Koniec z Eddym, reż. Anna Smolar
13:39To będzie dzieło, które bez wątpienia zaskoczy swojego widza, zacznie go uwierać przenosząc w świat traum i nieszczęść. Bo tak naprawdę, cały spektakl krążyć będziemy pomiędzy walką Eddy’ego z jego wyzwolonym i silnym już alter ego oraz gronem bliższych czy dalszych znajomych, którzy za wszelką próbują zabić odmienność bohatera. Będziemy wpychani w sytuacje bardzo niewygodne, a zarazem ukryte w ulotnych słowach i dialogach. I tylko od nas zależy jak dosadnie odbierzemy wszystko to, co daje scena, z której strony spojrzymy na losy Eddy’ego i w końcu, w którą stronę odwrócimy wzrok
/fot. Bartek Warzecha/
Koniec z Eddym przenosi nas w świat, który trudno opisać słowami. Czasami ma się ochotę poznawać dalsze losy bohatera dzieła licząc na happy end, a czasami wręcz chce się uciec od nich jak najdalej. Bo spektakl ten nie jest ani łatwy ani prosty w odbiorze. Mimo, że mieście się gdzieś w sferze dużych niedopowiedzeń i słów ukrytych między wierszami. Ale właśnie to, co pozostaje ukryte zaczyna najbardziej boleć. Bo zmuszony do ucieczki przed własnym sobą Eddy za wszelką cenę próbuje być jak inni. Nie chce wyróżniać się na tle chłopaków z jego otoczenia, nie chce być przez nich bity i poniżany. Nie chce czuć się jak odmieniec we własnej skórze. A do tego wszystkiego dochodzi jego rodzinny dom, w którym również nie jest za wesoło, bo alkohol jest na porządku dziennym, brak pieniędzy doskwiera, a skrajność patologicznych więzi wychodzi daleko poza rozumowanie. I kiedy tak patrzy na Eddy’ego który czuje i rozumie, że jest gejem, na to jak toczy walkę z samym sobą, coś zaczyna uwierać. A groteskowy początek, rozmowa miedzy przyszłymi rodzicami, który bawi i nastraja przychylnie do tego dzieła, znika i zabiera nas w czarną otchłań bez dna. Zostawiając dusze i serca całkowicie spustoszone od środka. I mimo, że spektakl w samym odbiorze nie jest przyjemny, może i dla niektórych niezrozumiały, to dojście do jego końcowych scen czyni go pełnym w każdym calu. Bo to jak Eddy się zmienia, jak walczy z własnym alter ego zmusza to refleksji i roztrząśnięcia wielu trudnych i problematycznych tematów.
Jednak postać tytułowego bohatera często gaśnie, gdy wokół pojawiają się inne osoby. To one zawłaszczają sobie całą przestrzeń, zabierając również to, co jeszcze w Eddym zostało. Nie wiem na ile reżyserka Anna Smolar doprowadziła do takiej sytuacji, a na ile jest to mój odbiór, ale odpowiada to wszystkiemu co wydarza się na scenie. Co sprawia, że to dzieło jest warte zobaczenia. Bo nie ukrywajmy, ale Eddy chciał taki być, niezauważony. Chciał żyć z dala, inaczej. Ale pojawiają się oni robiąc wszystko, aby całkowicie stłamsić niepożądane emocje i pragnienia. Dlatego wyrazistość tych postaci ma tu ogromne znaczenia. W tych karykaturalnych strojach wyglądają niczym postacie ściągnięte tutaj z innego świata, niepasująca do całości, a jednak tak dobrze się w niej odnajdują skupiając na sobie całą uwagę. I nagle staję przed jakimś dziwnym dylematem, rozterką która być może przeszłaby niezauważona, ale czy ten spektakl jest o nich czy tak naprawdę o Eddym. Bo w moim odczuciu nie ma tu środka i to do widza należy, w jaki sposób popatrzy na to dzieło.
A kiedy już obierzemy kierunek to poszczególne elementy połączą się w całość. Scenografia idealnie wpisze się w wydarzenia, które się zadziewają mimo tego że jest tak właściwie pusta i jedynymi osobami, które nadają jej sens i ważność są aktorzy. Ale to właśnie ta pustka dodaje jej uniwersalności, a zarazem dodatkowych znaczeń. Reżyseria światła uwypukli zastane schematy i podkreśli uniwersalność postaci. Muzyka dołoży odrobinę tajemniczości i mroczności zarazem. Bo tutaj naprawdę nic nie jest proste i wprost. A kiedy dodamy do tego aktorów, którzy z taką wyrazistością kreślą swoje postacie, to sami stajemy się poniekąd uczestnikami życia Eddy’ego. Mimo, że moja uwaga przenosi się na Sonię Roszczuk i Daniela Dobosza, którzy stworzyli naprawdę unikatowe postacie, to nie mogę nie wspomnieć o reszcie zespołu, która na tej scenie była jednym organizmem. Spójnym i potrafiącym stworzyć pewnego rodzaju symbiozę, która w tym dziele ma jakąś dziwną siłę przyciągania.
STUDIO teatrgaleria
autor sztuki: Édouard Louis
adaptacja i reżyseria: Anna Smolar
scenografia i kostiumy: Anna Met
muzyka: Jan Duszyński
reżyseria światła: Rafał Paradowski
współpraca dramaturgiczna: Alicja Kobielarz
kierownik produkcji: Justyna Pankiewicz
inspicjentka: Maria Lejman-Kasz
asystent reżysera: Filip Jaśkiewicz
asystentka scenografa/kostiumografa: Stefania Jabłońska
asystentka produkcji: Monika Balińska, Michelle Stolarek
obsada: Dominika Biernat, Marcin Pempuś, Sonia Roszczuk, Mateusz Smoliński, Robert Wasiewicz, Ewelina Żak, Daniel Dobosz
0 komentarze