Dobrze jest wyjść poza swoją strefę komfortu - rozmowa z Marcinem Wortmannem
12:33Bitwa o tron. Musicalowy talent show, który zobaczyć możemy na scenie Teatru Syrena jest bez wątpienia dziełem wobec, którego nie można przejść obojętnie. I w dużej mierze jest to zasługa aktorów. Rola Augusta Mocnego to prawdziwy majstersztyk. O teatrze, podejściu do aktorstwa, pracy ze studentami i stawianiu granic porozmawiamy z Marcinem Wortmannem, który wciela się w postać wspomnianego króla
/fot. Michał Heller/
Agnieszka Kobroń: Zaczniemy od usystematyzowania dwóch informacji, które bardzo mnie zaskoczyły kiedy przygotowywałam się do naszej rozmowy. Po pierwsze, w wielu wywiadach natrafiłam na informację w ilu spektaklach wystąpiłeś. Ostatnia, do jakiej udało mi się dotrzeć mówi, że na koncie masz cztery tysiące spektakli. Jak to wygląda teraz?
Marcin Wortmann: Wydaje mi się, że w tym momencie jest to około czterech tysięcy stu spektakli. Tylko nie myśl, że ja to liczę z jakiś własnych pobudek. Dokładne liczby określające ilość spektakli potrzebne były mi do dokumentacji podczas przewodu doktorskiego jak i samego doktoratu, który udało mi się obronić w listopadzie 2020 roku. Mam świadomość tego, że ta liczba może zaskakiwać, ale na scenie jestem już dwadzieścia jeden lat i trochę spektakli w moim zawodowym życiu zagrałem.
Przy tak ogromnej liczbie zagranych spektakli pamiętasz jeszcze swój początek?
Pierwszy spektakl zagrałem dokładnie 9 grudnia 2000 roku w Teatrze Roma i był to musical Miss Sajgon w reżyserii Wojciecha Kępczyńskiego. Teatr Roma jako teatr muzyczny, w którego repertuarze znajdują się głównie tytuły musicalowe gra tych spektakli bardzo dużo, dlatego kiedy przyszedł moment liczenia spektakli to wraz z panią Anną Zujkiewicz z koordynacji Teatru Roma sprawdzaliśmy ile finalnie tego wszystkiego było, więc są to sprawdzone liczby. Teraz podaję „około”, bo na szczęście nie muszę już tego liczyć, ale przy habilitacji, którą planuję zrealizować w najbliższym czasie, może znowu będzie trzeba oszacować ich konkretną liczbę – zobaczymy.
Skoro jesteśmy przy spektaklach w których zagrałeś, to jeszcze muszę zapytać o ten najbardziej wymagający.
Najbardziej wymagającym spektaklem były Koty, w reżyserii Wojciecha Kępczyńskiego. Pamiętam, że miałem wtedy dwutygodniową (z zalecanej miesięcznej) przerwę, ze względu na kontuzję. Wróciłem jednak bardzo szybko do grania, ponieważ było za mało czasu na znalezienie jakiegoś zastępstwa. I muszę to podkreślić, że obsada spektaklu przygotowywała się do tego musicalu pół roku. Podczas eksploatacji spektaklu było ciężko utrzymać odpowiednią kondycję fizyczną, ponieważ aktor nie miał czasu zregenerować się będąc ciągle w pracy, a graliśmy 7 nawet 8 razy w tygodniu. Od tego momentu zawsze powtarzam, że jeśli ktoś zagrał w Kotach to wie z czym naprawdę wiąże się ciężka, fizyczna praca aktora musicalowego, wliczając w nią wszystkie umiejętności, które aktor musicalowy powinien posiadać.
Drugą rzeczą, którą musimy poruszyć jest ilość rzeczy, które w swoim życiu robisz. Naprawdę podziwiam cię za to. Jesteś aktorem musicalowym, wokalistą jazzowym, śpiewakiem operowym, tancerzem, skończyłeś szkołę muzyczną drugiego stopnia, grasz na skrzypcach, jesteś kierownikiem muzycznym Warsztatowej Akademii Musicalowej, doktorem na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina i mogłabym wymieniać tak dalej.
Dziękuję, akurat tak się stało, że lubię się uczyć i rozwijać. Ktoś kiedyś powiedział, że jestem człowiekiem renesansu i trudno mi się z tym nie zgodzić ☺ Na szczęście w moim życiu otaczam się podobnymi ludźmi i to mnie napędza także do ciągłego rozwoju. Lubię poznawać i uczyć się nowych rzeczy. Staram się konsekwentnie czerpać z moich kolegów z którymi przychodzi mi pracować, obserwować jak radzą sobie z rolami, ponieważ pozwala mi to spojrzeć na moje postacie z innej perspektywy. Nie boję się też pytać i prosić o pomoc jeżeli sobie z czymś nie radzę, a chce być jak najlepszy. Dodatkowo, jeżdżę do Londynu gdzie biorę prywatne lekcje aktorstwa i śpiewu. Wszystko jest do zrobienia, po prostu wymaga to tylko dobrej organizacji. Mam świadomość, że robię dużo rzeczy a co dla mnie najważniejsze przynosi mi to olbrzymią satysfakcję. Zwłaszcza teraz, kiedy mam możliwość pracy ze studentami. Mam takie poczucie, że nie mogę dać się im zaskoczyć, nie mogę sobie na to pozwolić chcąc być dla nich autorytetem, a biorę pod uwagę to, że oni mają trochę więcej wolnego czasu ode mnie, więc muszę być na czasie (śmiech).
Wcale mnie to nie dziwi, zwłaszcza że stajesz się dla tych młodych ludzi mentorem.
Staram się przez to co robię i przez normalność z jaką podchodzę do zawodu budować wizerunek osoby, która daje dobry przykład, a „na marginesie” tym mentorem się staje. To mi w zupełności wystarcza. Jest mi oczywiście bardzo miło, kiedy moi uczniowie czy studenci przychodzą na spektakle w których gram. Cieszę się, że mogą zobaczyć to nad czym ja pracuje i do czego dążę. Tak myślę powinna wyglądać każda relacja typu nauczyciel – uczeń.
0 komentarze