M.G., reż. Monika Strzępka
11:29Zacznijmy od naszej Królowej. Pani wszelkich zmian i napraw. Kuchennej wyroczni. Specjalistce w swym fachu, zmieniającej ludzkie losy i życie kubków smakowych setek Polaków. Od tytułowej M.G. Bo w tym spektaklu próżno szukać dosłownego odzwierciedlenia Magdy Gessler, znanej z wiadomo jakiego programu. Ta postać jest inna. Słabsza. Jakby wycofana. Nie bierze się za zmienianie świata, nie jest ani ekspertem ani psychologiem. Raczej uważnym obserwatorem miejsca do którego trafiła i ludzi, których tam spotyka
/fot. fb.com/teatr.polski.warszawa/
Miłośnicy naszej mistrzyni mogą czuć się zawiedzeni rolą jaka w tym spektaklu jej przypadła. Ale… Czy próba przeniesienia na scenę Gessler byłaby dobrym pomysłem? Czy widz nie dostałby wtedy karykatury i to w złej formie? Zaś Eliza Borkowska, wcielająca się w tytułową rolę nie utonęłaby już na samym początku? Paweł Demirski powołując do życia w swoim dramacie M.G. nie przypadkowo wyzbył się dobrze nam znanych schematów czy zachowań. Owszem kilka z nich zostało, ale tak jak wspomniałam ta M.G. jest inna. Co bez wątpienia pozwala Elizie Borkowskiej na nieszablonowe kreowanie głównej postaci, dając aktorce pole do znalezienia środka w tej wybuchowej i nieokiełznanej postaci. Stając się jednocześnie idealnym odniesieniem i wprowadzeniem dla bohaterki, której życie to dawne i teraźniejsze śledzić będziemy z uwagą.
Zwróćmy się w kierunku Wiecznej Asystentki Nieswoich Spraw (Marta Ojrzyńska), która mierzyć się będzie ze swoją historią i miejscem pochodzenia. Jak dla mnie jest to bohaterka kompletna. Poznana na pewnym etapie życia, ale skierowana przez los i nieszczęśliwy wypadek do miasteczka swojego pochodzenia, aby na zawsze pozamykać rozdziały z przeszłości. Tu przeżywa najróżniejsze emocje, zaczynając od wyparcia. Nie przyznaje się, że zna TO miejsce, TYCH ludzi, że coś ją w tym wszystkim dotyka czy boli. Lecz z każdą minutą mam wrażenie zapadania się w tę postać, utożsamiania się z nią. Jestem w stanie ją zrozumieć. Wiem, co czuje i przeżywa, i dlaczego tak się zachowuje. Niegdyś uciekła z tego miejsca, bo chciała być inna. Chciała żyć własnym życiem z dala od wzorców których ją nauczono, idei które jej przekazano – bo czy prawda wszystkich ma być jedyną słuszną i prawdziwą. Ona chciała inaczej. I robi ten krok, zapominając o wszystkim wokół. Nie chce w niedziele chodzić do kościoła i zajadać się kotletem de volaille z kapustą pekińską. Los niestety zadecydował za nią i kazał jej wrócić. Dokończyć to, co niedokończone.
I wtedy trafiła do miejsca, w którym czas jakby się zatrzymał. Jakby prawdy głoszone od lat się zatrzymały. Jakby wiara i poglądy polityczne utknęły w martwym punkcie. A my wracamy z nią do miejsca, w którym posiadanie własnej restauracji jest oznaką bogactwa i wyższego statusu społecznego. Kościół zaś jawi się jako wyrocznia i jedyne miejsce godne zaufania, w którym to ksiądz (Rajowy - Adam Biedrzycki) dyktuje warunki życia wszystkim. Do miejsca równie szalonego co dziwnego, w którym każdy z mieszkańców myśli, że ma władzę. Przeciąganie liny trwa w najlepsze, a mnie nie opuszcza wrażenie, że czym większe szaleństwo w oczach danego bohatera tym większa jego siłą i zaufanie społeczne, posłuszeństwo ogółu. Burmistrz, Prezydent, tzw. Dobra Partia, grany przez Pawła Tomaszewskiego przez cały spektakl nie przestaje zadziwiać swoim bezwzględnym charakterem. To w tym bohaterze możemy zawrzeć całe zło tego miejsca. Po przeciwnej stronie, tych wszystkich bezradności i rodzących się pretensji wyłania się postać Matki Boskiej, Jaką Każdy By Chciał Mieć Obok (Grażyna Barszczewska). Przy niej czujemy, że nie jesteśmy stłoczeni i podzieleni na tych co wierzą i tych co nie wierzą, bo ta święta jest lepszym modelem, idącym z duchem nowoczesności. Zjawia się gdy ją wzywają, ale nie składa rąk w geście modlitwy, nie woła o pomstę do nieba za grzechy, a stara się pomóc, nakierować i naprowadzić. Jest śmiesznie, jest zabawnie. Konwencja spektaklu niewyobrażalnie wciąga. A początek, który otrzymujemy, dzięki Marcie Ojrzyńskiej zasługuje na wielkie brawa.
Tylko, że potem przychodzi ta chwila refleksji nad dziełem, które właśnie zobaczyliśmy. Które mówiąc kolokwialnie dokopało chyba wszystkim. W tej małej mieścinie zmieściła się cała Polska, wszystkie jej przywary i każda ze spraw, która w ostatnich latach zmieniła myślenie wielu. Sprawiła, że jedyne o czym się marzy to być jak Wieczna Asystentka, która ucieka i zostawia wszystko za sobą. I wielu tak robi, wyrywa się, wyjeżdża, zostawiając te zatwardziałe poglądy za sobą, bez konfrontacji i niepotrzebnych kłótni. Ale kiedy na scenie ogląda się M.G. to wrażenie tego, że ucieczka na nic się zda zaczyna przeważać. Przecież to oczywiste, a jednak gdzieś nie jesteśmy w stanie się z tym zmierzyć, że los i tak nas dogoni i ściągnie tam gdzie jest nasze miejsce. Że to właśnie od tego miejsca powinniśmy zacząć zmieniać siebie i świat. I jest to też dobra pora, żeby zmierzyć się ze swoimi demonami z dzieciństwa. Tak jak robi to Mężczyzny Wewnątrz Swojego Marzenia (Krzysztof Kwiatkowski). Najpierw stawiamy go w roli, chłopaka który wszystko ma gdzieś, który żyje we własnym świecie, a dopiero z czasem zaczynamy odkrywać jego demony życia. Jego próby ucieczki i życia inaczej. I zaczyna być tak cholernie przykro, że w tej jednej postaci zamyka się nie takie życie o jakim chcielibyśmy słyszeć.
A przecież tych postaci w tym spektaklu jest więcej i każda ma jakiś cel i wyższe znaczenie. Popatrzmy na Elizę Doolittle (Joanna Trzepiecińska), Dyrektora Oper, Filharmonii i Sal Widowiskowo-Sportowych (Jerzy Schejbal) oraz Zoomera (Jakub Kordas) to z kolei nieudane życie rodzinne z przemocą w tle i kolejną próbą ucieczki. Popatrzmy na Kobietę w Słowiańskim Przykucu (Marta Nieradkiewicz) bojącą się wszystkiego, stłamszoną i wycofaną z społecznego życia, jakby nie wiedzieć czemu była gorsza od reszty. A potem na to nijakie życie Gospodyni (Katarzyna Strączek) i Gospodarza (Adam Cywka), którym najzwyczajniej w świecie za dużo się wydaje, którzy jakoś nie mogą zadbać nawet o los swojego syna. I podoba mi się to w jaki sposób Monika Strzępka prowadzi swoich aktorów, jakie daje im pole do pokazania swoich postaci. Jak znajduje w całe przestrzeni teatralnej miejsce dla każdego. Jak to każdy gest czy ruch ma w tym spektaklu znaczenie. I w końcu to, że nie zostawia ich samych sobie, tylko prowadzi, dając możliwość stworzenia kreacji wielowymiarowych.
/fot. fb.com/teatr.polski.warszawa/ |
autor: Paweł Demirski
reżyseria: Monika Strzępka
scenografia: Arek Ślesiński
muzyka: Tomasz Sierajewski
choreografia: Marta Ziółek
światło/projekcja multimedialna: Adam Zduńczyk
światło/projekcja multimedialna: Jakub Lech
efekty pirotechniczne: Tomasz Pałasz
korepetycje wokalne: Paulina Mączka-Michota
asystent reżysera: Katarzyna Hora
inspicjent/ Asystent reżysera: Pranay Pawlicki
sufler: Małgorzata Ziemak
producent wykonawczy: Justyna Kowalska
obsada: Grażyna Barszczewska, Eliza Borowska, Marta Nieradkiewicz, Marta Ojrzyńska, Katarzyna Strączek, Joanna Trzepiecińska, Adam Biedrzycki, Adam Cywka, Jakub Kordas, Krzysztof Kwiatkowski, Jerzy Schejbal, Paweł Tomaszewski
0 komentarze