Don Juan, reż. Piotr Kurzawa
12:00Don Juan w reżyserii Piotra Kurzawy w Teatrze Polskim w Warszawie jest przyodziany w piękne kostiumy i peruki. Momentami chwyta za serce, momentami jest monotonny. To samo mamy z obsadą. Dostaniemy prawdziwą ucztę aktorską w wykonaniu Krzysztofa Kwiatkowskiego oraz Adama Biedrzyckiego, ale zderzymy się również z aktorstwem, które gdzieś uwiera. Chociaż przyznać muszę, że mimo wszystko jest to dzieło lepiej zrealizowane niż Don Juan w reżyserii Mikołaja Grabowskiego, które możemy zobaczyć na deskach Teatru Ateneum w Warszawie
Bez wątpienia, spektakl Teatru Polskiego przenosi nas w czasie i zaskakuje swoją monumentalną scenografią, która pozbawiona została elementów zbędnych. Mamy puste przestrzenie, które wypełnione są wyłącznie potrzebnymi rekwizytami. Resztę wypełnia mrok przykuwający uwagę zebranych. Daje także postaciom miejsce na wypełnienie tej przestrzeni sobą, co zdecydowanie udaje się bohaterom granym przez Krzysztofa Kwiatkowskiego i Adama Biedrzyckiego. Reszta ma lepsze i gorsze momenty, ale w ostatecznym rozrachunku ginie na scenie. Sam Don Juan też nie zaskakuje. Mamy tytułowego bohatera, który jest bawidamkiem niezważającym na uczucia innych osób, bawi się w najlepsze, stroni od konwenansów, krytykując nawet własnego ojca. Jego postać ma mocno kontrowersyjny rys, bo na przestrzeni dziejących się wydarzeń nie zmieni się wcale. Ba, odmieni się coś w jego myśleniu na tyle, że stanie się jeszcze gorszą osobą. Tylko, że tym razem postanawia dla publiki być wzorem cnót, a w ukryciu nie stronić od świństw. I właśnie ta jego przemiana będzie tutaj kluczowa. Monolog, który zostanie wypowiedziany na scenie pod koniec spektaklu przez Krzysztofa Kwiatkowskiego zmrozi chyba wszystkich. Nikt w tak dosadny sposób nie demaskuje obłudy, fałszu, przebiegłości i hipokryzji. Ten monolog miał moc rażenia i pozostał ze mną na długo po opuszczeniu sceny. Jakby jednak nie było naprawdę w jakiś sposób cenię w Don Juanie to, że nie kryje się ze swoim charakterkiem i nikogo nie udaje.
Ale warto zwrócić jeszcze uwagę na jeden szczegół. Do tego ostatecznego domknięcia przygotowuje nas postać Sganarela (Adam Biedrzycki), który cały czas kręci się gdzieś pomiędzy dobrem a złem. Z jednej strony stara się być lojalny wobec swojego pana, z drugiej jasno wyraża sprzeciw wobec niego, oczywiście wszystko to za plecami. Jest przebiegły i bystry, ale również tchórzliwy. I kiedy tak ogląda się poczynania tego bohatera, również w starciach z Don Juanem, dociera do nas w jak dosadny sposób potrafi on demaskować naszą teraźniejszość. Jak umiejętnie pokazuje to w jakim bagnie tkwi współczesny człowiek. Człowiek, który dla własnych celów jest w stanie poświęcić wiele, zaprzedać duszę diabłu, żeby zyskać, mieć władzę. A na domiar wszystkiego Don Juan dotyka jeszcze mocniej, kiedy zdamy sobie sprawę, że jego głównym celem jest pokazanie, że we współczesnym świecie brak jakichkolwiek wartości. Dlatego dzieło Piotra Kurzawy to głównie dialogi. Suche i dosadne. To one stanowią trzon tego dzieła, dlatego musimy cały czas za nimi podążać. Jedno małe potknięcie może sprawić, że sens tego spektaklu gdzieś się zagubi. Zwłaszcza, że dominuje tutaj przesadnie podniosły ton i poczucie jakiejś ważności, mimo że w samych bohaterach ciężko się tego dopatrzeć.
/fot. www.fb.com/teatr.polski.warszawa |
autor: Molière
przekład: Bohdan Korzeniewski
reżyseria: Piotr Kurzawa
dekoracje i kostiumy: Małgorzata Pietraś
muzyka: Paweł Szamburski
reżyseria światła: Jarosław Wardaszka
układ walk: Przemysław Wyszyński
inspicjent/asystent reżysera: Philippe Chauvin
sufler: Małgorzata Ziemak, Katarzyna Bocianiak
producent wykonawczy: Magdalena Mróz
obsada: Krzysztof Kwiatkowski, Adam Biedrzycki, Dorota Bzdyla, Dominik Łoś, Krystian Modzelewski, Tomasz Błasiak, Antoni Ostrouch, Bernadetta Statkiewicz/Hanna Skarga, Ewa Makomaska, Paweł Krucz, Maksymilian Rogacki, Jakub Kordas, Michał Breitenwald, Andrzej Seweryn
0 komentarze