(Wielki) powrót do przeszłości - rozmowa z Jackiem Mikołajczykiem
11:35Rock of Ages w Teatrze Syrena można uznać za wielki hit musicalowy. Zapewne to za sprawą powrotu do lat 80. i muzyki, która w tym czasie wiodła prym. Jak mówi reżyser spektaklu Jacek Mikołajczyk: […] lata 80. to czasy mojego dzieciństwa, w których rodziła się muzyczna świadomość. To był ten moment, kiedy zaczynałem identyfikować się z danymi zespołami, szukać swoich idoli. Czy to wspomnienie dawnych lat sprawiło, że na deskach Teatru Syrena wystawiono Rock of Ages? A może to wszystko ma swój początek w zupełnie innym miejscu…
/fot. Klaudyna Schubert/
Agnieszka Kobroń: Jak słyszy pan hasło: lata 80. to co pierwsze przychodzi panu do głowy?
Jacek Mikołajczyk: Mam wrażenie, że od premiery spektaklu Rock of Ages minęła zaledwie chwila, dlatego pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to właśnie ta produkcja. Niestety, wcale nie jest łatwo wyjść z transu, w jaki człowiek wchodzi, kiedy pracuje parę miesięcy nad dziełem teatralnym i muzycznym, w dodatku tak energetycznym i wciągającym. Więc jak sama pani słyszy, mentalnie w latach 80. siedzę już od bardzo dawna. Dodam może, że chociaż ta dekada nieustająco kojarzy się tylko i wyłącznie z rockiem, to przecież obok rocka było jeszcze kilka ważnych elementów…
…jak na przykład moda. Chociaż mam wrażenie, że u nas w Polsce te czasy nie były aż tak kolorowe.
To prawda, dlatego jestem bardzo usatysfakcjonowany tym, że w Rock of Ages udało nam się uchwycić ducha rocka lat 80. w Ameryce, a nie w Polsce. Jak wiemy, różniły się one znacznie. W Ameryce rock nie tylko brzmiał, ale i wyglądał. Mocno wyrastał z kultury glam, więc bywał czasami też dość perwersyjny. Po drugie, miał ogromny dystans do siebie, do świata. To wtedy pojawiły się też pierwsze refleksje na temat tego, co znaczy być rockmanem.
Amerykę lat 80. odbieramy jako czas buntu czy zmian, a jak odbieramy Polskę lat 80.?
Rock w Polsce w latach 80. wydaje mi się bardziej poważny, mniej zdystansowany do samego siebie i na pewno pozbawiony takiej barwności i swobody, która w Ameryce była czymś normalnym. Zresztą, chyba nie mamy się czemu dziwić. Dotykały nas w tym czasie zupełnie inne problemy.
Wspomniał pan wcześniej, że był pan w transie przez kilka miesięcy przygotowując Rock of Ages, czym jest taki trans?
Odkąd tylko zacząłem pracę nad tym spektaklem, cały czas nim żyłem. Nie mogłem tak po prostu wyjść do domu po próbie i o nim zapomnieć. Jako dyrektor Teatru Syrena mam mnóstwo innych obowiązków, które zresztą zahaczają o aktualnie próbowany spektakl. Trudno mi więc było się oderwać, bo nawet jak nie reżyserowałem, to musiałem zajmować się sprawami administracyjnymi, w tle których i tak majaczyło Rock of Ages. A to tylko zwiększało ten rockowo-teatralny haj.
Dalszą część wywiadu możecie przeczytać tutaj.
0 komentarze