Matka Joanna od Aniołów, reż. Jan Klata
10:18Matka Joanna od Aniołów w reżyserii Jana Klaty to spektakl niezwykle wyważony, przenikliwy i wyemancypowany. Zachowujący przy tym intencję i myśl tekstu Jarosława Iwaszkiewicza oraz piękno i wielkość filmu Jerzego Kawalerowicza. To jest już inny Klata. Jakby odmieniony. Nie żongluje ostrym brzmieniem (chociaż o dobrą muzykę wcale tutaj nietrudno), nie uwypukla tekstu do granic możliwości (chociaż o nadawanie mu wieloznaczności też tutaj nie jest trudno)
/fot. mat.prasowe/
Odsuwa od siebie wszystko co jest gdzieś poza tekstem skupiając się na jego sile i przekazie. To sprawia, że na próżno szukać w sztuce nadmiaru i przepychu, skupiamy się wyłącznie na dziele. Nagle, postacie i sytuacje nabierają znaczenia. Nagle, słowo zaczyna wieść prym. I to ono nadaje całkowity ton sztuce. Scenografia zaś daje nam pole do tego by pewne rzeczy osnuć refleksją. Ogrom schodów, po których chodzą bohaterowie to jak ich drabina do niebios lub piekła. W zależności od tego czy chcemy coś znaleźć lub zmienić czy nie. Bo przecież zawsze możemy znaleźć się na którymś ze szczebli całkiem niespodziewanie. Zawsze możemy w grzechu stąpać wyżej, a żyjąc w „czystości” spaść na samo dno. Ale kiedy wpatrujemy się w te szczególne schody to nie potrafimy tej granicy znaleźć, bohaterowie mogą być wszędzie – wystarczy na nich spojrzeć. Czerwona kotara otaczająca te schody nie kojarzy się już z niczym innym jak władzą i bogactwem. Przecież to ta barwa jest kolorem oznaczającym wojnę i rządzę. I czy nie jest tak też tutaj? Czy scenografia autorstwa Justyny Łagowskiej już sama nie mówi z czym przyjdzie nam się mierzyć?
Kiedy Młody Papież (Maciej Stuhr) schodzi po schodach wykrzykując tylko jedno słowo: - Zapomnieliście!, coś jakby przeszywa całą scenę. To już nie oni zapomnieli, a my również zapomnieliśmy z nimi. Bo to każdy z nas – żyjący w tej współczesności – gdzieś zgubił swoją granicę pomiędzy dobrem i złem. Zapomnieliśmy, że zło czai się wszędzie, a my jesteśmy na niego wyjątkowo podatni. Zapomnieliśmy czym jest grzech. I znamienny będzie upadek Stuhra, który krzycząc do swojego słuchacza spadnie ze schodów. Skoro On mógł upaść i powstać, to my też możemy. Tylko czy my w tej bezbarwności jeszcze coś potrafimy znaleźć i zmienić?
Matka Joanna (Małgorzata Gorol) nie błaga o przebłaganie, nie chce aby złe duchy ją opuściły. Nawet kiedy z jej ust padają zupełnie inne słowa. Ona jak i pozostałe siostry wielbi się tym, że przyszło jej żyć w opętaniu. Już sama charakteryzacja ustawia naszą bohaterkę na zupełnie innym pułapie. Staje przed nami pewna siebie kobieta, pewna swojej seksualności i możliwości, ale mająca drugie głośniejsze oblicze - jest zła i demoniczna. Miota się po tej scenie jakby źródło jej bólu tkwiło zupełnie gdzie indziej. Jej postawa dała zupełnie inny punkt widzenia na zakon, kościół i ludzi otaczających te dwie instytucje. Nawet Ksiądz Suryn (Bartosz Bielenia) od samego początku zdaje się działać podobnie. Bo on tak jak Matka Joanna nie jest człowiekiem wolnym, a opętanym przez własne słabości. Kontrast gry Gorol-Bielenia był tym, który ustawił całe pojmowanie spektaklu. I zrobił to w sposób niezwykle wymowny i przejmujący.
Uwodzi ten ascetyzm scenografii, w którym wszystko nabiera kolejnych, nowych znaczeń. Zmienia się kiedy na scenie pojawia się Kardynał Callarus (Wojciech Kalarus) i Kardynał Lafcadio (Jerzy Nasierowski), kiedy Młody Papież mierzy się ze swoją wielkością i kiedy siostry wykonują swój taniec, kiedy Matka Joanna i Ksiądz Suryn toczą cichą walkę o swoje dusze. Szaleństwo opętania widać z każdej strony, czuć tę złą moc która zdominowała scenę. Czuć, że walka pomiędzy dobra ze złem nie jest równa. I nie przestaje mnie opuszczać myśl, że właśnie o tę walkę chodzi od samego początku. O pogubiony i zagubiony świat, o ludzi w nim żyjących, o te tysiące złych i zaledwie parę dobrych uczynków. I to już nie jest tylko spotkanie widza z aktorami, bo my sami zostaliśmy zrównani do bycia częścią tego dzieła. A wszystko po to by zacząć pewne rzeczy i sytuacje dostrzegać bardziej. Taki jest ten odmieniony Klata, trochę bardziej wyobcowany, trochę bardziej uświadamiający, trochę bardziej zrównoważony. Zapraszający do swojej otwartej gry wraz z wybitnymi i jedynymi w swoim rodzaju aktorami Nowego Teatru i nie tylko…
/fot. mat.prasowe/ |
Matka Joanna od Aniołów
na podstawie: Matka Joanna od Aniołów Jarosława Iwaszkiewicza
reżyseria, scenariusz, opracowanie muzyczne: Jan Klata
scenografia, reżyseria światła: Justyna Łagowska
kostiumy: Mirek Kaczmarek
choreografia: Maćko Prusak
projekcje: Tomasz Michalczewski
obsada: Małgorzata Biela, Bartosz Bielenia, Ewa Dałkowska, Emma Giegżno, Małgorzata Gorol, Wojciech Kalarus, Włodzimierz Końko, Zygmunt Malanowicz, Jerzy Nasierowski, Ewelina Pankowska, Dorota Papis, Joanna Połeć, Jacek Poniedziałek, Maciej Stuhr, Arkadiusz Pyć
0 komentarze