzymający się wiernie tekstu Szekspira dramat męczył i ciążył z każdą kolejną minutą. A trochę tych minut było, bo trwający ponad trzy godziny spektakl, ani o milimetr nie odstąpił od tego co sami możemy wynieść czytając tekst. Jakby to niektórzy powiedzieli, było po bożemu i to bardzo. Zamiast nowej inscenizacji, świeżego spojrzenia i chęci odkrycia czegoś głębszego dostajemy szkolną wersję lektury, dobrą dla klas podstawowych, które to z reguły muszą mieć jakiś walor edukacyjny. Chociaż, skromnie podejrzewam, że gdyby tym spektaklem próbowano zachęcić uczniów do częstszego chodzenia do teatru skutek byłby marny. Tadeusz Bradecki wtłaczając swojego widza w tekst Hamleta jakby zapomniał o tym, że pewne skróty czy zaznaczenie innych akcentów jest potrzebne. Ważne. Być musi. Nie da się oglądać setnej inscenizacji dzieła Szekspira i odtwarzać słowa wieszcza z taką skrupulatnością i dokładnością nie dodając nic od siebie. Umówmy się, czasy się nieco zmieniły, mamy wiele spraw które zaprzątają głowę społeczeństwu, wiele możliwości do wypowiedzenia swojego zdania. I uważam, że takim doskonałym narzędziem do zrobienia tych rzeczy jest właśnie Hamlet.
Niestety, nie w tym wydaniu. Na tle swojej opowieści Bradecki zapomina również o postaciach czyniąc je płaskie i nijakie. Zapominając o tym, że w swoich szeregach ma naprawdę dobrych (jak nie wspaniałych) aktorów. Bronić w Hamlecie zdają się tylko dwie postacie Anna Moskal w roli Gertrudy. Chłód bijący od tej postaci i powaga jaką zachowuje nawet w trudnych momentach sprawia, że widzę Gertrudę na scenie żywą i prawdziwą. Taką jaką wyobrażałam ją sobie nie raz czytając dramat Szekspira. Drugą postacią, która obroniła się w tym dziele całkowicie jest Krzysztof Szczepaniak w tytułowej roli. Wyobcowany od wszystkich. Psychopatyczny. Zapatrzony w siebie bohater, który poza czubkiem własnego nosa nie widzi nic. Ale za to wierny swoim ideom, planom i celom. Oddany matce i państwu. W końcu bardzo zagubiony co da się wyczuć w jego słowach. Słowach wypowiadanych z dbałością i starannością. Nie będące próbą powielenia utartego schematu, a stworzenia Hamleta innego. Takiego, dla którego nie tylko słowa, słowa, słowa mają znaczenie ale również drobne gesty, ruchy, grymasy twarzy. A wszystko to spięte pod osobą Szczepaniaka, który potrafił machać szpadą, kiedy zajdzie taka potrzeba. Widywany przeważnie w rolach komediowych, w jakże trudnym do zagrania Hamlecie daje radę bez dwóch zdań.
Idąc dalej, Ofelia w wykonaniu Martyny Byczkowskiej wołała o pomstę do nieba. Nie było w tej roli nic na co można by było zwrócić uwagę. Jakby wcale nie istniała, jakby dla całości dzieła nie miała nic ważnego do powiedzenia. A przecież wiemy, jak wiele żywot i śmierć Ofelii czyni. O roli Adama Ferencego nawet nie wspomnę. Ten jakże wybitny aktor został obsadzony w roli grabarza? W roli, gdzie jego możliwości i cały bagaż doświadczenia niknie? W tym spektaklu zdarzyło mi się tylko raz w pełnym skupieniu i uwadze śledzić to co było na scenie. A zadziało się to w momencie kiedy Adam Ferency miał swój krótki monolog na scenie w roli przybyłego do Hamleta aktora. Wtedy każdy kto był przy nim na scenie mógłby zniknąć. Bo te parę słów które mówi są wypowiedziane z wielką czułością i dbałością, co podejrzewam umknęło uwadze reżysera. A reszta aktorów, cóż… po prostu zniknęła w tej sztuce i szczerze mówiąc bez patrzenia w spis obsady, nie zapamiętałam tutaj prawie nikogo. Ale jakby tych złych rzeczy było mało, boli również rzecz prozaiczna, łatwa do zauważenia czyli nieumiejętność wykorzystania możliwości sceny. Przy tak zmiennych polach do gry coś w tej przestrzeni powinno się zadziać. A jak możemy się spodziewać, nie zadziewa się nic. Dano nam świat pusty, pozbawiony większości rekwizytów i przede wszystkim charakteru. Ten świat stał się po prostu taki jak postacie, które w nim funkcjonowały czyli płaski i nijaki.
Hamlet
tekst: William Shakespeare
reżyseria: Tadeusz Bradecki
przekład: Piotr Kamiński
scenografia i kostiumy: Andrzej Witkowski
układ pojedynków: Przemysław Wyszyński
światła: Maria Machowska
opracowanie muzyczne: Krzysztof Sierociński
projekcje: Antoni Witkowski
asystent reżysera: Emilia Bilińska
asystent scenografa: Katarzyna Grzelczak
obsada: Krzysztof Szczepaniak, Piotr Siwkiewicz, Maciej Wyczański, Anna Moskal, Mateusz Weber, Mariusz Wojciechowski, Martyna Byczkowska, Kamil Szklany, Piotr Bulcewicz, Marcin Wojciechowski / Michał Klawiter (gościnnie), Adam Ferency, Kamil Siegmund, Zbigniew Dziduch, Henryk Niebudek, Modest Ruciński
0 komentarze