Podsumowanie sezonu teatralnego 2019/2020
14:19Czy pisanie podsumowania teatralnego minionego sezonu to dobry pomysł? Długo pytanie to zaprzątało mi głowę, bo niestety fakt ile premier się nie odbyło, ile spektakli nie zobaczyło, ile planów zmieniło, wpływa na niekorzyść pisania. Z drugiej jednak strony warto zapamiętać ten sezon teatralny takim jakim był, mimo że nie wszystko było tak jak wszyscy sobie zaplanowali
Największym hitem tego sezonu okazał się utwór stworzony przez Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy w ramach akcji #hot16challenge2 (link znajdziecie tutaj). Wierzcie lub nie, ale siedząc w zamknięciu to tę piosenkę wałkowałam w kółko. I nie wiedzieć czemu nie skusiłam się przy tym na żaden spektakl online. Jakoś kompletnie tego nie czuję. Żałuję, że nie zdążyłam obejrzeć Wracać wciąż do domu w reżyserii Magdy Szpecht, że nie odwiedziłam Teatru Jaracza w Łodzi, że w końcu nie było premiery Grzegorza Jarzyny w TR Warszawa i Krzysztofa Warlikowskiego w Nowym Teatrze. Ale to, co było już zamknęliśmy i szczerze wierzę, że w nowym sezonie będzie już po prostu lepiej. Bo i co nam zostało innego?
Sezon teatralny 2019/2020 może i nie był owocny w premiery, ale bez wątpienia mamy w nim trzy spektakle zasługujące na niejedną uwagę. Zacznijmy od Matki Joanny od Aniołów w reżyserii Jana Klaty w Nowym Teatrze. Dzieła które w piękny i umiejętny sposób połączyło tekst Jarosława Iwaszkiewicza oraz film Jerzego Kawalerowicza, a przy tym czuło się w nim reżyserki charakter Klaty. Uwiodło mnie w tym spektaklu po prostu słowo, które miało tutaj wymiar najważniejszy i ostateczny, i to w nim widz miał się zanurzać. Uwiodło mnie w tym spektaklu aktorstwo, zwłaszcza duet Małgorzaty Gorol i Bartosza Bieleni. I w końcu uwiodła mnie w tym spektaklu scenografia, czerwona kotara i ogrom schodów wypełniających całą przestrzeń zostały ze mną na długo. Kolejny spektakl to Smok! w reżyserii Jakuba Roszkowskiego, który miałam okazję zobaczyć w Teatrze Juliusza Słowackiego w Krakowie. Dzieło, które tak naprawdę dedykowane było dla najmłodszych, ale i tak podbiło moje serce. Reżyser w sposób umiejętny połączył bolączki współczesnego świata i opakował je w legendę o Smoku Wawelskim. Nie zapomniał przy tym stworzyć z tego dzieła historii wielowymiarowej, którą zależnie od wieku będziemy inaczej rozumieć i interpretować. Brawo! Trzecim spektaklem, który dosłownie zmiótł mnie emocjonalnie to Blisko w reżyserii Natalii Fijewskiej-Zdanowskiej w Teatrze Młyn. Temat, który na nas spada jest trudny i momentami wręcz nie do zniesienia. My-widzowie, możemy próbować przed nim uciec, ale dopóki jesteśmy na widowni to jesteśmy na równi z bohaterami uwikłani w ich życie. I podoba mi się w jaki sposób reżyserka potrafiła pozostawić to dzieło bez żadnych tez czy zbędnych odpowiedzi, zostawiając nam rozstrzygnięcie. Co jak się okaże wcale nie będzie łatwe, bo na pewne (ważne) sprawy przyjdzie nam spojrzeć z zupełnie innej perspektywy.
Wśród tych najlepszych z najlepszych minionego sezonu na uwagę bez dwóch zdań zasługuje jeszcze 20 lexusów na czwartek Teatru Potem-o-tem w reżyserii Marcina Zbyszyńskiego (co prawda, premiera odbyła się nie w tym sezonie teatralnym, ale dopiero w tym było mi dane zobaczyć to dzieło). Bo sesja terapeutyczna, którą przechodzimy z Coach Elą jest jedyna w swoim rodzaju. I po obejrzeniu spektaklu głowiłam się jak to się stało, że nie słyszałam o tej grupie młodych i zdolnych, o spektaklach jakie tworzą. A robią to z prawdziwą pasją i oddaniem. Koniecznie musicie to zobaczyć. Na uwagę zasługuje również Dobrobyt w reżyserii Árpáda Schillinga, który swoją premierę miał dopiero 10 lipca w Teatrze Powszechnym. Jest to dzieło, które bez wątpienia przykuwa uwagę tematem, który porusza. Po jego obejrzeniu trudno było wziąć się w garść, bo cały czas gdzieś z tyłu głowy pojawiała się ta myśl z jaką łatwością można manipulować człowiekiem i co jest on w stanie zrobić, żeby zdobyć status, władzę czy pozycję.
I dochodzimy też do aktorskich odkryć czy też zachwytów nad ich rolami. Ten akapit bez dwóch zdań powinniśmy zacząć od Marianny Kowalewskiej, dla której mam wrażenie scena została stworzona. W swojej roli, w spektaklu Blisko Natalii Fijewskiej-Zdanowskiej, jest niezwykle naturalna i powabna. Wtapia się w rolę i oddaje jej całe swoje serce, a to się po prostu czuje. Wielki talent w niej drzemie. W spektaklu Źli Żydzi w reżyserii Macieja Kowalewskiego (Teatr Ateneum) zachwyciła mnie Marta Ojrzyńska. Dawno nie widziałam jej na teatralnych deskach, czego oczywiście bardzo żałuję, bo od zawsze twierdziłam że ma ogromny talent i szczęście do ról. W tym spektaklu od pierwszych chwil całkowitą uwagę przykuwa jej postać. Jest głośna i hałaśliwa, a przy tym dobra z niej manipulantka. Charakterek tej postaci od razu przypadł mi do gustu i to jaki pomysł na tę rolę miała Ojrzyńska. Jacek Braciak miło zaskoczył mnie w spektaklu Wstyd w reżyserii Wojciecha Malajkata (Teatr Współczesny). Jak już zdążyłam napisać w recenzji „jest niczym showman na wielkiej estradzie, mimo że ta estrada znajduje się na zapleczu sali weselnej”. Ale kiedy on jest na scenie to nie mamy wątpliwości, że na scena jest jego. Rola Szymona Bobrowskiego w sztuce Marcina Hycnara Dobrze się kłamie. Aktor po raz kolejny pokazuje jak dobrze odnajduje się w komediowych rolach, chociaż tragizm bohatera też jest tutaj widoczny. I w końcu nie zapominajmy o wspomnianym już duecie Małgorzaty Gorol-Bartosza Bieleni w spektaklu Matka Joanna od Aniołów, bo to ich gra ustawiła całe pojmowanie tego dzieła. A zrobili to w sposób niezwykle wymowny i przejmujący.
0 komentarze