Pułapka, reż. Wojciech Urbański

15:19

Pułapka w reżyserii Wojciecha Urbańskiego to spektakl, który stawia sobie za cel wyeksponowanie obrazów odartych z fikcji, często bardzo brutalnych. To bezpretensjonalna sztuka, która nie zamierza zakłamywać rzeczywistości dla wyższego dobra czy idei. A wszystko po to, abyśmy my-widzowie od razu wiedzieli do jakiego świata nas wpuszczono i chcieli w nim trwać w skupieniu i zadumie. Zostawiając rzeczy, które dzieją się poza sceną daleko w tyle

/fot. Krzysztof Bieliński/

Wchodząc w świat głównego bohatera Franza (Michał Klawiter) doskonale zdajemy sobie sprawę, że nic nie jest w nim takie jak być powinno, ale jednocześnie wszystko jest takie jakim być musi. Bo to właśnie destrukcyjna rodzina powoła do istnienia człowieka miotającego się pomiędzy rzeczywistością, a wyimaginowanym światem. Da przyzwolenie na stworzenie artysty, który nie radzi sobie z otaczającym go światem, który woli się odizolować i zamknąć we własnych myślach. Już pierwsza scena tego dzieła nie pozostawi złudzeń, że w tym domu kiedykolwiek mogło być szczęście. Despotyczny Ojciec (Robert T. Majewski) i uległa Matka (Marta Król) zamiast ogniska domowego tworzą swoim dzieciom dom pełen niezrozumienia i agresji. Najmniejszy śmiech, niepożądane spojrzenia muszą zostać stłamszone. Kiedy cała rodzina zasiada przy wspólnym stole, który przecież jest symbolem łączącym rodzinę, świat staje w miejscu i to do Ojca należy dyrygowanie całym tym teatrem, bo inaczej tego miejsca nazwać nie możemy. Wszystko jest tutaj sztuczne i ciemne, jakby mrok zatrzymał się w tym miejscu na stałe i z każdym rokiem wspólnego życia tylko pogłębiał (w tym miejscu wielkie uznanie dla Joanny Zemanek za scenografię i Pauliny Góral za reżyserię światła, bo to dzięki nim ten świat właśnie tak wyglądał).

Teatr lalek trwa w najlepsze. Dlatego może dziwić, że Ottla (Karolina Charkiewicz) wciąż wydaje się beztroską małą dziewczynką, której daleko do dorosłości mimo że dorosła już przecież jest. Może to jej sposób na obronę, na życie na własnych zasadach. Jakkolwiek by jednak nie było, to ona z całej tej rodziny najgłośniej stąpa po ziemi z własną refleksją na to, co dostaje. To ona jako jedyna może ujarzmić brata i dać mu trochę do myślenia. Ale w tym dziele pojawią się jeszcze dwie inne kobiety, które są obecne w życiu Franza. Felice (Lidia Pronobis) i Greta (Anna Szymańczyk), dwie przyjaciółki, którym oświadcza się jednocześnie. Są idealnym przeciwieństwem. Dwoma jakże różnymi charakterami. Dla jednej dom i rodzina, dla drugiej wolne życie. Dla Franza mimo wszystko pozostają ograniczeniem wolności. Ten stosunek mężczyzny do kobiet jeszcze bardziej zostaje uwypuklony, kiedy patrzy się na te dwie relacje. To w jaki sposób kobiety na niego działają napawa pewnego rodzaju lękiem, pokazując jak bardzo bohater jest niedojrzały emocjonalnie, jak nie potrafi przekuć uczyć w coś więcej, skupiając się wyłącznie na seksualnych aspektach takich związków.

Franz całym sobą pokazuje jak bardzo status posiadania rodziny jest dla niego obcy. Jak bardzo nie chce wikłać się w uczucia, które przyszło zaznać mu w domu. Niewątpliwie jest postacią, która kompletnie nie radzi sobie sama z sobą, próbując mimo wszystko całe życie zadowolić ojca. To jak wiele płaszczyzn nakłada się w życiu Franza-człowieka i Franza-artysty to wybuchowa mieszanka, która nie potrafi przynieść mu ukojenia. A kiedy prosi swojego przyjaciela Maxa (Marcin Stępniak) o spalenie książek, posuwa się do ostatecznego aktu samodestrukcji. Chce aby o nim zapomniano, aby przestał istnieć, aby nic po nim nie zostało. I to właśnie przez postać głównego bohatera ten spektakl jest tak mroczny i przygnębiający. Niezostawiający nadziei. Odzierający z wiary w to, że życie jeszcze może przynieść jakieś dobre zakończenie.

Wojciech Urbański nie pozostawił tutaj żadnego pola do dyskusji. Powołał do życia bohatera, który przyniósł poczucie zakłady i zniszczenia. Dając nam widzom, wiele poziomów do refleksji i głębszego zastanowienia. Bo mimo tak kameralnego wnętrza, ten spektakl przeszywa i boli jednocześnie. Chcemy od niego uciec, ale to co jest w środku w jakiś dziwny sposób kusi nas i nęci. I mimo tego, że jakakolwiek nadzieja zostaje odebrana już na samym początku, chcemy być częścią tego, co właśnie dzieje się na scenie. Dlatego ten straszny i depresyjny świat, w który wtłacza nas Urbański jest tak interesujący. To dzieło zasługuje na to aby być docenionym, aby stać się czymś więcej niż tylko zwykłym spektaklem na teatralnej scenie. Zaś Michał Klawiter, który wciela się w postać głównego bohatera zasługuje na ogromne brawa. Dawno nie widziałam kreacji scenicznej, która potrafiłaby tak poruszyć, a jednocześnie swoim usposobieniem i stosunkiem do świata zawłaszczać całą przestrzeń. Przykuć uwagę i całkowicie skupić ten sceniczny świat na sobie. A potem sprawić, że życie głównego bohatera zaczyna odbijać się głośny echem nie tylko na scenie, ale również poza nią.

/fot. Krzysztof Bieliński/
Pułapka
reżyseria: Wojciech Urbański
scenografia i kostiumy: Joanna Zemanek
opracowanie muzyczne: Wojciech Urbański (Rysy)
reżyseria świateł: Paulina Góral
projekcje: Stanisław Zaleski
asystentka reżysera: Barbara Ojrzeńska
obsada: Michał Klawiter, Lidia Pronobis, Karolina Charkiewicz, Marta Król, Robert T. Majewski, Anna Szymańczyk, Marcin Stępniak

W projekcji występuje Liam Culbreth.

Zobacz także

0 komentarze

FACEBOOK

YOU TUBE